Marzanna B. Kielar
Zbigniew Chojnowski, LIRYCZNE OKRUCIEŃSTWO PÓŁNOCY (o wierszach M. B. Kielar) [w:] "Zmartwychwstały kraj mowy. Literatura Warmi i Mazur lat dziewięćdziesiątych", Olsztyn 2002 s. 83-86
Marzanna Bogumiła Kielar: Sacra conversazione. Suwalskie Towarzystwo Kultury. Suwałki 1992; str. 43
Marzanna Bogumiła Kielar: Materia prima, Wydawnictwo Obserwator. Poznań 1999; str. 41
(...)To, co łączy poezję Kielar z kręgiem "Borussii", choć poetka nie deklaruje tego związku, jest niebagatelne. Owa wspólnota zasadza się na uznaniu ważności "ducha miejsca", powrotów do dzieciństwa, oraz świadome rozwijanie poetyckiego mitu Północy. Kielar, jak poeci "Borussii", rozumie kreację liryczną jako pracę nad pogłębianiem duchowej więzi z ziemią urodzenia. Od wielu lat mieszka na stałe w Warszawie, toteż wyznaje: "Czuję się w pewnym sensie emigrantką. Świat, z którego wyszłam, ukształtował mnie i jest we mnie do tej pory" (Zrozumieć lodowce. Rozmowa [Mai Wolny] z laureatką Paszportu "Polityki" M.B. Kielar, "Polityka" 2001, nr 3 s. 46,48). Potwierdza w ten sposób przekonanie Lawrence'a Durrella, że człowiek jest dzieckiem krajobrazu, w którym żyje, on to wpływa na osobę i rzeźbi jej wnętrze w takim stopniu, w jakim jest odbierany. Poetka tak oto wyłuszcza genezę swojej więzi z krajobrazem: "Duży wpływ na mój sposób percepcji miało otoczenie, w jakim się wychowałam, czyli Mazury. Z dzieciństwa zapamiętałam na przykład porośnięte trawą schody, schody prowadzące donikąd, bo dom, do którego należały zistał zburzony. To również kraina niezwykłego walczącego ze sobą nieba. Proszę sobie wyobrazić na przykład czerwono-czarne zachody słońca. W porównaniu z tym niebo nad Mazowszem jest jednostajne i przewidywalne. Północ jest surowa, piękna i zimna - wydaje się być zajęta tylko sobą i nie zostawia nadziei, że człowiek jest czymś więcej niż tylko przelotnym pyłem w niepojętym spektaklu, który tam się rozgrywa" (Tamże, s. 48).
(...)Poetka z podziwem dla materialności zapisuje swą radość, przemieniającą się w zdziwienie, a następnie w ból po uderzeniu śmiercią. Jest nią zaskoczona, ale nie sprzeciwia się jej: na "trwogę i drżenie" nakłada niekiedy bibułkowy liryzm. Śledzi raczej i przeżywa prześwity w stającym się czasie i zjawiającej sie przestrzeni. Chłonie "nietrwałą obfitość" przyrody, krajobrazów, wrażeń zmysłowych, doznań estetycznych, wiedząć, iż to, co nas tworzy od wewnątrz (miłość) i od zewnątrz (doczesność) - pozostaje wciąż poza nami, poza pełnią doznania. Albowiem nie potrafimy być ani w pełni, ani trwale w tym, czego doświadczamy i o czym marzymy. Może dopiero w natchnionym przypomnieniu? Doskonalona przez poetkę wrażliwość na przemijanie pozwala jej odczuwać strzępiastość pamięci i jej nieadekwatność wobec tego, co się zdarzyło naprawdę. Ta boląca wiedza sprawia mimo wszystko, że "znów możliwe stają się najprostsze gesty".
Erotyka, synestezja, czajenie się śmierci, impresyjność, niespokojna i minoderyjna uczuciowość sprawiają wrażenie, że poezja Kielar tchnie nastrojami podobnymi do młodopolskich; wytwarza je od środka smutek i apatia tym wyraźniejsze, że następują po rozbłysku nieomal dziecięcej, świeżej radości z jabłka, liścia, dotyku kochanej osoby. To znamienne, że w tych zazwyczaj odludnych krajobrazach, ziejących w "Materia prima" lodowcowym pustkowiem, pojawia się para ludzi zakochanych, komunikujących się przez zmysły, zbliżenie ciał oraz wspólnictwo milczenia i bycia w tym samym, choć inaczej odbieranym krajobrazie.
Lodowcowy krajobraz jest obsesją w "Materia prima", gdzie tyle szronów, śniegów, zmarzlin, mrozów. Zimowy sztafaż jest realnością Północy i symbolem śmierci, gdy w "Sacra conversazione" ziszcz się tęsknota za Południem, czyli ciepłem, kolorami, miłosnym uniesieniem, wakacyjną beztroską, erotyką itp. Pośród lodowcowych form niepewna nadzieja pojawia się wówczas, gdy woda ze stanu stałego przeobraża się w ciekły. Kielar jest wyczulona na zmienność pór dnia i roku. Jej dwa tomiki układają się w cykl obrazów obejmujących wiosnę, lato, jesień i zimę. Naturalny przecież rytm przyrody jest postrzegany zarazem jako okrucieństwo i błogosławieństwo, przejaw ślepej siły zdolnej do uśmiercania i ponownego ożywiania. Ma więc rację Janusz Drzewucki, że w tych wierszach nie występują wcale "sentymentalne pejzaże sielskiej przyrody" (J. Drzewucki, Tanatos i Zuzanna, "Twórczość" 1993, nr 3 s. 99-100), co uzasadnia zestawienie poetki z Julią Hartwig, która w "zamarzłych stawach" "rozgrzewa swoją pamięć" (Chimera).
Nadrzędną i chyba najciekawszą ideą poezji Kielar jest chęć dojrzewania do takiego spotkania ze sobą i z dzianiem się świata, w którym Sens jest jakby bezsłowny, współistotny z materią przeżywania czy też przeżywanego obiektu. Stało się to programową zasadą obrazowania w drugim tomiku - "Materia prima".
Wiersze te wypływają z niesłychanie uważnego skupienia się nad tym, co odczute zmysłowo. Bo tylko dzięki milczeniu z głębi, maksymalnie poświęconej uwagi czemuś lub komuś - zgodnie z tym jak sugeruje Simone Weil - można odbyć świętą rozmowę i odkryć to, co pierwsze, pierwotne, nieskalane, tkwiące w człowieku w stanie nieskłamanym.
Poezja Kielar zyskała wysokie noty i nagrody. Ceni się w niej "empiryzm poetycki" (określenie Wacława Tkaczuka), czyli daleko posuniętą doświadczalną sprawdzalność słów, to, że wykreowała za pomocą "barokowej niemal metaforyki" "migotliwy świat analogii i przeciwstawień" (M. Stala, Święta rozmowa, "Tygodnik Powszechny" 1993, nr 15). Niepowtarzalną jakością tych wierszy jest to, że są "modlitwami" do NIC: lirycznymi projekcjami okrucieństwa nicości, powtórką z egzystencjalizmu w wydaniu zarazem kobiecym, poetyckim i północnym.
ZBIGNIEW CHOJNOWSKI
Marzanna Bogumiła Kielar: Materia prima, Wydawnictwo Obserwator. Poznań 1999; str. 41
(...)To, co łączy poezję Kielar z kręgiem "Borussii", choć poetka nie deklaruje tego związku, jest niebagatelne. Owa wspólnota zasadza się na uznaniu ważności "ducha miejsca", powrotów do dzieciństwa, oraz świadome rozwijanie poetyckiego mitu Północy. Kielar, jak poeci "Borussii", rozumie kreację liryczną jako pracę nad pogłębianiem duchowej więzi z ziemią urodzenia. Od wielu lat mieszka na stałe w Warszawie, toteż wyznaje: "Czuję się w pewnym sensie emigrantką. Świat, z którego wyszłam, ukształtował mnie i jest we mnie do tej pory" (Zrozumieć lodowce. Rozmowa [Mai Wolny] z laureatką Paszportu "Polityki" M.B. Kielar, "Polityka" 2001, nr 3 s. 46,48). Potwierdza w ten sposób przekonanie Lawrence'a Durrella, że człowiek jest dzieckiem krajobrazu, w którym żyje, on to wpływa na osobę i rzeźbi jej wnętrze w takim stopniu, w jakim jest odbierany. Poetka tak oto wyłuszcza genezę swojej więzi z krajobrazem: "Duży wpływ na mój sposób percepcji miało otoczenie, w jakim się wychowałam, czyli Mazury. Z dzieciństwa zapamiętałam na przykład porośnięte trawą schody, schody prowadzące donikąd, bo dom, do którego należały zistał zburzony. To również kraina niezwykłego walczącego ze sobą nieba. Proszę sobie wyobrazić na przykład czerwono-czarne zachody słońca. W porównaniu z tym niebo nad Mazowszem jest jednostajne i przewidywalne. Północ jest surowa, piękna i zimna - wydaje się być zajęta tylko sobą i nie zostawia nadziei, że człowiek jest czymś więcej niż tylko przelotnym pyłem w niepojętym spektaklu, który tam się rozgrywa" (Tamże, s. 48).
(...)Poetka z podziwem dla materialności zapisuje swą radość, przemieniającą się w zdziwienie, a następnie w ból po uderzeniu śmiercią. Jest nią zaskoczona, ale nie sprzeciwia się jej: na "trwogę i drżenie" nakłada niekiedy bibułkowy liryzm. Śledzi raczej i przeżywa prześwity w stającym się czasie i zjawiającej sie przestrzeni. Chłonie "nietrwałą obfitość" przyrody, krajobrazów, wrażeń zmysłowych, doznań estetycznych, wiedząć, iż to, co nas tworzy od wewnątrz (miłość) i od zewnątrz (doczesność) - pozostaje wciąż poza nami, poza pełnią doznania. Albowiem nie potrafimy być ani w pełni, ani trwale w tym, czego doświadczamy i o czym marzymy. Może dopiero w natchnionym przypomnieniu? Doskonalona przez poetkę wrażliwość na przemijanie pozwala jej odczuwać strzępiastość pamięci i jej nieadekwatność wobec tego, co się zdarzyło naprawdę. Ta boląca wiedza sprawia mimo wszystko, że "znów możliwe stają się najprostsze gesty".
Erotyka, synestezja, czajenie się śmierci, impresyjność, niespokojna i minoderyjna uczuciowość sprawiają wrażenie, że poezja Kielar tchnie nastrojami podobnymi do młodopolskich; wytwarza je od środka smutek i apatia tym wyraźniejsze, że następują po rozbłysku nieomal dziecięcej, świeżej radości z jabłka, liścia, dotyku kochanej osoby. To znamienne, że w tych zazwyczaj odludnych krajobrazach, ziejących w "Materia prima" lodowcowym pustkowiem, pojawia się para ludzi zakochanych, komunikujących się przez zmysły, zbliżenie ciał oraz wspólnictwo milczenia i bycia w tym samym, choć inaczej odbieranym krajobrazie.
Lodowcowy krajobraz jest obsesją w "Materia prima", gdzie tyle szronów, śniegów, zmarzlin, mrozów. Zimowy sztafaż jest realnością Północy i symbolem śmierci, gdy w "Sacra conversazione" ziszcz się tęsknota za Południem, czyli ciepłem, kolorami, miłosnym uniesieniem, wakacyjną beztroską, erotyką itp. Pośród lodowcowych form niepewna nadzieja pojawia się wówczas, gdy woda ze stanu stałego przeobraża się w ciekły. Kielar jest wyczulona na zmienność pór dnia i roku. Jej dwa tomiki układają się w cykl obrazów obejmujących wiosnę, lato, jesień i zimę. Naturalny przecież rytm przyrody jest postrzegany zarazem jako okrucieństwo i błogosławieństwo, przejaw ślepej siły zdolnej do uśmiercania i ponownego ożywiania. Ma więc rację Janusz Drzewucki, że w tych wierszach nie występują wcale "sentymentalne pejzaże sielskiej przyrody" (J. Drzewucki, Tanatos i Zuzanna, "Twórczość" 1993, nr 3 s. 99-100), co uzasadnia zestawienie poetki z Julią Hartwig, która w "zamarzłych stawach" "rozgrzewa swoją pamięć" (Chimera).
Nadrzędną i chyba najciekawszą ideą poezji Kielar jest chęć dojrzewania do takiego spotkania ze sobą i z dzianiem się świata, w którym Sens jest jakby bezsłowny, współistotny z materią przeżywania czy też przeżywanego obiektu. Stało się to programową zasadą obrazowania w drugim tomiku - "Materia prima".
Wiersze te wypływają z niesłychanie uważnego skupienia się nad tym, co odczute zmysłowo. Bo tylko dzięki milczeniu z głębi, maksymalnie poświęconej uwagi czemuś lub komuś - zgodnie z tym jak sugeruje Simone Weil - można odbyć świętą rozmowę i odkryć to, co pierwsze, pierwotne, nieskalane, tkwiące w człowieku w stanie nieskłamanym.
Poezja Kielar zyskała wysokie noty i nagrody. Ceni się w niej "empiryzm poetycki" (określenie Wacława Tkaczuka), czyli daleko posuniętą doświadczalną sprawdzalność słów, to, że wykreowała za pomocą "barokowej niemal metaforyki" "migotliwy świat analogii i przeciwstawień" (M. Stala, Święta rozmowa, "Tygodnik Powszechny" 1993, nr 15). Niepowtarzalną jakością tych wierszy jest to, że są "modlitwami" do NIC: lirycznymi projekcjami okrucieństwa nicości, powtórką z egzystencjalizmu w wydaniu zarazem kobiecym, poetyckim i północnym.
ZBIGNIEW CHOJNOWSKI