Marzanna B. Kielar
Jan Zieliński, KRAJOBRAZ PO MIŁOŚCI, recenzja książki "Monodia" [w:] Rzeczpospolita 4-5 luty 2006 s. 18
Marzanna Kielar: Monodia. Wydawnictwo Znak. Kraków 2006; str.55


"Monodia" Marzanny Bogumiły Kielar zaczyna się apokalipsą. Wierszem "Prognoza", który kasandrycznie zapowiada: "to wszystko spłonie./Nie zmieniwszy się nawet w skrypt skorup i kości". Radziłbym jednak zacząć lekturę nie od pierwszej części, pesymistycznie zatytułowanej "Po", ale od drugiej, która od jednego z wierszy nazywa się "Ona". Pod wierszami nie ma dat, czuje się jednak, że druga część powstała wcześniej. O ile pierwsza toczy się w lodowych, północnych klimatach, o tyle w drugiej mamy jeszcze lato, pojawiają sie wspomnienia dzieciństwa. Oto "zapóźniona pszczoła w żółtym kwiecie szałi/ ociera się o pylniki", a pamięć "wytapia ze żlebu minionych tygodni tamto świecenie materii", oto "wargi pachną śliwkami", a nad gorącą łachą sierpniowego dnia uwijają się "trzyszcze i dzikie pszczoły". (Co to są trzyszcze? Małe owady z rodziny biegaczowatych, z silnie rozrośniętymi żuwaczkami; Kielar lubuje się w rzadkich i starych polskich słowach).

W sumie "Monodia" jest zimna. Tak zimna, że aż parzy. Jak Ona ze wspomnianego wiersza, "która przykłada mnie do warg jak zamarzłą rzekę". Jak słowa "jestem rozpalonym lodem" w znanej piosence "Samba przed rozstaniem".

O barokowej tonacji najnowszego tomu Kielar przesądza intensywna obecność w tych wierszach śmierci. Obecność poetycko wieloznaczna, metaforyczna. Kiedy w wierszu zaczynającym się od znamiennego stwierdzenia "Śmierć urządziła w tobie legowisko" Kielar opisuje, jak śmierć "puchnie w tobie, butwieje jak pień olchy zwalony w wodę", to ciało noszące w sobie zarodek śmierci ("tkwi w tobie jak ciało w ciele")jest tu zarazem glebą. W innym wierszu podobnie: "będę całować cię/ wargami z ziemi". W utworze, który zaczyna się argumentem, jak u Sępa Szarzyńskiego ("Ta odwrócona do nas, przez nas nieoświetlona, strona życia:/ śmierć, co gniazduje w gęstwinie splątanych godzin"), na obraz śmierci jako ptaka, co "wybiera nas jak owady ze szczelin" - szczelin istnienia? - nakłada się obraz śmierci jako mrówkojada.

Świat przedstawiony w "Monodii" to świat po zagładzie. To krajobraz po miłości ( w jednym z wierszy pojawia się porównanie: "niebo [...]/ jak ciało po miłości, wyrzucone przez przypływ/ na piach"). To czas, któremu "w szczeliny i pęknięcia dni dostała się śmiertelna woda". Zastygłe, ale dziwnie pociągające piękno. Znakomity tom.

JAN ZIELIŃSKI
Marzanna Bogumiła Kielar
fot. Jarosław J. Jasiński








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie