Karol Maliszewski
Peryferia opisująca
Nowy zbiór wierszy Karola Maliszewskiego pozwala raz jeszcze przyjrzeć się charakterystycznym dla tej poezji zagadnieniom. Jak od początku, spotykamy i tutaj pytania o drogę. Jest to zaznaczone już w tytule tomu, stanowi więc pewien program. Rzeczywiście, mnóstwo tu sytuacji, w których bohater utworu idzie, pędzi, jedzie rowerem, samochodem bądź pociągiem. Jeszcze może częściej staje się świadkiem lub celem gwałtownego ruchu. Świat sypie się na niego - nagłymi obrazami natury, zjawiającymi się ludźmi, sekwencjami groteskowych albo niosących olśnienie zdarzeń. Podobnie arbitralnie jak dane z rozkładów jazdy, poeta wzywa na moment postaci z historii, literatury, filozofii (a także ze swej rodziny i sąsiedztwa). Jako partnerzy powszednich przygód poetyckich preferowane są osoby niedojrzałe, odrzucone, stające na krawędzi życia, wyzwolone więc w pewnym sensie, nie będące w stanie świadomie zakłócić spektaklu istnienia.
Ciekawy - od zarania jego twórczości - jest stosunek Maliszewskiego do przestrzeni. Jeden z najwcześniejszych tomików zatytułowany jest : „Miasteczko - prośba o przestrzeń”. Ta przestrzeń rozumiana jest topograficznie, autor ma poczucie wtłoczenia swojej miejscowości (zatem i swojej codzienności) między okoliczne wzniesienia. Jest to również swoista czasoprzestrzeń, ponieważ w owym fatalnym zaklęśnięciu czai się zewsząd kaleka przeszłość, poniemieckość, urazy dzieciństwa. Dojmująca świadomość własnego społecznego usytuowania. Ten motyw nadal pozostaje aktualny. Pracownia świata, coś z niej wybiega i wbiega. Wciąż mamy do czynienia z chwilą, przebłyskiem, wydarzeniem, które niejako rozdziera zasłonę, poszerza na moment widnokrąg. Wiersze powstają ze skrawków świata i skojarzeń - jakby z pośpiesznego rozdania kart.
Jest w tej twórczości - jako konstytutywna cecha - niezgoda na dorosłość, na dojrzałość. Jest wpisana na trwałe miasteczkowa chłopackość. Pełni funkcję stróżującego anielstwa - poprzez ciągłe odniesienia, przypomnienia, konfrontacje - weryfikuje aktualność. Jest probierzem autentyczności zachowań, emocji i myśli. Wierności sobie. Zachować swoją tożsamość, to przeciwstawić wszelkim zewnętrznym sugestiom, przeciwstawić zorganizowanej społeczności - świeżość doznań, pierwotność widzenia, plemienną lojalność. Przyświadczyć z gombrowiczowska pojmowanej niedojrzałości. Nie ufać kulturze, jako czemuś, co przychodzi gotowe, co powołuje się na sankcje z wysoka i wobec tego - w tej pełnej niespodziewanych konfiguracji dolinie - musi ulec załamaniu, rozszczepieniu, fragmentyzacji.
Maliszewski dolega, chce dolegać, jakby zakładając, że już tak tylko można dotrzeć ze swoim przesłaniem. Czytając „Rok” (podobnie jak i wcześniejsze książki tego autora, także i prozatorskie), mimo giętkości słowa, ma się wrażenie stąpania po grudzie, ledwie że po rozsypanym szkle. Świat jest pokruszony. Dostępny w napięciu kolażu, układanki, w którą wpisana jest nieprzystawalność lub brak elementów. Skutkiem ścierania się szorstkich krawędzi, błyska iskra. Pojawia się sens. Tylko poezja jest uzasadnieniem istnienia. Zza językowych, metaforycznych, wersyfikacyjnych zawikłań przeziera fundamentalne przekonanie - poezja to ja. Podniesienie głowy i bezczelne spojrzenie - skroś zaściankowe uwarunkowania i awantury niedoskonałości - wprost w Słońce. W wierszu „Zdania na wypadek śmierci” czytamy i takie: Błądzący oddech trafi na poetę lub szewca / jak Boehme; pozostawi oddźwięk.
Plebejskiego poloru tej twórczości nie zmienia wykształcenie autora. Poetycka wizja rodzi się w innym segmencie duszy. W żadnym razie nie jest to także opór materii. Autor ten pisząc o innych (sympatyzując przy tym otwarcie z podobnymi sobie) potrafi posłużyć się subtelnym językiem intelektualisty z urodzenia. Wyższą kulturę znać również w stosowanych środkach stylistycznych, w świadomości formy - gatunku, frazy i słowa. Do tego stopnia, iż wtrącane programowo obscena nabierają (poza wyjątkami) posmaku swego rodzaju kulturowej inkrustacji. Porównując ten tomik z poprzednimi, widać jak heterogeniczna substancja wiersza zyskała na jednorodności - za sprawą wyrafinowania wizji i potoczystości stylu. Metoda twórcza autora „Roku w drodze”, przypomina podejście Doryjczyków, którzy poszukując „wiedzy pewnej”, ustalili jej pierwsze zasady. Mianowicie, że wiedza pewna nie może być ogólna oraz że składać się musi ze zwartych - niepodzielnych - elementów.
Na pewno mamy do czynienia ze świadomą siebie i swojego miejsca peryferią opisującą, swoistym narzeczem, idiomem lokalności. Osobność i prowincjonalność wojażują wraz z Maliszewskim po świecie. Proszę zwrócić uwagę, jak w tej poezji jest opisywana Warszawa, jak jej centralny dworzec niewiele odbiega kolorytem od noworudzkiego sztafażu Duże miasta nie występują w naturalnej skali wielkości, są zredukowane do mało znaczących elementów, do zapisu na bilecie. Egzystują, o ile stają się przystankiem w wędrówce.
Wszelki ferment zawarty w poetyckim świecie Karola Maliszewskiego, cała jego dynamika, kalejdoskopowość pejzaży i wrażeń nie odrywa się od ciążenia wartości. Egotyzm i wytrwale pielęgnowana niepodległość spojrzenia zdaje się czynić ich ośrodkiem samego poetę. Nawet w zdaniach sugerujących niewiedzę czy niepewność kryje się poczucie własnej godności. Potrzebuję wszystkiego, by określić siebie - mógłby rzec autor jako artysta. Wszystko, cokolwiek mnie dotyczy, pomaga mi poznać, kim jestem - mógłby powiedzieć jako filozof. I jako człowiek.
Antoni Matuszkiewicz
___________________________________________________________________________
Karol Maliszewski, Rok w drodze, Wydawnictwo „Ruta”, Wałbrzych 2000.
Ciekawy - od zarania jego twórczości - jest stosunek Maliszewskiego do przestrzeni. Jeden z najwcześniejszych tomików zatytułowany jest : „Miasteczko - prośba o przestrzeń”. Ta przestrzeń rozumiana jest topograficznie, autor ma poczucie wtłoczenia swojej miejscowości (zatem i swojej codzienności) między okoliczne wzniesienia. Jest to również swoista czasoprzestrzeń, ponieważ w owym fatalnym zaklęśnięciu czai się zewsząd kaleka przeszłość, poniemieckość, urazy dzieciństwa. Dojmująca świadomość własnego społecznego usytuowania. Ten motyw nadal pozostaje aktualny. Pracownia świata, coś z niej wybiega i wbiega. Wciąż mamy do czynienia z chwilą, przebłyskiem, wydarzeniem, które niejako rozdziera zasłonę, poszerza na moment widnokrąg. Wiersze powstają ze skrawków świata i skojarzeń - jakby z pośpiesznego rozdania kart.
Jest w tej twórczości - jako konstytutywna cecha - niezgoda na dorosłość, na dojrzałość. Jest wpisana na trwałe miasteczkowa chłopackość. Pełni funkcję stróżującego anielstwa - poprzez ciągłe odniesienia, przypomnienia, konfrontacje - weryfikuje aktualność. Jest probierzem autentyczności zachowań, emocji i myśli. Wierności sobie. Zachować swoją tożsamość, to przeciwstawić wszelkim zewnętrznym sugestiom, przeciwstawić zorganizowanej społeczności - świeżość doznań, pierwotność widzenia, plemienną lojalność. Przyświadczyć z gombrowiczowska pojmowanej niedojrzałości. Nie ufać kulturze, jako czemuś, co przychodzi gotowe, co powołuje się na sankcje z wysoka i wobec tego - w tej pełnej niespodziewanych konfiguracji dolinie - musi ulec załamaniu, rozszczepieniu, fragmentyzacji.
Maliszewski dolega, chce dolegać, jakby zakładając, że już tak tylko można dotrzeć ze swoim przesłaniem. Czytając „Rok” (podobnie jak i wcześniejsze książki tego autora, także i prozatorskie), mimo giętkości słowa, ma się wrażenie stąpania po grudzie, ledwie że po rozsypanym szkle. Świat jest pokruszony. Dostępny w napięciu kolażu, układanki, w którą wpisana jest nieprzystawalność lub brak elementów. Skutkiem ścierania się szorstkich krawędzi, błyska iskra. Pojawia się sens. Tylko poezja jest uzasadnieniem istnienia. Zza językowych, metaforycznych, wersyfikacyjnych zawikłań przeziera fundamentalne przekonanie - poezja to ja. Podniesienie głowy i bezczelne spojrzenie - skroś zaściankowe uwarunkowania i awantury niedoskonałości - wprost w Słońce. W wierszu „Zdania na wypadek śmierci” czytamy i takie: Błądzący oddech trafi na poetę lub szewca / jak Boehme; pozostawi oddźwięk.
Plebejskiego poloru tej twórczości nie zmienia wykształcenie autora. Poetycka wizja rodzi się w innym segmencie duszy. W żadnym razie nie jest to także opór materii. Autor ten pisząc o innych (sympatyzując przy tym otwarcie z podobnymi sobie) potrafi posłużyć się subtelnym językiem intelektualisty z urodzenia. Wyższą kulturę znać również w stosowanych środkach stylistycznych, w świadomości formy - gatunku, frazy i słowa. Do tego stopnia, iż wtrącane programowo obscena nabierają (poza wyjątkami) posmaku swego rodzaju kulturowej inkrustacji. Porównując ten tomik z poprzednimi, widać jak heterogeniczna substancja wiersza zyskała na jednorodności - za sprawą wyrafinowania wizji i potoczystości stylu. Metoda twórcza autora „Roku w drodze”, przypomina podejście Doryjczyków, którzy poszukując „wiedzy pewnej”, ustalili jej pierwsze zasady. Mianowicie, że wiedza pewna nie może być ogólna oraz że składać się musi ze zwartych - niepodzielnych - elementów.
Na pewno mamy do czynienia ze świadomą siebie i swojego miejsca peryferią opisującą, swoistym narzeczem, idiomem lokalności. Osobność i prowincjonalność wojażują wraz z Maliszewskim po świecie. Proszę zwrócić uwagę, jak w tej poezji jest opisywana Warszawa, jak jej centralny dworzec niewiele odbiega kolorytem od noworudzkiego sztafażu Duże miasta nie występują w naturalnej skali wielkości, są zredukowane do mało znaczących elementów, do zapisu na bilecie. Egzystują, o ile stają się przystankiem w wędrówce.
Wszelki ferment zawarty w poetyckim świecie Karola Maliszewskiego, cała jego dynamika, kalejdoskopowość pejzaży i wrażeń nie odrywa się od ciążenia wartości. Egotyzm i wytrwale pielęgnowana niepodległość spojrzenia zdaje się czynić ich ośrodkiem samego poetę. Nawet w zdaniach sugerujących niewiedzę czy niepewność kryje się poczucie własnej godności. Potrzebuję wszystkiego, by określić siebie - mógłby rzec autor jako artysta. Wszystko, cokolwiek mnie dotyczy, pomaga mi poznać, kim jestem - mógłby powiedzieć jako filozof. I jako człowiek.
Antoni Matuszkiewicz
___________________________________________________________________________
Karol Maliszewski, Rok w drodze, Wydawnictwo „Ruta”, Wałbrzych 2000.
Karol Maliszewski
fot. Milena Maliszewska
fot. Milena Maliszewska
Powieść "Manekiny" odrzucona przez Wydawnictwo Literackie zainteresowała Wydawnictwo Prószyński Media. Ukazała się 9 lutego 2012.
Tomik "Ody odbite" znalazł wydawcę: Tajne Komplety, Wrocław,
marzec 2012 r.
Nowa proza wędrując po świecie, wreszcie znalazła przytulisko: "Przemyśl-Szczecin", Tajne Komplety, Wrocław, końcówka 2013
Tomik "Ody odbite" znalazł wydawcę: Tajne Komplety, Wrocław,
marzec 2012 r.
Nowa proza wędrując po świecie, wreszcie znalazła przytulisko: "Przemyśl-Szczecin", Tajne Komplety, Wrocław, końcówka 2013