Robert Rybicki
Recenzja Adama Wiedemanna z "Gram, mózgu"
Straszne dziecko

Zapytany jakiś czas temu, co takiego jest w poezji słoweńskiej, czego brakuje mi w polskiej, odpowiedziałem, że brakuje Miklavža Komelja, kogoś takiego, kto byłby w stanie stworzyć spójny system metafizyczny i konsekwentnie go realizować, kto swobodnie poruszałby się we wszystkich sferach bytu, traktując je jako teren intelektualnych poszukiwań, kto wyznaczałby przejścia między biologią a spirytualnością, dysponując ekspresją zdolną wyrazić zarówno najgłębsze przerażenie, jak i najwyższą ekstazę. Publikacja tomu „Gram, mózgu” przekonuje mnie, że to puste miejsce zajmie Robert Rybicki, dotychczas enfant terrible naszej poezji, stopniowo osiągający status twórcy wybitnego.

Rybicki przy całej swojej erudycji wydaje się wolny od wszelkich pisarskich zależności, każdy wiersz rozpoczyna w „punkcie zero poezji”, wychodząc często od wolnych skojarzeń językowych lub postmodernistycznych sentencji – stąd jego utwory miewają dość długie „rozbiegówki”, zanim ukonstytuuje się temat zasadniczy, lubią też kończyć się bez tradycyjnej puenty, jak gdyby na zasadzie wyczerpania się wątku. Wątki te jednak rozwijane i plątane są w sposób zawrotny, przy użyciu nader niekonwencjonalnych (niepoetyckich) metod, bez poszanowania uświęconych reguł literackości i zwłaszcza „kulturalności”, tak że można by powiedzieć, iż autor nie przebiera w słowach, gdyby nie fakt, że właśnie bardzo uważnie w nich przebiera.

W zasadzie to w ogóle nie są wiersze (zwłaszcza że sam poeta wyraźnie rozgranicza pisane od dużej litery „Słowo” od drukowanej kursywą i w ironicznie norwidowskiej ortografii „poezyi”), tylko gwałtowne erupcje językowej materii wydostającej się z samoświadomego i samonegującego się mózgu. Mózg, jego sposób istnienia i sposoby funkcjonowania (wobec materii, wszechświata, ciała, człowieczeństwa, cywilizacji) znajduje się tu w centrum zainteresowania, jednocześnie fascynuje i budzi obrzydzenie, jest źródłem i celem wszystkich doznań oraz myśli, które osiągając prędkość kosmiczną, wracają do niego, by znaleźć się na kamienistym dnie rozpaczy. Wiele zdań z tej książki mógłby napisać Komelj, acz z wieloma by się też pewnie nie zgodził – i na tym właśnie polega sukces Rybickiego, który własnymi ścieżkami i na własnych wehikułach dociera do efektów nieomal równorzędnych.

Adam Wiedemann
Deszczowy dzień w Krakowie.
fot. Dirk Skiba


"Motta robali", Mikołów 2005.
"Stos gitar", Warszawa 2009.
"Gram, mózgu", Poznań 2010.
"masakra kalaczakra", Poznań 2011
"Dar Meneli", Stronie Śl. 2017


W marcu 2024 wychodzi nówka: "kotlet frazy" w Wydawnictwie Wielkopolskiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu.

Autorem zdjęć kotletów jest Łukasz Jaśkiewicz.


http://miloszbiedr... - blog poety osobnego z Krakowa, MLB

https://stonerpols... - strona poetów/ek freaków, pozytywnie nakręcona strona z literatura i nie tylko

https://www.youtub... - tu macie Sonic Youth "Anagrama", który to lubiliśmy sobie odsłuchiwać z MLB


Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie