Maciej Woźniak
Adam Wiedemann o "Ucieczce z "Elei"
Woźniak (w najlepszych utworach z nowego tomu) porzuca wszelką dyskursywność, operując na wszystkich poziomach wiersza czystym językiem poezji. Jego zdania nie następują po sobie w porządku logicznym, lecz asocjacyjnym, i to na zasadzie asocjacji jak najdalszej, ledwie zarysowanej, jakkolwiek podporządkowanej całości utworu, jego (zazwyczaj bardzo finezyjnym) ekspresjom i potrzebom. Podobnie z samymi zdaniami, którym zarzucić można pewien „nadmiar metafor”: metaforyzowanie nie jest w nich jednak literackim zdobnictwem, lecz sposobem myślenia, przekształcającym każdą ewentualną „rzeczywistość” w byt paradoksalny, możliwy (jak w filozofii Andrzeja Falkiewicza) do określenia jedynie na zasadzie zderzenia dwóch (lub więcej) różnorakich „spojrzeń”. W pewnym sensie powraca tutaj Woźniak do swoich poetyckich początków, do pisanego pod patronatem Wisławy Szymborskiej „Srebrnego ołówka”, w którym paradoks panoszył się i rządził, był to jednak zawsze paradoks intelektualny, oparty na takiej czy innej „filozofijce” podpartej mechanizmem językowego żartu bądź przejęzyczenia (pamiętna „Stukająca miarowo / wielka maszyna do życia”). W „Ucieczce z Elei” dochodzi do głosu paradoks, by tak rzec, wizualny: jeśli większość tych wierszy można by nazwać opisowymi, to jednak wszystkie one są wyraziście nieprzedstawieniowe, każdy „obraz” zaprzecza swojej obrazowości, udaje się w głąb siebie i tam znika z oczu. Na ten przykład, taki ekwiwalent zapadającego zmroku: rozchełstany diament / zmienia się w lepik na zimno. „Lepik na zimno” jest terminem technicznym (i zresztą zaraz dowiadujemy się, że posmarowano nim fundamenty, zanim rzeczy stanęły na nich), aczkolwiek wykorzystany został jego „nieuświadomiony” metaforyczny potencjał, zderzony z młodopolsko wręcz ekscentryczną metaforą dnia, co daje w efekcie polistylistyczny konglomerat sensów, rozpięty między czystą wrażeniowością, scjentyzmem i eschatologią. Albo taka „Mandala z liści na dnie” - w zasadzie przepisany na jesienne i wędkarskie okoliczności Miłoszowski „Dar”, niby nic nadzwyczajnego, ale jak pięknie błyszczą w niej pojawiające się niewymuszenie „dukaty”, ewokując ekonomię znaleziska i piractwa, dla Woźniaka jako znawcy muzyki mającą zapewne jeszcze dodatkowe (kryminalne?) sensy.
Adam Wiedemann ("Wakat", wiosna 2011)
Adam Wiedemann ("Wakat", wiosna 2011)
Maciek Woźniak
fot. EW
fot. EW
"Wszystko jest cudze", Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2005
"Iluzjon", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008
"Ucieczka z Elei", WBPiCAK w Poznaniu, 2010
"Six Polish Poets", Arc Publications, Londyn 2008