Maciej Woźniak
Marcin Orliński o "Iluzjonie"
Skąd bierze się świat? Z obrazów, które wyświetlają się przed oczami, a więc z potocznych rejestrów codzienności? Czy raczej ze spojrzenia do wewnątrz, z gabinetu luster po drugiej stronie oka? Akt poznania to skomplikowany proces, z którego nie sposób wydzielić jeden element bez utraty całości. A jednak Maciej Woźniak próbuje to robić w swoim ostatnim tomie wierszy "Iluzjon". Kiedy już przez chwilę wydaje się nam, że treści obiektywne wypierane są przez czystą immanencję, nagle okazuje się, że ruch wyobraźni zostaje zanegowany w imię kolejnych obrazów z doświadczenia codziennego.
W pierwszej chwili ta naprzemienność nieco dziwi. Potem denerwuje. Bo jeśli w jednym wierszu poeta buduje obrazy zupełnie fantastyczne, z nieograniczoną niemal dowolnością obracając metafizyczne porządki, to nadmiar konkretów w następnym wydaje się po prostu niepotrzebny. A jednak jest coś, co spaja książkę i każe zrewidować wątpliwości. Mam na myśli rytm i melodię wiersza. O ile bowiem w pierwszych tomikach nie było ich słychać tak wyraźnie, o tyle w "Iluzjonie" stają się istotnym elementem poetyckiego zamysłu. Jeżeli wiersz jest iluzjonem, to możemy się po nim spodziewać wszystkiego: zarówno iluzji obiektywizmu, jak i iluzji subiektywizmu.
(...)
Woźniakowi udaje się połączyć elementy różnych poetyk. Przede wszystkim właśnie z pomocą rymu i rytmu, które choć daleko odbiegają od standardów klasycznych, to zdradzają powinowactwo z nimi. Nowe wiersze Woźniaka bardzo często opierają się na powtózeniach i rymach wewnętrznych, dzięki którym słowa zaczynają się kołysać swobodnie i lekko. Czemu ta melodyjność wydaje mi się tak ważna? Z dwóch powodów. Po pierwsze, w znaczący sposób odróżnia autora "Iluzjonu" od większości poetów średniego i młodego pokolenia, którzy wyżej niż słuch cenią wzrok lub sens. Po drugie, dźwięk nadaje tym wierszom brzmienie oryginalne i niepowtarzalne. Maciej Woźniak, podobnie jak m.in. Dariusz Suska czy Joanna Mueller, decyduje się na sola i partie samodzielne, nawet jeśli chwilami melodia zmienia się w melodyjkę, np. w stylu Marcina Świetlickiego lub Jacka Podsiadły.
(...)
Poetyzowanie Woźniaka może okazać się osobliwą, niesystematyczną próbą epistemologiczną, której produktem będzie podmiot migotliwy i metafizycznie miękki. Jak zauważył kiedyś (i przy innej okazji) Tomasz Mizerkiewicz: Najważniejsze odkrycie i pytanie, wokół którego krąży myśl Woźniaka, dotyczy świadomości. Poeta przeczuwa, że jaźń jest czymś mniej niż osobą, po prostu czymś innym niż personą. Percepcja "ja" lirycznego nie ogarnia obserwowanego przedmiotu, ale dostosowuje się do niego. Gdy zajrzymy np. do kabiny "Peep show", sporo dowiemy się nie tyle o ludzkich skłonnościach czy społecznym zagadnieniu rozbierania się za pieniądze, ile o naturze samego wzroku:
(...)A szyba nie jest
pomiędzy. Ona jest wcześniej,
przed okiem. Zanim się zacznie
wzrok. Kiedy się kończy wzrok,
są ciemności. W nich się nie tańczy.
Marcin Orliński ("Arterie", lipiec 2009)
W pierwszej chwili ta naprzemienność nieco dziwi. Potem denerwuje. Bo jeśli w jednym wierszu poeta buduje obrazy zupełnie fantastyczne, z nieograniczoną niemal dowolnością obracając metafizyczne porządki, to nadmiar konkretów w następnym wydaje się po prostu niepotrzebny. A jednak jest coś, co spaja książkę i każe zrewidować wątpliwości. Mam na myśli rytm i melodię wiersza. O ile bowiem w pierwszych tomikach nie było ich słychać tak wyraźnie, o tyle w "Iluzjonie" stają się istotnym elementem poetyckiego zamysłu. Jeżeli wiersz jest iluzjonem, to możemy się po nim spodziewać wszystkiego: zarówno iluzji obiektywizmu, jak i iluzji subiektywizmu.
(...)
Woźniakowi udaje się połączyć elementy różnych poetyk. Przede wszystkim właśnie z pomocą rymu i rytmu, które choć daleko odbiegają od standardów klasycznych, to zdradzają powinowactwo z nimi. Nowe wiersze Woźniaka bardzo często opierają się na powtózeniach i rymach wewnętrznych, dzięki którym słowa zaczynają się kołysać swobodnie i lekko. Czemu ta melodyjność wydaje mi się tak ważna? Z dwóch powodów. Po pierwsze, w znaczący sposób odróżnia autora "Iluzjonu" od większości poetów średniego i młodego pokolenia, którzy wyżej niż słuch cenią wzrok lub sens. Po drugie, dźwięk nadaje tym wierszom brzmienie oryginalne i niepowtarzalne. Maciej Woźniak, podobnie jak m.in. Dariusz Suska czy Joanna Mueller, decyduje się na sola i partie samodzielne, nawet jeśli chwilami melodia zmienia się w melodyjkę, np. w stylu Marcina Świetlickiego lub Jacka Podsiadły.
(...)
Poetyzowanie Woźniaka może okazać się osobliwą, niesystematyczną próbą epistemologiczną, której produktem będzie podmiot migotliwy i metafizycznie miękki. Jak zauważył kiedyś (i przy innej okazji) Tomasz Mizerkiewicz: Najważniejsze odkrycie i pytanie, wokół którego krąży myśl Woźniaka, dotyczy świadomości. Poeta przeczuwa, że jaźń jest czymś mniej niż osobą, po prostu czymś innym niż personą. Percepcja "ja" lirycznego nie ogarnia obserwowanego przedmiotu, ale dostosowuje się do niego. Gdy zajrzymy np. do kabiny "Peep show", sporo dowiemy się nie tyle o ludzkich skłonnościach czy społecznym zagadnieniu rozbierania się za pieniądze, ile o naturze samego wzroku:
(...)A szyba nie jest
pomiędzy. Ona jest wcześniej,
przed okiem. Zanim się zacznie
wzrok. Kiedy się kończy wzrok,
są ciemności. W nich się nie tańczy.
Marcin Orliński ("Arterie", lipiec 2009)
Maciek Woźniak
fot. EW
fot. EW
"Wszystko jest cudze", Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2005
"Iluzjon", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008
"Ucieczka z Elei", WBPiCAK w Poznaniu, 2010
"Six Polish Poets", Arc Publications, Londyn 2008