Bartosz Konstrat
Recenzja thanatos jeans - Adam Wiedemann Arte nr 3(3) 2006
Takich debiutantów jak Konstrat przyjemnie jest poczytać, Konstrat to bowiem debiutant z charakterem i nawet jeśli pod koniec książki charakter ten trochę nam się przejada, to jednak jesteśmy zadowoleni, że nie musimy biadoląc szukać w niej czegoś, co by ją odróżniało od książek rówieśników albo starszaków, czy choćby spodobało nas się osobiście. Taka potrzeba tutaj nie zachodzi, ten tom nie musi nam się podobać, abyśmy docenili jego wartość, różni się zaś już na pierwszy rzut oka.
Już pierwszy wiersz tytułowego cyklu thanatos jeans jest wierszem świetnym, mocnym i bardzo charakterystycznym. Widzimy tu tendencję do zdyscyplinowanego zestawiania bardzo długich i bardzo krótkich wersów, rozlewnych inkantacji i ostro puentujących dopowiedzeń (tendencja ta ulegnie wzmożeniu w następujących z kolei psalmoidach z cyklu bez nadziei i bez lęku a swój wariant manierystyczny osiągnie w trzech sonetach), widzimy zdolność budowania spójnej i sugestywnej sytuacji lirycznej, jak też potrzebę umieszczania rzeczy w jakimś bladym, jak gdyby jarzeniowym, czy może trupim świetle, które z nich wydobywa niepokojące trzewia. I fascynację dzieciństwem jako etapem zapoznawania się z nieodwracalnością, której docelowym niejako efektem jest oczywiście śmierć. Dalej (w tym pierwszym cyklu) jest wciąż tak samo dobrze, lub nawet coraz lepiej, zwłaszcza w wierszu linienie, gdzie zwykły owad pod kurtką przenosi nas (bez zbytniej zresztą słownej ostentacji) na wyżyny angelologii.
Trochę gorzej robi się we wspomnianych psalmoidach, wciąż zresztą bardzo charakterystycznych i niebywałych, stopniowo jednak powtarzalność chwytów staje się nieco nużąca, obrazy przestają działać na wyobraźnię i tylko przelewają się leniwie. Końcowe natomiast sonety to już autoparodia, zrobiona zresztą świadomie i biegle (...) (Trzeba skądinąd wspomnieć, iż są to wiersze napisane specjalnie na konkurs, i zresztą ten konkurs wygrały)
Adam Wiedemann
Arte nr 3(3) 2005
Już pierwszy wiersz tytułowego cyklu thanatos jeans jest wierszem świetnym, mocnym i bardzo charakterystycznym. Widzimy tu tendencję do zdyscyplinowanego zestawiania bardzo długich i bardzo krótkich wersów, rozlewnych inkantacji i ostro puentujących dopowiedzeń (tendencja ta ulegnie wzmożeniu w następujących z kolei psalmoidach z cyklu bez nadziei i bez lęku a swój wariant manierystyczny osiągnie w trzech sonetach), widzimy zdolność budowania spójnej i sugestywnej sytuacji lirycznej, jak też potrzebę umieszczania rzeczy w jakimś bladym, jak gdyby jarzeniowym, czy może trupim świetle, które z nich wydobywa niepokojące trzewia. I fascynację dzieciństwem jako etapem zapoznawania się z nieodwracalnością, której docelowym niejako efektem jest oczywiście śmierć. Dalej (w tym pierwszym cyklu) jest wciąż tak samo dobrze, lub nawet coraz lepiej, zwłaszcza w wierszu linienie, gdzie zwykły owad pod kurtką przenosi nas (bez zbytniej zresztą słownej ostentacji) na wyżyny angelologii.
Trochę gorzej robi się we wspomnianych psalmoidach, wciąż zresztą bardzo charakterystycznych i niebywałych, stopniowo jednak powtarzalność chwytów staje się nieco nużąca, obrazy przestają działać na wyobraźnię i tylko przelewają się leniwie. Końcowe natomiast sonety to już autoparodia, zrobiona zresztą świadomie i biegle (...) (Trzeba skądinąd wspomnieć, iż są to wiersze napisane specjalnie na konkurs, i zresztą ten konkurs wygrały)
Adam Wiedemann
Arte nr 3(3) 2005
Bartosz Konstrat
fot. Mariusz Mazur
fot. Mariusz Mazur
dzika kość, encyklopedia utraconych szans - mój nowy tom ukazał się w grudniu 2013.