Michał Murowaniecki
Weronika Stępkowska i Bartosz Sadulski o "Punctum"
EPIZODYCZNOŚĆ JAKO TECHNIKA SURVIVALU

Wydany w 2008 r. tomik „Punctum” jednego z najciekawszych młodych łódzkich poetów Michała Murowanieckiego czytać można jako, bogato ilustrowany literackimi smakowitościami, blog z egzystencjalnej podróży. Zaczyna się ona w niepokoju sypialnym, później następują: jazda pociągiem bez nadzoru przeplatana z siedzeniem na schyłku; rodzime bagdady, w których wybuchł ojciec, a po matkę przyjechały syreny; quasi-dziecięce „zabawy grozy” (studnia i wahadło) ; nieznośna i pociągająca zarazem monotonia (braku) przeżyć (klocki? jeden zestaw składany do bólu.); surrealistyczne pogawędki zapamiętane z pub.lic relations; nie wyraźne (wręcz przedziwnie!) widoki oglądane we wstecznych lusterkach… I jeśli udaje się ocalić z tej podróży coś, co daje nam spać spokojnie, to jest tym, pozwalająca jednocześnie głęboko przeżywać chwile i zachować do nich dystans, epizodyczność jako technika survivalu. To dzięki niej, z każdego miejsca w czasoprzestrzeni wysłać możemy post – powidokówkę, np. taką, na której nasz słaby punkt wyjścia zobaczyć możemy pod postacią nostalgicznego detalu, ukruszonego pocałunkiem zęba.

Weronika Stępkowska, łódzka poetka
http://www.pulsmiast.pl/pl/artykul/popkultura-czy-poikultura-o-lodzkiej-poezji.html



MOKRE PUSTYNIE

Michał Murowaniecki jest z Łodzi, gdzie podobno czczony jest Przemysław Owczarek i wszyscy chcą pisać jak on. Podobno podpatrzył coś u Owczarka Miniak i zaczął wygrywać, do inspiracji poezją autora „Rdzy” przyznaje się Rafał Gawin, w konsekwencji dykcja łódzka rozdaje karty i spija śmietankę, bo przecież Murowaniecki za „Punctum” dostał Dżonkę 2008. O ślepy epigonizm oskarżyć go nie sposób, z tym większą uwagą warto przyjrzeć się „Punctum” i poznać istotę sprawy.

Tom podzielono na dwie części: „świat przestawiony” i „powidokówki”. W przypadku pierwszej części mamy do czynienia z przestawieniem perspektywy; punkt widzenia jest bliżej nieokreślony, peel zdaje się być na zewnątrz opisywanych wydarzeń, ale bynajmniej nie sprawia wrażenia biernego obserwatora – mimo że jak pisze w wierszu „tort”: „na zewnątrz nie ma nic do opisania”, to w jego świecie dzieją się rzeczy zwyczajne, które przyobleczone w metaforę nabierają charakteru wydarzeń bezprecedensowych.

Charakterystyczne jest dla Murowanieckiego rozpoczynanie wierszy od surowego opisu prowadzonego przy pomocy krótkich zdań, czasem wręcz równoważników które starają się uchwycić cząstkę tego „przestawionego świata”. Powtarzalność takiej czynności opisywania szybko staje się dla czytelnika monotonna, a same teksty swoimi otwarciami nie zaskakują, mimo sporej nadwyżki estetycznej: „wiatraki, szklanka kawy przenosi światło / na spocony blat biurka” („lato z radiem”) – w tym krótkim wejściu poetyzm goni poetyzm, a wszystko sprawia wrażenie lekkiej sztampy: kawa, światło plus metafora dopełniaczowa sprawiają, że czytelnik zostaje postawiony w trudnej sytuacji tego, który doświadcza podobnych „wydarzeń” codziennie. Podobnych wejść jest w tym tomie więcej: sierpień, przed południem. słońce łamie promienie / okomin elektrowni”. Sucha faktografia jest charakterystyczna dla Murowanieckiego – te liryczne sprawozdania nie zaskakują, ale też nie są nachalne w swoim obrazowaniu. Kredka Murowanieckiego jest cienka, a sam autor uważa, żeby nie przesadzić, co nieraz skutkuje opisem znacznie ciekawszym, jak w wierszu „tratwa”, który choć rozpoczyna się sztampowo, to nie jest w stanie zgasić perły zdania „dzieciaki ciągną chmury / na linkach, strużki wsiąkają w plastry asfaltu” – taka metaforyka pozwala się zatrzymać nad dyskretnie pociągniętym obrazem, w którym bezkresność chmur łączy się z ograniczeniem asfaltu – Murowaniecki nieustannie próbuje godzić żywioły. W „tratwie” po czterowersie deskrypcyjnym następuje czterowers bardziej refleksyjny: pojawiają się piersi, komputer, telefon i taksówka; przeciwstawienie sobie dwóch tak różnych obrazów nie powoduje estetycznego zgrzytu, a raczej poczucie satysfakcji, że poeta wychodzi ponad metaforyczną rejestrację faktów, z którą zdarza mu się przesadzić – podobnie jak z przeszarżowanymi metaforami; „stoły łamie w kościach” czy„pociąg roztrąbi wieczór” z wiersza „abort: blank” to zdecydowanie przesadzone obrazy, nad którymi jednakowoż wolałbym się nie znęcać, i poświęcić miejsce perspektywie, która – dzięki swojej nieokreśloności – fascynuje i pozwala oglądać świat łódzkiego poety z wielu stron. Obrazy pokrywają się, pojawia się paralaksa i w wierszu „przedsen o pogubionych jezdniach” czytamy: „gdziekolwiek zerknę // jestem na tej samej nieruchomej wyspie” – nieruchomość jest pozorna, bowiem nakazuje wyostrzyć zmysły i dostrzegać zmienności, aby nie popaść w rutynę: „nocą powywracało wszystkie donice. niektóre kwiatki / zaczynają gnić. inne wpadają w otwarte blizny, / jak w chmurach – to się wzięło z obrazu” („prolegomena do wyjścia”) – w tym fragmencie perspektywa odsyła nas od rozbitych doniczek do obrazu w sposób dynamiczny i jest to dynamika utrzymana w całym tekście, który dla „świata przestawionego” zdaje się być kompasem, a pointa „już każą wyjmować migawki” jest kolejnym przesunięciem perspektywy, bo nie wiemy kto komu rozkazuje, o jakie migawki chodzi i w tej niepewności przechodzimy do drugiej części tomu: „powidokówki (pocztówki z dystansu)”, w których perspektywa jeszcze częściej się łamie i przesuwa. Murowaniecki pisze „w kałużach rozrasta się płynny widnokrąg” („trasa przelotowa”) i już wiemy, że znowu będzie próbował nas lekko zwodzić, ściągać na metaforyczne wydeptane ścieżki, żeby ostatecznie zaskoczyć estetyczną niespodzianką. Dobrze czuje się też w krótkich, lirycznych wierszach, takich jak „Zwrot kosztów podróży”, gdzie miłosne wyznanie nie przekracza granicy banału – cienka kreska liryzmu jest dobrze, oszczędnie poprowadzona: „pokoik na piętrze, kolonie kurzu pod łóżkiem, a na nim ty, / w kusym ręczniku, który odsłania pośladki. / właśnie w takich chwilach czuję, że warto // przyjeżdżać”. Tekst ten należy analizować jako swoistą antytezę wiersza „nie zwracamy kosztów podróży”, z interesującą, plastyczną pointą: „wciskam prześcieradło pod materac, / dostrzegam na mim plamę. przybiera kształt Malty”. Warto docenić takie perełki tym bardziej, że w wierszu „rozsypanka” z pierwszej części tomu, pisał Murowaniecki: „wierzę, że trafię w sedno / bezpuentnie’ – z pewnością nie jest on poetą tanich, populistycznych chwytów, lecz spokojnej, lirycznej i metaforycznej narracji, która tak charakterystyczna jest dla Owczarka. Szczególnie w drugiej części jawi się jako autor skłonny do refleksji, do zapisów mających charakter konfesyjny, czasem dowcipnie erotyczny („poczuj mnie / dziś inaczej. włącz wibracje. będę puszczał długie sygnały”), ale ostatecznienie zapomina o poetyzowaniu, stylizowaniu języka na dziki i plastyczny, co w momentach zbytniego nagromadzenia metafor, krótkich równoważników wprowadza zbędny naddatek, bo przecież wystarczy powiedzieć: „o tej godzinie jezioro kładzie sobie mgłę na twarzy”, po co dodawać „i wygładza zmarszczki” („trzecie dno. medytacja”)? Nie zmienia to faktu, że to debiut niebanalny, pełen niepokojących obrazów, pocztówek z „mokrych pustyni” i „łodzi fabrycznej”.

Bartosz Sadulski o "Punctum"
http://www.magazyn-cegla.net
Michał Murowaniecki
fot. arch. autora


Punctum (SLKKB, Łodź 2008)
Spięcie (SPP OŁ, Łódź 2010)
Owoce noża (Kwadratura, Łódź 2012)
Stratosfera (WBPiCAK, Poznań 2018)
Ojce (SPP OŁ,Łódź 2020)


"Stratosferę" zakupić można na stronie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Poznaniu (link w sekcji poniżej) lub w księgarniach wskazanych przez wydawnictwo.

"Owoce noża" dostępne w księgarni serwisu Poezja-Polska.pl (link poniżej).

Wszystkie tomiki dostępne również po kontakcie z autorem: m.murowaniecki@gmail.com




Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie