Paweł Sarna
Wieczór nie w Lans, ale blisko
I jest tak blisko do domu. Wieczór
przetarty w rudym gąszczu, i w drodze
nie liczy się mostów i trudno uwierzyć,
jaki człowiek może być brudny
w czasie podróży.
Nie grozi nam żaden most, żadne kołysanie się,
nawet uśmiech mostu i słabość mostu,
jego humory, i wreszcie to, co najgorsze
– jego narzekania
głośne, szczególnie te usprawiedliwione (bo wszystko to
z powodu chwiejności naszej. Mostu
zawał). A jednak, chociaż nie wpadło się
do rzeki i dziś zupełnie nam to nie grozi,
bo nie pójdziemy tamtędy,
i chociaż idziemy po głuchym i cichym, w gąszczu,
„uważaj – mówię – tutaj jest grząsko”, pojawia się
(nagle jak wystrzał, kiedy się łamie
gałązka, na którą staniesz)
przepaść biała, albo to tylko białe kamienie na dnie.
Przestrzeń. I wystrzał, gdzieś pomiędzy.
I już, jakby się szło przez most,
bo nie wiesz przecież,
czego chcesz, ale wiesz dobrze,
czego już nie chcesz, kroki strzelają, i to też jest piękne.
A potem można myśleć już tylko o tym,
przynajmniej ja mogę, że jednak nie wpadło się do rzeki,
pomimo jej ciągłej bliskości.
Zupełnie jakby się szło przez most.
przetarty w rudym gąszczu, i w drodze
nie liczy się mostów i trudno uwierzyć,
jaki człowiek może być brudny
w czasie podróży.
Nie grozi nam żaden most, żadne kołysanie się,
nawet uśmiech mostu i słabość mostu,
jego humory, i wreszcie to, co najgorsze
– jego narzekania
głośne, szczególnie te usprawiedliwione (bo wszystko to
z powodu chwiejności naszej. Mostu
zawał). A jednak, chociaż nie wpadło się
do rzeki i dziś zupełnie nam to nie grozi,
bo nie pójdziemy tamtędy,
i chociaż idziemy po głuchym i cichym, w gąszczu,
„uważaj – mówię – tutaj jest grząsko”, pojawia się
(nagle jak wystrzał, kiedy się łamie
gałązka, na którą staniesz)
przepaść biała, albo to tylko białe kamienie na dnie.
Przestrzeń. I wystrzał, gdzieś pomiędzy.
I już, jakby się szło przez most,
bo nie wiesz przecież,
czego chcesz, ale wiesz dobrze,
czego już nie chcesz, kroki strzelają, i to też jest piękne.
A potem można myśleć już tylko o tym,
przynajmniej ja mogę, że jednak nie wpadło się do rzeki,
pomimo jej ciągłej bliskości.
Zupełnie jakby się szło przez most.
♦ Epoka
♦ Ruskie
Paweł Sarna (stylizowany na Jerzego Połomskiego)
fot.
fot.
"Biały OjczeNasz" (Kraków 2002)
"Czerwony żagiel" (Kraków 2006)
"Przypisy do nicości. Poezja Zbigniewa Bieńkowskiego" (Mikołów 2010)