Justyna Radczyńska
5 wierszy Tali Latowicki
Pantum na pogrzeb mojego ojca

Smutek wisiał w powietrzu jak mleczny pył
sierpniowego chamsinu.
Moja nauczycielka fortepianu
stała w rogu pokoju gościnnego i płakała.

Nikt nie podszedł by ją pocieszyć.
Smutek wisiał w powietrzu jak mleczny pył.
Stałam i patrzyłam na siebie.
Moja nauczycielka fortepianu

odwróciła się, ściskała okulary w dłoni.
Nikt nie podszedł by ją pocieszyć.
Wszyscy byli zajęci lamentowaniem.
Stałam i patrzyłam na siebie.

Nikt nie podszedł by ją pocieszyć,
moją nauczycielkę fortepianu.
Stałam i patrzyłam na siebie.
Smutek wisiał w powietrzu jak mleczny pył.



Portret (tytuł tymczasowy)

Co widzą oczy
tego mi nie opowiadają.
Próbowałam usłyszeć, bezskutecznie,
nie mam do tego talentu.

Gdybym była owadem
mogłabym widzieć wiry
gorącego powietrza
i kolory w ciemności.

A tak ledwo pamiętam
co było na tym polu zanim zbudowano dom.

Moje drogie uszy
są na raz
postawione jak u kota
od ciągłych wrażeń,
odbierania podskórnych drżeń,
wibracji powietrza na poziomie dźwięków:
nacisków mięśni na kość ramienia
gdy rękaw zsuwa się w ruchu twojej dłoni
sięgającej do mojej szyi
szelestu odwracającego się ciała,
tykania serca,
twoich przyspieszonych oddechów
i wstrzymywanych.


Chcę nauczyć opuszkę
palca mojej prawej dłoni
widzenia.
Chciałabym żeby miała małe, szpiegujące oczka
i badała nimi gdzie dokładnie na czole zaczyna się zmarszczka,
jaką ma głębokość
i co się dzieje na skórze koło ucha
gdy jej dotykam.

W tym celu ćwiczyłam go
(ten palec)
nie przytulałam, nawet nie dotykałam,
powstrzymywałam się milimetr nad.



***

1.
Pod drżącymi powiekami
rozcina ciemność blady zarys kości
delikatnie jak ptak.

2.
Pies siedzi pod drzwiami serca.
Drapie je i drapie.



***

Powolność, z którą odkrywa cię światło o poranku
nagą i przyćmioną jak moje spojrzenie
po gorzkich bitwach twoich snów.
W dotyku masz delikatną skórę,
głaszczę twój jasny cień.

Przy stole
boli mnie głowa jak zmęczone słońce.
Kawa, którą przygotowałaś igra ze światłem,
z wrzącej wody w ciszy unosi się para
bez pytań i wymagań.

Zbieram chwile skrupulatnie
jak zazdrosny kochanek.



Requiem dla kochanki, która odeszła


Gdy deszcz drży
na chodnikach pulsujących światłem,
myślę żeby stracić dziś cnotę.
Szczęście jest tak wielkie, że
utopiłabym się w kropli.
On się zgodzi. Jest zdesperowany.
Widziałam jak się gorzko śmiał
jakby wszyscy zmarli
położyli mu rękę na ramieniu.
Upijemy się i potłuczemy szyjki butelek,
a ja zapomnę, zapomnę.
Justyna Radczyńska
fot.








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie