Adam Wiedemann
Peter Semolič, Afera berlińska
I podczas kiedy Roger Waters
starał się zebrać po pięć funtów
(lub dziesięć dolców) na każdą ofiarę
wojen tego stulecia, nieopodal
miała miejsce kalwaria
ludu ciem, którym mocne
reflektory i promienie laserowe
zmyliły kompas made in nature,
na skutek czego księżyc, ich drogowskaz
przez tysiąclecia mroku, zmienił się
w jedną z tysiąca zwyczajnych żarówek,
do których tłumnie poprzylatywały,
grzały się na nich, potem gotowały,
wreszcie upiekły, tak że nawet cienie
ich drobnych ciałek nie padały na to,
co na widowni było i na scenie.
Jedyne z tego płynie pocieszenie,
że się być może spełniało marzenie,
idące z pokolenia w pokolenie:
gdy się stykały z rozżarzonym szkłem
reflektorów, sądziły, że to księżyc i
nie są jak setki ich dziadków i babć
opadłe z sił nad polem, nad pastwiskiem, nad
popadającą w zaniedbanie wsią,
podczas swojego powolnego lotu
w kierunku niedosiężnej srebrnej tarczy,
która codziennie obejmuje rządy
nad nocnym niebem i życiem tych drobnych,
kruchych motyli.
Adam Wiedemann
fot. Zbigniew Bielawka
fot. Zbigniew Bielawka