Marcin Orliński
Pomyśleć nic (cz. 2)
(...)
„Jest płynące”. To przecież spotkanie Platona z Heraklitem, a być może i z Heideggerem. To przecież zderzenie tożsamości z różnicą. Istnienie zmienia się, migocze, płynie. Ale także biegnie. Jak zauważa Paweł Próchniak, „Bieg bez zatrzymania jest bowiem samą istotą istnienia. Jest esencją bycia w świecie. Jest wszystkim. I jest – zamiast wszystkiego. To dlatego podpowiada pamięci i słowom. Podpowiada życiu. Spina myśl – drażni ją i popędza. Podążające za nią wiersze próbują biec równie szybko”.
Warto jednak zauważyć, że ten wiersz nie opisuje istnienia. Nie stanowi również jego epifanii. Raczej próbuje stać się zarysem relacji, w którą krótka chwila teraźniejsza („jest”) może wejść ze światem. Jednocześnie słowo „jest” zdaje się wyznaczać uniwersum swoich zmiennych. Spostrzec, że „coś jest”, to również stwierdzić, że czegoś (innego) nie ma. To także zauważyć granice i cechy tego, co spostrzeżone. Ale również – granice i cechy samego spostrzeżenia. Co jednak najbardziej charakterystyczne, nie tylko zresztą dla tego wiersza, Miłobędzkiej raczej nie interesuje odpowiedź na metafizyczne pytanie: „co?”, a zaledwie na ontologiczne lub epistemologiczne pytanie: „jak?”. „Świat z Tobą”, puentuje. Czy zatem kształt rzeczywistości tak bardzo zależy od naszych narzędzi poznawczych? A może poetka pozdrawia po prostu czytelnika, tak jakby mówiła: Bóg z Tobą, trzymaj się, trzymaj się świata?
Zarejestrować trajektorię fotonu – to jedno. A uświadomić sobie, że przestrzeń wypełniona jest przede wszystkim próżnią – to drugie. Właśnie tym różni się bowiem świat w skali makroskopowej od świata w skali mikro. Świadomość nicości towarzyszy zresztą Miłobędzkiej od dawna i nierzadko stanowi główną tkankę jej poezji. I być może – jeśli posłużyć się językiem filozofów – stanowi również substancję jej świata. Słowa na kartce są bowiem właśnie jak te cząstki, z których składa się materia – działają na siebie mimo olbrzymiej odległości. A u Miłobędzkiej, wbrew temu, co twierdził Leibniz, świat raczej nie jest niż jest. Prawie puste kartki w tomiku, na których z rzadka pojawiają się słowa, świadczą o tym chyba najlepiej.
Kiedy mówi się o elementarnych aspektach języka i rzeczywistości, trudno przejść do tak ogólnej i rozbudowanej figury, jaką jest człowiek. Bo człowieka u Miłobędzkiej w istocie nie ma. Co jest? Jest „biegnące”, jest „Ty”, tajemniczy desygnat drgający między zaimkiem i przysłówkiem. Jest mówienie do drugiej osoby i jest pragnienie jej obecności („jesteś samo śpiewa”). Są też ślady ludzkiego świata, z którymi nie za bardzo wiadomo, co zrobić: miasta, domy, ogrody, suknie, ścieżki i piasek. Poetka nie scala jednak części w jedną całość. Woli kroczyć po odłamkach:
Podsumowując, poezja Miłobędzkiej to parada skreśleń i niedookreśleń. A właściwie tego, co pomiędzy nimi. Prawdziwy warsztat demiurga. Porównanie do fizyki cząstek elementarnych wydaje mi się trafne z jeszcze jednego powodu. Otóż mechanika kwantowa zburzyła logiczny obraz świata, jaki panował w nauce od czasów Newtona. Podważyła nasze logiczne i ontologiczne podstawy myślenia o widzialnym świecie. Świat pod mikroskopem jawi się przecież jako przestrzeń dziwnych zdarzeń i zderzeń. To splot energetycznych włókien, targanych siłami nieznanymi i potężnymi, których nie ima się żadna prosta arytmetyka. Tę mikroskopowość dostrzegł już zresztą kiedyś Karol Maliszewski, jednak dla niego miała ona chyba wymiar bardziej egzystencjalny: „I kiedy jest się – tak jak bohaterka – po drugiej stronie, to widzi się nasz światek jak pod mikroskopem. Widzi się ludzkie figurki, w tym swoją własną odartą już z nazw i przyzwyczajeń, imion i ubrań, widzi się sznurki, którymi pociągają niezbyt jawne i niezbyt pewne dłonie”.
„Jest płynące”. To przecież spotkanie Platona z Heraklitem, a być może i z Heideggerem. To przecież zderzenie tożsamości z różnicą. Istnienie zmienia się, migocze, płynie. Ale także biegnie. Jak zauważa Paweł Próchniak, „Bieg bez zatrzymania jest bowiem samą istotą istnienia. Jest esencją bycia w świecie. Jest wszystkim. I jest – zamiast wszystkiego. To dlatego podpowiada pamięci i słowom. Podpowiada życiu. Spina myśl – drażni ją i popędza. Podążające za nią wiersze próbują biec równie szybko”.
Warto jednak zauważyć, że ten wiersz nie opisuje istnienia. Nie stanowi również jego epifanii. Raczej próbuje stać się zarysem relacji, w którą krótka chwila teraźniejsza („jest”) może wejść ze światem. Jednocześnie słowo „jest” zdaje się wyznaczać uniwersum swoich zmiennych. Spostrzec, że „coś jest”, to również stwierdzić, że czegoś (innego) nie ma. To także zauważyć granice i cechy tego, co spostrzeżone. Ale również – granice i cechy samego spostrzeżenia. Co jednak najbardziej charakterystyczne, nie tylko zresztą dla tego wiersza, Miłobędzkiej raczej nie interesuje odpowiedź na metafizyczne pytanie: „co?”, a zaledwie na ontologiczne lub epistemologiczne pytanie: „jak?”. „Świat z Tobą”, puentuje. Czy zatem kształt rzeczywistości tak bardzo zależy od naszych narzędzi poznawczych? A może poetka pozdrawia po prostu czytelnika, tak jakby mówiła: Bóg z Tobą, trzymaj się, trzymaj się świata?
Zarejestrować trajektorię fotonu – to jedno. A uświadomić sobie, że przestrzeń wypełniona jest przede wszystkim próżnią – to drugie. Właśnie tym różni się bowiem świat w skali makroskopowej od świata w skali mikro. Świadomość nicości towarzyszy zresztą Miłobędzkiej od dawna i nierzadko stanowi główną tkankę jej poezji. I być może – jeśli posłużyć się językiem filozofów – stanowi również substancję jej świata. Słowa na kartce są bowiem właśnie jak te cząstki, z których składa się materia – działają na siebie mimo olbrzymiej odległości. A u Miłobędzkiej, wbrew temu, co twierdził Leibniz, świat raczej nie jest niż jest. Prawie puste kartki w tomiku, na których z rzadka pojawiają się słowa, świadczą o tym chyba najlepiej.
Kiedy mówi się o elementarnych aspektach języka i rzeczywistości, trudno przejść do tak ogólnej i rozbudowanej figury, jaką jest człowiek. Bo człowieka u Miłobędzkiej w istocie nie ma. Co jest? Jest „biegnące”, jest „Ty”, tajemniczy desygnat drgający między zaimkiem i przysłówkiem. Jest mówienie do drugiej osoby i jest pragnienie jej obecności („jesteś samo śpiewa”). Są też ślady ludzkiego świata, z którymi nie za bardzo wiadomo, co zrobić: miasta, domy, ogrody, suknie, ścieżki i piasek. Poetka nie scala jednak części w jedną całość. Woli kroczyć po odłamkach:
oddziel jasne od słońca
biegnie od drogi
twoje od moje
moje od?
Podsumowując, poezja Miłobędzkiej to parada skreśleń i niedookreśleń. A właściwie tego, co pomiędzy nimi. Prawdziwy warsztat demiurga. Porównanie do fizyki cząstek elementarnych wydaje mi się trafne z jeszcze jednego powodu. Otóż mechanika kwantowa zburzyła logiczny obraz świata, jaki panował w nauce od czasów Newtona. Podważyła nasze logiczne i ontologiczne podstawy myślenia o widzialnym świecie. Świat pod mikroskopem jawi się przecież jako przestrzeń dziwnych zdarzeń i zderzeń. To splot energetycznych włókien, targanych siłami nieznanymi i potężnymi, których nie ima się żadna prosta arytmetyka. Tę mikroskopowość dostrzegł już zresztą kiedyś Karol Maliszewski, jednak dla niego miała ona chyba wymiar bardziej egzystencjalny: „I kiedy jest się – tak jak bohaterka – po drugiej stronie, to widzi się nasz światek jak pod mikroskopem. Widzi się ludzkie figurki, w tym swoją własną odartą już z nazw i przyzwyczajeń, imion i ubrań, widzi się sznurki, którymi pociągają niezbyt jawne i niezbyt pewne dłonie”.
Marcin Orliński, Warszawa 2014
fot. Inka Radomska
fot. Inka Radomska
Parada drezyn, Łódź 2010
Drzazgi i śmiech, Poznań 2010
Tętno, Łódź 2014
Środki doraźne, Poznań 2017
Późne słońce, Lusowo 2023
marcinorlinski.pl