Marta Eloy Cichocka
jak rybka w akwarium
- No i co teraz?
- Nic.
- Ruszyło się coś?
- Nie.
- Zdążymy?
- Nie wiem.
- Nie wie pan?
- Nie mam pojęcia. Takie korki są kapryśne jak kobiety.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne.
- Nie miałem zamiaru być śmieszny.
- Niech pan nie filozofuje.
- Nie filozofuję.
- Człowiek bierze taksówkę po to, żeby się nie spóźnić, a nie po to, żeby wysłuchiwać...
- No, czego?
- Niczego. Dajmy spokój. Przepraszam.
- Bardzo się pani śpieszy?
- Bardzo. Nie cierpię się spóźniać.
- Niech się pani nie denerwuje.
- Nie denerwuję się... Tak, denerwuję się.
- Może wcale się pani nie spóźni? Może oni też się spóźnią?
- Na własny ślub?
- A czemu nie? Takie rzeczy się zdarzają...
- No, nie wiem. Sugeruje pan, że panna młoda stoi w korku?
- Ha, ha! Współczuję pannie młodej, która stoi w takim korku!
- A może pan młody ucieknie sprzed ołtarza?
- O, takie rzeczy naprawdę się zdarzają. Ja uciekłem.
- Serio?! Uciekł pan?!
- Nooo, nie całkiem... Rozmyśliłem się trochę wcześniej...
- Ale co się stało?
- Nic się nie stało. Nie byłem pewien.
- Za to ja jestem pewna, że zmarnował jej pan życie.
- Tu się pani zupełnie myli. Pół roku później zamieszkała z moją sąsiadką z parteru.
- Coś podobnego!
- I teraz obie mieszkają w tym samym bloku, co ja. Na parterze.
- A pan?
- A ja wciąż mieszkam na trzecim piętrze. Sam.
- Biedaczek...
- Niech pani sobie ze mnie nie kpi.
- Nie kpię. Naprawdę panu współczuję.
- Nie trzeba.
- Wie pan co? Pan mi kogoś przypomina...
- Pani sąsiada z parteru?
- Nie, ja na serio... Tylko nie wiem kogo... Jakiegoś aktora...
- Pani za to mi nikogo nie przypomina.
- Ależ pan jest nie do wytrzymania!
- Chce pani wysiąść?
- Tutaj? Chyba pan żartuje.
- To proszę nie mówić, że jestem nie do wytrzymania.
- Najlepiej nic nie będę mówić.
- Jak pani sobie życzy.
- [po chwili milczenia, z wahaniem] No i co teraz?
- Nic.
- Ruszyło się coś?
- Nie.
- Można oszaleć. Nic się nie dzieje... ani tu... ani za oknem...
- Proszę pani, to jest taksówka, a nie cyrk.
- [ziewa] Proszę pana, ja umieram z nudów. Czuję się jak rybka w akwarium.
- Co to, to nie. Muszę zaprotestować!
- Przeciwko czemu?
- Przeciwko imputowaniu rybkom kobiecych kaprysów! Rybki się nie nudzą!
- Skąd pan to wie?
- Z wykopalisk. Rybki nie mają czasu się nudzić.
- To znaczy?
- To znaczy, że rybki nie mają szansy się nudzić. Żeby się nudzić, trzeba mieć świadomość upływu czasu.
- A rybki?...
- Rybki nie mają tej świadomości. Gdzieś czytałem, że pamięć rybki jest w stanie ogarnąć około trzech sekund. Po upływie trzech sekund – plum, wspomnienie znika, jak kamień w wodę.
- Naprawdę?...
- Nie wiem. Nie jestem rybką.
- [z przekąsem] Zauważyłam.
- Ale jeśli to prawda, to znaczy, że rybka w akwarium nigdy się nie nudzi. Wręcz przeciwnie. Pływa w kółko i za każdym okrążeniem odkrywa coraz to nowy krajobraz.
- Jaka szkoda, że nie jestem rybką w akwarium. Każda sekunda spędzona z panem byłaby taka odkrywcza...
- Co z pani za jędza! A obiecała się pani nie odzywać...
- Nie jestem jędza. Jestem głodna. Ma pan coś do jedzenia?
- Nie. To jest taksówka, a nie restauracja.
- Może zamówimy pizze?
- Świetny pomysł. A dokąd nam ją przywiozą? "Halo, chciałbym zamówić pizzę dla dwóch osób w sam środek korka"?
- Dla dwóch osób! Pan też jest głodny.
- Może jestem.
- A jaką lubi pan pizzę?
- Nie mam ochoty rozmawiać o jedzeniu, skoro nie mamy nic do jedzenia.
- Okeeeej... A może posłuchamy muzyki? Może włączy pan Radiostację?
- Chętnie, ale tu nie łapie żadna radiostacja.
- A ma pan w ogóle coś do słuchania?
- Mam jedną płytę, ale nie sądzę, żeby się pani spodobała.
- Niby czemu? Skąd pan wie, czego ja lubię słuchać?
- Intuicja kobieca... Tę piosenkę nagrał mój syn z kolegami. I jedną koleżanką, która ma bardzo nietypowy głos... i trochę nietypowy słuch...
- Niech pan tyle nie gada, tylko puszcza tę muzykę!
- Sama pani chciała.
[słychać pierwsze takty i głos Justyny: "no i o co ci chodzi? masz co jeść gdzie spać i do kogo się odezwać masz też przekonanie że nic nie ma większego znaczenia i zamiast walić głową w ścianę można jeszcze wbić zęby w stół a nożyce zawsze się odezwą..."]
- Co to za kocia muzyka?!
- A nie mówiłem?
- Niech pan już nic nie mówi, niech pan to wyłączy!
- Wie pani co? To pani jest nie do wytrzymania. Wysiadam!
- To pan jest nie do wytrzymania! To ja wysiadam!
[wysiadają oboje. on przeciera szyby i sprawdza światła, ona bawi się swoim telefonem komórkowym. po chwili oboje wsiadają]
- No i co teraz?
- Nic.
- Ruszyło się coś?
- Nie.
- Zdążymy?
- Nie wiem.
- Nie wie pan?
- Nie mam pojęcia. Takie korki są kapryśne jak kobiety.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne...
__________
- Nic.
- Ruszyło się coś?
- Nie.
- Zdążymy?
- Nie wiem.
- Nie wie pan?
- Nie mam pojęcia. Takie korki są kapryśne jak kobiety.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne.
- Nie miałem zamiaru być śmieszny.
- Niech pan nie filozofuje.
- Nie filozofuję.
- Człowiek bierze taksówkę po to, żeby się nie spóźnić, a nie po to, żeby wysłuchiwać...
- No, czego?
- Niczego. Dajmy spokój. Przepraszam.
- Bardzo się pani śpieszy?
- Bardzo. Nie cierpię się spóźniać.
- Niech się pani nie denerwuje.
- Nie denerwuję się... Tak, denerwuję się.
- Może wcale się pani nie spóźni? Może oni też się spóźnią?
- Na własny ślub?
- A czemu nie? Takie rzeczy się zdarzają...
- No, nie wiem. Sugeruje pan, że panna młoda stoi w korku?
- Ha, ha! Współczuję pannie młodej, która stoi w takim korku!
- A może pan młody ucieknie sprzed ołtarza?
- O, takie rzeczy naprawdę się zdarzają. Ja uciekłem.
- Serio?! Uciekł pan?!
- Nooo, nie całkiem... Rozmyśliłem się trochę wcześniej...
- Ale co się stało?
- Nic się nie stało. Nie byłem pewien.
- Za to ja jestem pewna, że zmarnował jej pan życie.
- Tu się pani zupełnie myli. Pół roku później zamieszkała z moją sąsiadką z parteru.
- Coś podobnego!
- I teraz obie mieszkają w tym samym bloku, co ja. Na parterze.
- A pan?
- A ja wciąż mieszkam na trzecim piętrze. Sam.
- Biedaczek...
- Niech pani sobie ze mnie nie kpi.
- Nie kpię. Naprawdę panu współczuję.
- Nie trzeba.
- Wie pan co? Pan mi kogoś przypomina...
- Pani sąsiada z parteru?
- Nie, ja na serio... Tylko nie wiem kogo... Jakiegoś aktora...
- Pani za to mi nikogo nie przypomina.
- Ależ pan jest nie do wytrzymania!
- Chce pani wysiąść?
- Tutaj? Chyba pan żartuje.
- To proszę nie mówić, że jestem nie do wytrzymania.
- Najlepiej nic nie będę mówić.
- Jak pani sobie życzy.
- [po chwili milczenia, z wahaniem] No i co teraz?
- Nic.
- Ruszyło się coś?
- Nie.
- Można oszaleć. Nic się nie dzieje... ani tu... ani za oknem...
- Proszę pani, to jest taksówka, a nie cyrk.
- [ziewa] Proszę pana, ja umieram z nudów. Czuję się jak rybka w akwarium.
- Co to, to nie. Muszę zaprotestować!
- Przeciwko czemu?
- Przeciwko imputowaniu rybkom kobiecych kaprysów! Rybki się nie nudzą!
- Skąd pan to wie?
- Z wykopalisk. Rybki nie mają czasu się nudzić.
- To znaczy?
- To znaczy, że rybki nie mają szansy się nudzić. Żeby się nudzić, trzeba mieć świadomość upływu czasu.
- A rybki?...
- Rybki nie mają tej świadomości. Gdzieś czytałem, że pamięć rybki jest w stanie ogarnąć około trzech sekund. Po upływie trzech sekund – plum, wspomnienie znika, jak kamień w wodę.
- Naprawdę?...
- Nie wiem. Nie jestem rybką.
- [z przekąsem] Zauważyłam.
- Ale jeśli to prawda, to znaczy, że rybka w akwarium nigdy się nie nudzi. Wręcz przeciwnie. Pływa w kółko i za każdym okrążeniem odkrywa coraz to nowy krajobraz.
- Jaka szkoda, że nie jestem rybką w akwarium. Każda sekunda spędzona z panem byłaby taka odkrywcza...
- Co z pani za jędza! A obiecała się pani nie odzywać...
- Nie jestem jędza. Jestem głodna. Ma pan coś do jedzenia?
- Nie. To jest taksówka, a nie restauracja.
- Może zamówimy pizze?
- Świetny pomysł. A dokąd nam ją przywiozą? "Halo, chciałbym zamówić pizzę dla dwóch osób w sam środek korka"?
- Dla dwóch osób! Pan też jest głodny.
- Może jestem.
- A jaką lubi pan pizzę?
- Nie mam ochoty rozmawiać o jedzeniu, skoro nie mamy nic do jedzenia.
- Okeeeej... A może posłuchamy muzyki? Może włączy pan Radiostację?
- Chętnie, ale tu nie łapie żadna radiostacja.
- A ma pan w ogóle coś do słuchania?
- Mam jedną płytę, ale nie sądzę, żeby się pani spodobała.
- Niby czemu? Skąd pan wie, czego ja lubię słuchać?
- Intuicja kobieca... Tę piosenkę nagrał mój syn z kolegami. I jedną koleżanką, która ma bardzo nietypowy głos... i trochę nietypowy słuch...
- Niech pan tyle nie gada, tylko puszcza tę muzykę!
- Sama pani chciała.
[słychać pierwsze takty i głos Justyny: "no i o co ci chodzi? masz co jeść gdzie spać i do kogo się odezwać masz też przekonanie że nic nie ma większego znaczenia i zamiast walić głową w ścianę można jeszcze wbić zęby w stół a nożyce zawsze się odezwą..."]
- Co to za kocia muzyka?!
- A nie mówiłem?
- Niech pan już nic nie mówi, niech pan to wyłączy!
- Wie pani co? To pani jest nie do wytrzymania. Wysiadam!
- To pan jest nie do wytrzymania! To ja wysiadam!
[wysiadają oboje. on przeciera szyby i sprawdza światła, ona bawi się swoim telefonem komórkowym. po chwili oboje wsiadają]
- No i co teraz?
- Nic.
- Ruszyło się coś?
- Nie.
- Zdążymy?
- Nie wiem.
- Nie wie pan?
- Nie mam pojęcia. Takie korki są kapryśne jak kobiety.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne...
__________
♦ kto tam
♦ w teorii
♦ w sumie
♦ od ręki
Co z oczu, to i z serca (elo, tu eloy)
fot. Michał Łuczak
fot. Michał Łuczak
"Wejście ewakuacyjne", Dęby Literackie, Kraków, 2003
"Lego dla ego", Bonobo, Warszawa, 2005
Roberto Juarroz, "Poezje pionowe. Okruchy pionowe", Wydawnictwo AP, Kraków 2006 (z hiszp.)
Didier van Cauwelaert, "Objawienie", Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2006 (z franc.)
"Entre la nouvelle histoire et le nouveau roman historique", Paris, L'Harmattan, 2007, 241 str.