Marek Kołodziejski
ZAKURZONE PROPORCZYKI



Nawet jeśli boisz się kaszlu (To zdanie jest już w użyciu.
Od wczoraj wisi w ustronnym miejscu, ale już się pojawiło,
więc w pewien sposób żyje podwójnym życiem.)
śnisz po drugiej stronie porowatej ściany i jakby nie patrzeć
nie masz wielkiego wyboru, prawda?

Biorę udział w słuchowisku (Kiedyś opowiem to wszystko
komisarzowi spragnionemu awansu, bo żeby awansować
trzeba umieć cierpliwie słuchać.) i znam tajemnice,
albowiem śpię z głową przy północnej ścianie.

Gips, gips gdzie tylko się da (Socjalistyczne współzawodnictwo
pracy jest autorem tego domu, domu, w którym mieszkam.
Nie mówię o Polsce, choć metafora pasuje jak gips, sznurek
i pakuły z worków po cemencie.), głównie gips, czasem,
ale tylko w koniecznych miejscach, zbrojony beton.

W tym słuchowisku w jednej z głównych ról występuje
milczący pies (Psów rasy bojowej używa się do zwalczania
specjalnych oddziałów policji. Chodzi o zyskanie kilkunastu
sekund, a czas zawsze daje przewagę.) Nigdy nie szczeka
ten milczący pies, on czeka na nieuchronną walkę.

Starożytni zalecali specjalne azymuty snu, nie wiem dlaczego,
ale jestem pewien, że ma to coś wspólnego z religią.
Religie mają zawsze w zanadrzu takie dziecinne metafory,
które mógłby wymyślić byle idiota (Spanie nogami w stronę
drzwi to przywoływanie śmierci, tak mówią mistrzowie.
W akademiku dwóch chłopaków, a czasem dwóch chłopaków
i dwie dziewczyny, w dodatku nie zawsze te same, spało,
albo tylko udawało, że śpi i nikt nie umarł.)

Religie zazwyczaj komplikują coś, co w zasadzie jest proste,
powiedzmy: sen. Czy jest coś prostszego i bardziej oczywistego?
Jak można to tak spieprzyć? (Z ustawianiem łóżka zawsze
jest cyrk, o spaniu w obcych miejscach nawet nie wspominam.)
Naiwna symbolika nie bierze jeńców, są zawsze dwa wyjścia:
(Źródłem tej metafory jest zdanie, bo ma początek i koniec,
albo na odwrót. Wszystko zależy od intencji mówiącego)
uwierzyć bądź nie. (Można też zostać ateistą, fakt.)

Z powodu tej gipsowej ściany (Socjalistyczne współzawodnictwo
i jego proporce, bo na sztandary brakowało materiału, miewało
czasem lepsze dni. Nasze mieszkanie trafiło na dni gorsze.)
czasem musimy spać w salonie, bo całonocne napady kaszlu
i muzyka disco nie dają zasnąć. Pół gipsowego bloku nie śpi,
a druga połowa wali w rury centralnego ogrzewania.
Nikt nie śpi, rządzi ciężkie industrialne brzmienie i kaszel.

Komisarzu, weź się do roboty! Piszę to zeznanie (To nie jest wiersz.
Uprzedzam, bo lubię jasne sytuacje. Wiersz należy do kategorii
dzieł wzniosłych, patrz: Estetycy angielscy, Shaftesbury i inni.)
Pora zlikwidować tę palarnię zielska za moją ,w jakiejś części,
ścianą! (Moja ściana. Piękne zdanie i według zapisów notarialnych
prawdziwe, a co jest piękniejsze od prawdy i piękna? Norwid?)

Kiedy to piszę, dwa pączki pracowicie wypacają cały lukier
i marmoladę, która udaje konfiturę z lepszych czasów i cukierni.
(Zamiast pisać słucham opowieści o nagłym, a więc napadowym
apetycie na wódkę, jaki nachodzi naszych drogich umierających.)
Nie przyłączę się do dyskusji, ale też uważam, że zejście
po dwóch szybkich kieliszkach śliwowicy jest lepsze.
A wszystko z powodu gipsu, kaszlu i przeklętego socjalizmu.
Marek Kołodziejski
fot. Asia








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie