Marek Kołodziejski
Marek Kołodziejski, znany też jako Pałucki Underground, co stanowi wyraz hołdu dla Babci Prillowej z Kcyni, najwspanialszej artystki pałuckiej. Postanowiłem zostać drugim pałuckim artystą. Z woli Andrzeja Zawady, który wybrał mnie w konkursie "Pokolenie, które wstępuje", w latach osiemdziesiątych wydałem książkę "Przekreślony horyzont".
Z okazji ukończenia pięćdziesięciu lat postanowiłem kontynuować misję bycia pałuckim artystą, wydałem w krakowskiej Miniaturze w 2009 r. tomik wierszy "Koniec świata" i w 2011 r. kolejny tomik "Linijki".
MARTWA FORMA
Ordynarna muzyka, jakiś pożegnalny polonez
grany na pianinie Calisia, tak mogłoby to wyglądać.
- Kto wciska daremnie pedał, pragnąc głębi,
ten zapewne obsługuje klawiaturę. A może,
mówię o pomocnej dłoni, która przewraca kartki
zapisu nutowego, więc skoro tak, użycza też nogi?
Zagadki ulegają pomnożeniu przez naszą wiedzę,
a tej nigdy nie możemy być pewni, skoro byle walc
potrafi się wczepić w pamięć wszystkimi nogami.
Nogi należą do tańczących, ale jako, że są pomocne,
mogą służyć za namnożnik, w każdej chwili
gotowy poprowadzić tańczących krokiem marszowym.
Straszliwy polonez z przysiadem pod kreską,
wymaga nielichej kondycji, stąd dwanaście lat
przygotowań, przynajmniej w moim wypadku.
Tańczyłem, a jakże, i przysiadałem, kiedy wypadało,
muzyczny potwór-hard-core, nie inaczej, i Calisia.
Cała sala śpiewa, o żegnaj, żegnaj ojczyzno ma, pa, pa, pa.