Dariusz Adamowski
Wgląd: Uśpić największe haczyki (Jakub Winiarski o "Skraju")
Wiesz, że żonkile są żółte, bo je widziałeś. Znasz naturę ciszy i równowagi, bo odczułeś je we własnym sercu. Sporo jest takich doznań, a każde z nich ma wiele poziomów. Za każdym razem, gdy poznajemy je bezpośrednio, otwieramy się na nowy sposób widzenia, istnienia. To właśnie jest wglądem.
Joseph Goldstein, "Medytacja wglądu" (przeł. J. Markuszewska)
Próbuję
ukradkiem pozbyć się granic. Uśpić
największe haczyki.
Dariusz Adamowski, "Wiersz publicystyczny"
1.
W recenzji z debiutanckiego "Adamowa", używając momentami rozmyślnie terminologii buddyjskiej, pisałem, że wiersze Dariusza Adamowskiego, wyrosłe ze zderzenia Zachodniego, europejskiego sposobu myślenia z fascynującą tego poetę duchowością buddyjskiego Wschodu, ukazują resztki manifestowanych pragnień poety-buddysty. Sporo, tak myślę, musiało zdarzyć się od tamtej pory w życiu duchowym i poetyckim Adamowskiego, którego druga książka, dodany do "Reda" (3/2007) tomik "Skraj", wprowadza czytelnika na jeszcze wyższy poziom percypowania duchowości buddyjskiej, ale - co z mojego punktu widzenia ważniejsze - wprowadza także wyższy poziom liryki - sporo musiało zdarzyć się, skoro znajduję teraz w tytułowym liryku nowego zbioru te dwa, jak gdyby w odpowiedzi na tamte moje słowa napisane wersy: "Zaczynają pieśń. Gaszą / wszystkie pragnienia." Czytając to, widzę, że Adamowski ze "Skraju" to już inny, dojrzalszy niż z czasów "Adamowa" poeta - bardziej świadomy swojej poetyckiej drogi, ale też silniej uwikłany w liczne paradoksy, związane z jego postawa światopoglądową. I o tym chciałbym krótko napisać, zostawiając na boku jeden tylko arcyciekawy paradoks pisania wierszy przez buddystę, który pisze, chociaż dla niego - wszystko jest, musi być przecież - iluzją. Zostawiam ten wielki paradoks, bo zjawią się paradoksy inne.
2.
Przejdźmy od razu do sedna. W sonecie "Ekran" Dariusz Adamowski pisze: "(...) Nigdzie nie zamieszkasz / na stałe. Nigdy nie zaufasz światu, // który się zmienia, który oszukuje, / nadając formy nieistniejącemu. / Ale pomiędzy wersami wciąż czujesz / kształt, co się stworzył sam. Najdawniej temu. // Większy niż hymny - Bezdruk, Niewydany. / Jest tu od zawsze, przemawia spod wierszy, / które piszemy, śnimy i czytamy. // Gdy widzisz słowo, nie możesz uwierzyć / w kartkę papieru, w ekran przed oczami. / Im bardziej ślepniesz, tym On jaśniej śnieży." Wydaje mi się, że można ten wiersz czytać co najmniej na dwa sposoby. Raz przez pryzmat myślenia buddyjskiego, gdzie słowo "ekran" ma zdaje się swoją osobną definicję i zastosowanie; i dwa: po prostu, jak wiersz języka polskiego, wiersz, w którym autor zdaje relację z pewnej pojawiającej się w jego umyśle idei: że oto jest coś, co przemawia spod wierszy, coś, co jest spoza słów, coś, co jest starsze od poety, kartki, języka, i widzialnej manifestacji tego naszego, ziemskiego świata. Ten motyw pojawia się zresztą w innym jeszcze wierszu Adamowskiego, w sonecie "To sen", gdzie czytamy: "(...) I tobie się zdaje, / że bez spojrzenia, bez czyjegoś wzroku, / wszystko jest na nic, że tylko udajesz // życie dla formy. Jednak wszędzie wokół / jest to, co nigdy, nigdy nie przestaje / notować wiersza i spoglądać z mroku." Jest w tym przywołaniu czegoś, co "nigdy, nigdy nie przestaje / notować wiersza i spoglądać z mroku" oczywiście już we fraktalu cała myśl buddyjska, ale można to - powtarzam - czytać także w oderwaniu od jakiejkolwiek doktryny. I nie ukrywam, że mnie, który o buddyzm otarłem się jedynie, jak pewnie większość, przy lekturze kilku zaledwie klasycznych książek, najbardziej pociąga to nieortodoksyjne czytanie liryków Adamowskiego. W takiej lekturze smakować można - to jest teza mojego tekstu - rozmaite aporie i paradoksy tego pisania. Albowiem pisał Miłosz w haśle "Uważność" z tomu "Abecadło": "Niespodziewanie poezja kontemplacyjna pojawia się jako przeciwwaga procesów rozpadowych w poezji i sztuce, to znaczy przeciw utracie poczucia sensu. Jest to, rzec można, opór duchowości wobec jednowymiarowego świata." I ten "opór" i te "procesy rozpadowe" tak naciskające na żywą, piszącą duchowość - to jest, tak mi się zdaje, sprawa niezmiernie ważna tu i ciekawa. A Adamowski, który naciski ze strony świata rejestruje czytelnym, komunikatywnym językiem na poziomie głębokim - to poeta, którego nieduże objętościowo dzieło warto ze wszech miar przemyśleć.
3.
Do tego wszystkiego dochodzi też jeszcze - czy to też nie paradoks? -klasycyzm tej poetyckiej propozycji. Mam tu na myśli swoisty klasycyzm swobodną ręką pisanych, a przy tym rytmicznie bardzo precyzyjnych wierszy Adamowskiego, który swój, jeśli pasuje tutaj to słowo, program poetycki streszcza w wierszu "Dżaa Rastafaraj", pisząc wersy gwałtowne i - mam wrażenie - nieco też wobec świata, jaki jest, polemiczne: "Upraszczaj, upraszczaj, poeto! / Bogaci tego świata żrą ciało / świata tego. Ptaki wkładają garnitury, / lilie idą na interwju z gałązka oliwną. // Upraszczaj, upraszczaj! Ekrany / ekranizują i złości się zło / na oczach naszych." (Na margiensie: Znacznie bardziej niż liczne inne, przemawia do mnie ta taktyka poetycka i rozumiem, mam wrażenie, puentę tego liryku, która jest w stylu noir: "Upraszczaj, upraszczaj, upraszczaj! // Albo daj ciała, poeto.") Owo "upraszczanie" nie oznacza tu w żadnym razie banalizowania - Adamowski pisze - i to go bardzo spośród licznego poetyckiego plemienia wyróżnia - o sprawach poważnych, duchowych. I pokazuje, że nawet moment tak zwanego oświecenia (złośliwi mówią: "podświetlenia"), moment kensho czy też satori daje wyrazić się słowami wiersza. Mówi o takim doświadczeniu, mam wrażenie, piękny wiersz Adamowskiego "Chmura": "Chmura wpłynęła we mnie. Stałem się / wygłodniałym niebem szukającym wiosny. / Miałem w sobie ptasie gniazda i zalążek / migotania skrzydeł. Przeczucie ciepła, / które łamie kręgosłup lodu na rzece. Ruch // roślin, ich korzeni, wciskających się pomiędzy / grudki ciężkiej, porowatej ziemi. Byłem cieniem / na leśnej ścieżce, drapieżnikiem i uciekającym / spod stóp zającem. (...)" I finał tego utworu: "(...) Zagrzmiało // na wschodzie i obmył mnie śnieg z solą. / Potem chmura wypłynęła ze mnie." I proszę zobaczyć: doświadczenie naprawdę graniczne, chwila zetknięcia się z "jednym smakiem" i rozpłynięcia w świecie z jego atomami wcielonymi a to w chmurę, a to w drapieżnika czy uciekającego zająca - wszystko to można opowiedzieć bez uciekania się do języków zaumnych, poszatkowanych i zmacerowanych. Można? Adamowski udowadnia, że tak.
4.
Czesław Miłosz: "Uważność" oznacza "postawę uważnej życzliwości wobec przyrody i ludzi, tak że spostrzegamy w każdym szczególe to, co dzieje się wokół nas, zamiast mijać to z roztargnieniem." U Adamowskiego taka uważność pojawia się wiele razy. Wyraźnie np. w liryku "Fosfor", już na samym początku: "W wyschniętej trawie słychać szelest, / widać drżące źdźbło, ale jaszczurka zniknęła." Jeszcze raz Miłosz: "(...) poezja "uważności" ma pewne cechy wspólne, a to dlatego, że cel tych, którzy ją piszą, nie jest czysto estetyczny. Jest ten sam, co wielkich ksiąg religijnych ludzkości, a te przecie odpowiadają na pytanie, czym jest człowiek i jak ma żyć." I Adamowskiego "Niquitin", druga strofa: "Można się poczuć jak w niebie, kiedy noc odnajduje pełnię, / albo być pełnym siebie tak bardzo, by wykąpać się znowu / w tym samym strumieniu. Uczepić się czegokolwiek: gitarowego riffu, / teorii strun, pozwolić dźwiękom rządzić. Ale bez przerwy pamiętać, / że królestwem jest cisza." Tutaj znowuż Adamowski ukazuje się jako ten, kto ze swoją poezją tkwi w paradoksie: z jednej strony ma on bowiem pewność, że "królestwem jest cisza", z drugiej - jak silne jest wciąż to arcyludzkie pragnienie, by "uczepić się czegokolwiek". Śledzenie taki rozdźwięków, obserwowanie, jak przy pomocy słów Adamowski przechadza się nad tymi - zdawałoby się nie do przejścia - przepaściami - to dodatkowa przyjemność w obcowaniu z tą małą książeczką.
5.
Słowo jeszcze o przemycanej tu ideologii. W sumie jest tej ideologii (buddyjskiej) w wierszach Adamowskiego mało. Zwycięża tu - i bardzo to dobra wiadomość - doświadczenie codzienne, praktyka dnia codziennego. Owszem, jest owo doświadczenie w przypadku Adamowskiego przefiltrowane przez swoistą świadomość (i język), ale efekty są tutaj jedynie poetyckie - i nikt do niczego nie namawia, nie agituje. I tak w liryku "Skorupiak", o człowieku pisze Adamowski coś, co i Szymborska mogłaby napisać: "Roztargnione dziecko ewolucji". A w wierszu "Pierwszy śnieg", który mówi chyba o swego rodzaju eschatologicznej, buddyjskiej nadziei, wszystko pokryte jest cenną warstwą delikatnego poczucia humoru, która tonuje przekaz, nadając mu tylko tyle retorycznej mocy, ile zdolny jest bez uszczerbku dla swojej natury unieść zwyczajny wiersz: "Potem raj. Pozwolą nam zostać / pomimo tych kilku łusek. Chcesz zobaczyć, jak zrzucam skórę? / Dopóki cień nie pozbędzie się złudzeń. Dopóki nie stanę się / wnętrzem, ścieżką dla czerni, nocną rzeką, w którą wpada / pierwszy śnieg." Poczucie humoru to zresztą w ogóle ważny element tej liryki i słychać je jeszcze w takiej strofie choćby strofie z wiersza "Wiesz": "Oddalam się, więc szybko piszę sms'a, w którym próbuję przywołać beztroskę: "jadę sobie, wiesz, jadę", czy coś / w tym stylu. I coś w tym stylu jest. Oglądanie się / to powrót najdłuższą z możliwych dróg. Tą / która nigdy nie prowadzi do rymu. W / każdym razie niedokładnie tam."
6.
Auden powiedział kiedyś jednym z wywiadów coś, co wzmaga moje odczucie paradoksalności poezji takiej, jak ta pisana przez Dariusza Adamowskiego: "Społeczna i polityczna historia Europy wyglądałaby tak samo, nawet gdyby Dante, Szekspir, Michał Anioł, Mozart i inni nigdy nie istnieli. Poeta, qua poeta, ma tylko jedną polityczną powinność, mianowicie, trzeba dać w swoim pisaniu przykład właściwego użycia języka ojczystego, który bez przerwy jest maltretowany. Kiedy słowa tracą znaczenie, wkracza siła fizyczna. Oczywiście, pozwólmy poecie, jeśli ma na to ochotę, napisać wiersz, który będzie engage, jednak niech jego autor zdaje sobie sprawę, że głównie on sam będzie miał z niego jakąkolwiek korzyść. Wiersz wzmocni jego poetycką reputację pośród ludzi, którzy podzielają jego uczucia." Adamowski zdaje się mieć świadomość, że tak właśnie jest, czemu wyraz daje w sonecie "Gompa", w dwóch jego ostatnich, refleksyjnych strofach: "Przez całe życie poszukujesz smaku / przeszłości, ruin, zarania historii: / pod nosem sfinksa, w delfijskiej wyroczni. / Dalej, wzdłuż murów, wzdłuż jedwabnych szlaków!" Czytam te wersy i myślę, że tu jest najpoważniejsza trudność bycia zarazem zdeklarowanym wyznawcą buddyzmu i poetą, ponieważ poeta niemal zawsze poszukuje swojej tożsamości, tej "przeszłości, ruin, zarania historii", a buddysta chciałby to pozostawić za sobą - w sferze iluzji, tam, gdzie jak mu się zdaje, jest tego jedyne miejsce.
7.
Na pewno nie wyczerpałem tematyki tego tomu. Ale też nie było to moim celem. Chciałem jedynie zwrócić uwagę na kilka aspektów tej liryki, resztę pozostawiając w rękach innych dłubaczy i badaczy owadzich nogów.
Joseph Goldstein, "Medytacja wglądu" (przeł. J. Markuszewska)
Próbuję
ukradkiem pozbyć się granic. Uśpić
największe haczyki.
Dariusz Adamowski, "Wiersz publicystyczny"
1.
W recenzji z debiutanckiego "Adamowa", używając momentami rozmyślnie terminologii buddyjskiej, pisałem, że wiersze Dariusza Adamowskiego, wyrosłe ze zderzenia Zachodniego, europejskiego sposobu myślenia z fascynującą tego poetę duchowością buddyjskiego Wschodu, ukazują resztki manifestowanych pragnień poety-buddysty. Sporo, tak myślę, musiało zdarzyć się od tamtej pory w życiu duchowym i poetyckim Adamowskiego, którego druga książka, dodany do "Reda" (3/2007) tomik "Skraj", wprowadza czytelnika na jeszcze wyższy poziom percypowania duchowości buddyjskiej, ale - co z mojego punktu widzenia ważniejsze - wprowadza także wyższy poziom liryki - sporo musiało zdarzyć się, skoro znajduję teraz w tytułowym liryku nowego zbioru te dwa, jak gdyby w odpowiedzi na tamte moje słowa napisane wersy: "Zaczynają pieśń. Gaszą / wszystkie pragnienia." Czytając to, widzę, że Adamowski ze "Skraju" to już inny, dojrzalszy niż z czasów "Adamowa" poeta - bardziej świadomy swojej poetyckiej drogi, ale też silniej uwikłany w liczne paradoksy, związane z jego postawa światopoglądową. I o tym chciałbym krótko napisać, zostawiając na boku jeden tylko arcyciekawy paradoks pisania wierszy przez buddystę, który pisze, chociaż dla niego - wszystko jest, musi być przecież - iluzją. Zostawiam ten wielki paradoks, bo zjawią się paradoksy inne.
2.
Przejdźmy od razu do sedna. W sonecie "Ekran" Dariusz Adamowski pisze: "(...) Nigdzie nie zamieszkasz / na stałe. Nigdy nie zaufasz światu, // który się zmienia, który oszukuje, / nadając formy nieistniejącemu. / Ale pomiędzy wersami wciąż czujesz / kształt, co się stworzył sam. Najdawniej temu. // Większy niż hymny - Bezdruk, Niewydany. / Jest tu od zawsze, przemawia spod wierszy, / które piszemy, śnimy i czytamy. // Gdy widzisz słowo, nie możesz uwierzyć / w kartkę papieru, w ekran przed oczami. / Im bardziej ślepniesz, tym On jaśniej śnieży." Wydaje mi się, że można ten wiersz czytać co najmniej na dwa sposoby. Raz przez pryzmat myślenia buddyjskiego, gdzie słowo "ekran" ma zdaje się swoją osobną definicję i zastosowanie; i dwa: po prostu, jak wiersz języka polskiego, wiersz, w którym autor zdaje relację z pewnej pojawiającej się w jego umyśle idei: że oto jest coś, co przemawia spod wierszy, coś, co jest spoza słów, coś, co jest starsze od poety, kartki, języka, i widzialnej manifestacji tego naszego, ziemskiego świata. Ten motyw pojawia się zresztą w innym jeszcze wierszu Adamowskiego, w sonecie "To sen", gdzie czytamy: "(...) I tobie się zdaje, / że bez spojrzenia, bez czyjegoś wzroku, / wszystko jest na nic, że tylko udajesz // życie dla formy. Jednak wszędzie wokół / jest to, co nigdy, nigdy nie przestaje / notować wiersza i spoglądać z mroku." Jest w tym przywołaniu czegoś, co "nigdy, nigdy nie przestaje / notować wiersza i spoglądać z mroku" oczywiście już we fraktalu cała myśl buddyjska, ale można to - powtarzam - czytać także w oderwaniu od jakiejkolwiek doktryny. I nie ukrywam, że mnie, który o buddyzm otarłem się jedynie, jak pewnie większość, przy lekturze kilku zaledwie klasycznych książek, najbardziej pociąga to nieortodoksyjne czytanie liryków Adamowskiego. W takiej lekturze smakować można - to jest teza mojego tekstu - rozmaite aporie i paradoksy tego pisania. Albowiem pisał Miłosz w haśle "Uważność" z tomu "Abecadło": "Niespodziewanie poezja kontemplacyjna pojawia się jako przeciwwaga procesów rozpadowych w poezji i sztuce, to znaczy przeciw utracie poczucia sensu. Jest to, rzec można, opór duchowości wobec jednowymiarowego świata." I ten "opór" i te "procesy rozpadowe" tak naciskające na żywą, piszącą duchowość - to jest, tak mi się zdaje, sprawa niezmiernie ważna tu i ciekawa. A Adamowski, który naciski ze strony świata rejestruje czytelnym, komunikatywnym językiem na poziomie głębokim - to poeta, którego nieduże objętościowo dzieło warto ze wszech miar przemyśleć.
3.
Do tego wszystkiego dochodzi też jeszcze - czy to też nie paradoks? -klasycyzm tej poetyckiej propozycji. Mam tu na myśli swoisty klasycyzm swobodną ręką pisanych, a przy tym rytmicznie bardzo precyzyjnych wierszy Adamowskiego, który swój, jeśli pasuje tutaj to słowo, program poetycki streszcza w wierszu "Dżaa Rastafaraj", pisząc wersy gwałtowne i - mam wrażenie - nieco też wobec świata, jaki jest, polemiczne: "Upraszczaj, upraszczaj, poeto! / Bogaci tego świata żrą ciało / świata tego. Ptaki wkładają garnitury, / lilie idą na interwju z gałązka oliwną. // Upraszczaj, upraszczaj! Ekrany / ekranizują i złości się zło / na oczach naszych." (Na margiensie: Znacznie bardziej niż liczne inne, przemawia do mnie ta taktyka poetycka i rozumiem, mam wrażenie, puentę tego liryku, która jest w stylu noir: "Upraszczaj, upraszczaj, upraszczaj! // Albo daj ciała, poeto.") Owo "upraszczanie" nie oznacza tu w żadnym razie banalizowania - Adamowski pisze - i to go bardzo spośród licznego poetyckiego plemienia wyróżnia - o sprawach poważnych, duchowych. I pokazuje, że nawet moment tak zwanego oświecenia (złośliwi mówią: "podświetlenia"), moment kensho czy też satori daje wyrazić się słowami wiersza. Mówi o takim doświadczeniu, mam wrażenie, piękny wiersz Adamowskiego "Chmura": "Chmura wpłynęła we mnie. Stałem się / wygłodniałym niebem szukającym wiosny. / Miałem w sobie ptasie gniazda i zalążek / migotania skrzydeł. Przeczucie ciepła, / które łamie kręgosłup lodu na rzece. Ruch // roślin, ich korzeni, wciskających się pomiędzy / grudki ciężkiej, porowatej ziemi. Byłem cieniem / na leśnej ścieżce, drapieżnikiem i uciekającym / spod stóp zającem. (...)" I finał tego utworu: "(...) Zagrzmiało // na wschodzie i obmył mnie śnieg z solą. / Potem chmura wypłynęła ze mnie." I proszę zobaczyć: doświadczenie naprawdę graniczne, chwila zetknięcia się z "jednym smakiem" i rozpłynięcia w świecie z jego atomami wcielonymi a to w chmurę, a to w drapieżnika czy uciekającego zająca - wszystko to można opowiedzieć bez uciekania się do języków zaumnych, poszatkowanych i zmacerowanych. Można? Adamowski udowadnia, że tak.
4.
Czesław Miłosz: "Uważność" oznacza "postawę uważnej życzliwości wobec przyrody i ludzi, tak że spostrzegamy w każdym szczególe to, co dzieje się wokół nas, zamiast mijać to z roztargnieniem." U Adamowskiego taka uważność pojawia się wiele razy. Wyraźnie np. w liryku "Fosfor", już na samym początku: "W wyschniętej trawie słychać szelest, / widać drżące źdźbło, ale jaszczurka zniknęła." Jeszcze raz Miłosz: "(...) poezja "uważności" ma pewne cechy wspólne, a to dlatego, że cel tych, którzy ją piszą, nie jest czysto estetyczny. Jest ten sam, co wielkich ksiąg religijnych ludzkości, a te przecie odpowiadają na pytanie, czym jest człowiek i jak ma żyć." I Adamowskiego "Niquitin", druga strofa: "Można się poczuć jak w niebie, kiedy noc odnajduje pełnię, / albo być pełnym siebie tak bardzo, by wykąpać się znowu / w tym samym strumieniu. Uczepić się czegokolwiek: gitarowego riffu, / teorii strun, pozwolić dźwiękom rządzić. Ale bez przerwy pamiętać, / że królestwem jest cisza." Tutaj znowuż Adamowski ukazuje się jako ten, kto ze swoją poezją tkwi w paradoksie: z jednej strony ma on bowiem pewność, że "królestwem jest cisza", z drugiej - jak silne jest wciąż to arcyludzkie pragnienie, by "uczepić się czegokolwiek". Śledzenie taki rozdźwięków, obserwowanie, jak przy pomocy słów Adamowski przechadza się nad tymi - zdawałoby się nie do przejścia - przepaściami - to dodatkowa przyjemność w obcowaniu z tą małą książeczką.
5.
Słowo jeszcze o przemycanej tu ideologii. W sumie jest tej ideologii (buddyjskiej) w wierszach Adamowskiego mało. Zwycięża tu - i bardzo to dobra wiadomość - doświadczenie codzienne, praktyka dnia codziennego. Owszem, jest owo doświadczenie w przypadku Adamowskiego przefiltrowane przez swoistą świadomość (i język), ale efekty są tutaj jedynie poetyckie - i nikt do niczego nie namawia, nie agituje. I tak w liryku "Skorupiak", o człowieku pisze Adamowski coś, co i Szymborska mogłaby napisać: "Roztargnione dziecko ewolucji". A w wierszu "Pierwszy śnieg", który mówi chyba o swego rodzaju eschatologicznej, buddyjskiej nadziei, wszystko pokryte jest cenną warstwą delikatnego poczucia humoru, która tonuje przekaz, nadając mu tylko tyle retorycznej mocy, ile zdolny jest bez uszczerbku dla swojej natury unieść zwyczajny wiersz: "Potem raj. Pozwolą nam zostać / pomimo tych kilku łusek. Chcesz zobaczyć, jak zrzucam skórę? / Dopóki cień nie pozbędzie się złudzeń. Dopóki nie stanę się / wnętrzem, ścieżką dla czerni, nocną rzeką, w którą wpada / pierwszy śnieg." Poczucie humoru to zresztą w ogóle ważny element tej liryki i słychać je jeszcze w takiej strofie choćby strofie z wiersza "Wiesz": "Oddalam się, więc szybko piszę sms'a, w którym próbuję przywołać beztroskę: "jadę sobie, wiesz, jadę", czy coś / w tym stylu. I coś w tym stylu jest. Oglądanie się / to powrót najdłuższą z możliwych dróg. Tą / która nigdy nie prowadzi do rymu. W / każdym razie niedokładnie tam."
6.
Auden powiedział kiedyś jednym z wywiadów coś, co wzmaga moje odczucie paradoksalności poezji takiej, jak ta pisana przez Dariusza Adamowskiego: "Społeczna i polityczna historia Europy wyglądałaby tak samo, nawet gdyby Dante, Szekspir, Michał Anioł, Mozart i inni nigdy nie istnieli. Poeta, qua poeta, ma tylko jedną polityczną powinność, mianowicie, trzeba dać w swoim pisaniu przykład właściwego użycia języka ojczystego, który bez przerwy jest maltretowany. Kiedy słowa tracą znaczenie, wkracza siła fizyczna. Oczywiście, pozwólmy poecie, jeśli ma na to ochotę, napisać wiersz, który będzie engage, jednak niech jego autor zdaje sobie sprawę, że głównie on sam będzie miał z niego jakąkolwiek korzyść. Wiersz wzmocni jego poetycką reputację pośród ludzi, którzy podzielają jego uczucia." Adamowski zdaje się mieć świadomość, że tak właśnie jest, czemu wyraz daje w sonecie "Gompa", w dwóch jego ostatnich, refleksyjnych strofach: "Przez całe życie poszukujesz smaku / przeszłości, ruin, zarania historii: / pod nosem sfinksa, w delfijskiej wyroczni. / Dalej, wzdłuż murów, wzdłuż jedwabnych szlaków!" Czytam te wersy i myślę, że tu jest najpoważniejsza trudność bycia zarazem zdeklarowanym wyznawcą buddyzmu i poetą, ponieważ poeta niemal zawsze poszukuje swojej tożsamości, tej "przeszłości, ruin, zarania historii", a buddysta chciałby to pozostawić za sobą - w sferze iluzji, tam, gdzie jak mu się zdaje, jest tego jedyne miejsce.
7.
Na pewno nie wyczerpałem tematyki tego tomu. Ale też nie było to moim celem. Chciałem jedynie zwrócić uwagę na kilka aspektów tej liryki, resztę pozostawiając w rękach innych dłubaczy i badaczy owadzich nogów.
nowy tomik, Mamiko, 2012
fot.
fot.
"Skraj", 2007
Adamowo
"Anthologia", Londyn, 2011
"Gub, trać, porzucaj" 2012