Małgorzata Lebda
Paweł STELMAK: Debiutantki, czyli babiniec „ZP”
Debiutantki, czyli babiniec „ZP”
„Pomiędzy” to pierwsza książka Ewy Glińskiej. I o ile niektórzy recenzenci podnosili
„ważność” motywów feministycznych aż nazbyt może eksponowanych (szczególnie w kontekście
męskiego niezrozumienia kobiet i starych melodii „ta samotność to przez was, łysiejące chu...”) dla mnie o wiele bardziej intrygujące są u debiutantki fascynacje śmiercią, studia nad przemijaniem, na co zwrócił mi uwagę w rozmowie Mateusz Zimny wręczając dodatkowo tomiki Małgorzaty Lebdy, Joanny Dziwak i Agnieszki Gałązki.
Nie, pomiędzy tymi Paniami nie ma wspólnego mianownika, każda z nich pisze w innej
estetyce, inaczej odbiera kulturę, w końcu, każda z nich dysponuje odmiennym warsztatem
literackim i wiedzą, która przekłada się na wszystko czym dysponują w polszczyźnie. U Lebdy śmierć to trawestacja niemalże biologiczna, może dlatego, że narrację buduje opowieść i historia dziecka, które dopiero się uczy języka i komunikacji, dla którego świat to ruchomy mit z żywiołami i nieogarniętą „dalekością”, „zapieckiem”, „zaświatem”, stąd może zwrot ku legendom, ku znakom nie ludzi lecz przyrody. U Dziwak natomiast także prowokacja, naciąganie języka, zdejmowanie fatałaszków i prężenie dziewczęcości, momentami nawet subtelnej czy ironicznej. Dziwak kpi ze swojego pokolenia, jałowych nasto, biczek i galerianek, które już są elementem współczesnego języka i kultury pop. To poprawne dzisiaj pisać niepoprawnie o wojnie ideologicznej, o większości, która jest w mniejszości medialnej. Spychanie, staczanie, ucieczka, może w wielkim skrócie, ale właśnie taki punkt obserwacji wybrała Dziwak. Symetria, która ulega zniekształceniu, głos, który ma do dyspozycji tylko echo. Samotność (u) Dziwak mnie przekonuje, samotność kulturowa.
Alienacja i (p)otępienie. Jak tak dalej pójdzie za kilka lat większości polskich poetek nie ominie ballada o schizofrenii, bo to musi wykańczać, to musi boleć – mówić zakneblowanym. W kraju, w którym tylko poeci czytają poetów knebel jest wszędzie. Język Dziwak natomiast ma szansę przeniknąć do świata gimnazjalnej komunikacji, pobudzić wyobraźnię masturbującej się w przerwach między polskim a historią powszechną młodzieży. Taki świat także istnieje, proszę uwierzyć. A co do Gałązki (zwyciężczyni Krzyckiego 2010) – trochę w posłowiu pudruje Krzysztof Kuczkowski, jak zwykle zdystansowany i zachowawczy (w odróżnieniu od mocnego i deklaratywnego posłowia Krzysztofa Szymoniaka u Dziwak. Swoją drogą w „Lampie” Paweł Kozioł szukając „kozła ofiarnego” niedociągnięć debiutu Dziwak zbyt mocno chyba uwierzył w rolę wieszczka lub dobrej wróżki. Nie widzę nic złego w jasnym i czytelnym komunikacie: „Uwaga talent!”). Ale wróćmy na moment do Gałązki zanim omówię Glińską - tytuł „lubię być w twoich ustach” skojarzył mi się jednoznacznie, w zasadzie krewcy krytycy w tym miejscu odkładają książkę na kilka minut, aby jej nie poplamić. Taki świat także istnieje, proszę uwierzyć. Tutaj przydałby się osobny esej o nobliwych krytykach sprzed rewolucji doktorantów marcowych, którzy czytają tylko to, co ma powyżej piętnastu punktów w czcionce. Chociaż, jak mówi Waldemar Jocher w rozmowie z Dawidem Jungiem – czy kogoś to jeszcze w ogóle interesuje? Nie wiem dlaczego zatem dwuznacznie napisał posłowie Kuczkowski, chociaż rozumiem, że z debiutantami to zawsze ryzyko. Debiut może być sukcesem a następna książka porażką, więc zawsze można wstać i uspokoić tłum: a mówiłem, dobra, ale nie do końca, no nie wyszło, aaale, moja książka na ten przykład... A wystarczyło tylko wspomnieć, że Gałązka to nieprzeciętny talent literacki i podobnie jak Lebda czy Dziwak mówi o rzeczach ważnych, że dysponuje własną, wyróżniającą się perspektywą, że nie kopiuje dziesiątek starczych poetyk, że nie uprawia martyrologii (na której niejedno nazwisko już w Polsce wypłynęło) i unika kulturowej gastryki. Faktycznie, wiersze Gałązki oswajają płciowość, są ciekawym żalem nad brakiem męskich narządów. Taki świat także istnieje, proszę uwierzyć.
Natomiast debiut Glińskiej – są tu wczorajsze masturbacje, krocza, farmakologia, plucie krwią, słowem - niezbędne gadżety małego masochisty. Ale jest także tutaj coś jeszcze, coś, co pomimo nadmiernie egzaltowanej momentami „kobiecości” przydaje temu debiutowi powagi: motyw śmierci. Gdy spotykasz w tych tekstach sparaliżowanego, który udławił się własnym językiem, który w dodatku jest kimś najbliższym, matką, możesz wybaczyć autorce naprawdę wiele wcześniejszych eksperymentów w ćwiczeniu czytelniczej podzielności uwagi. Przynajmniej w tym wierszu „Matka zostawiła mi śmierć i stare pianino” język odgrywa podwójną rolę i wchodzi w dyskurs z kulturą, z dwuznacznością i symbolem.
Zastanawiam się już teraz nad kolejnymi książkami debiutantek „Zeszytów Poetyckich”. W mojej ocenie serie wydawnicze pod redakcją Marcina Orlińskiego i Dawida Junga zaczynają mieć coraz większe znaczenie, oddziaływać, tworzyć może (przepraszam jeśli górnolotnie) jakiś kanon, wystarczy wspomnieć o wyborach polskich poetów na angielski dokonany przez tych redaktorów i wydanych w Londynie przez OFF_PRESS, wystarczy wspomnieć także o tegorocznych nominacjach i kwalifikacjach do drugiego etapu SILESIUSA – książkach Joanny Dziwak, Jakuba Sajkowskiego czy Marcina Makowskiego.
Jeszcze można spać spokojnie póki poeci czytają poetów.
Paweł Stelmak
/źródło: Zeszyty Poetyckie/
„Pomiędzy” to pierwsza książka Ewy Glińskiej. I o ile niektórzy recenzenci podnosili
„ważność” motywów feministycznych aż nazbyt może eksponowanych (szczególnie w kontekście
męskiego niezrozumienia kobiet i starych melodii „ta samotność to przez was, łysiejące chu...”) dla mnie o wiele bardziej intrygujące są u debiutantki fascynacje śmiercią, studia nad przemijaniem, na co zwrócił mi uwagę w rozmowie Mateusz Zimny wręczając dodatkowo tomiki Małgorzaty Lebdy, Joanny Dziwak i Agnieszki Gałązki.
Nie, pomiędzy tymi Paniami nie ma wspólnego mianownika, każda z nich pisze w innej
estetyce, inaczej odbiera kulturę, w końcu, każda z nich dysponuje odmiennym warsztatem
literackim i wiedzą, która przekłada się na wszystko czym dysponują w polszczyźnie. U Lebdy śmierć to trawestacja niemalże biologiczna, może dlatego, że narrację buduje opowieść i historia dziecka, które dopiero się uczy języka i komunikacji, dla którego świat to ruchomy mit z żywiołami i nieogarniętą „dalekością”, „zapieckiem”, „zaświatem”, stąd może zwrot ku legendom, ku znakom nie ludzi lecz przyrody. U Dziwak natomiast także prowokacja, naciąganie języka, zdejmowanie fatałaszków i prężenie dziewczęcości, momentami nawet subtelnej czy ironicznej. Dziwak kpi ze swojego pokolenia, jałowych nasto, biczek i galerianek, które już są elementem współczesnego języka i kultury pop. To poprawne dzisiaj pisać niepoprawnie o wojnie ideologicznej, o większości, która jest w mniejszości medialnej. Spychanie, staczanie, ucieczka, może w wielkim skrócie, ale właśnie taki punkt obserwacji wybrała Dziwak. Symetria, która ulega zniekształceniu, głos, który ma do dyspozycji tylko echo. Samotność (u) Dziwak mnie przekonuje, samotność kulturowa.
Alienacja i (p)otępienie. Jak tak dalej pójdzie za kilka lat większości polskich poetek nie ominie ballada o schizofrenii, bo to musi wykańczać, to musi boleć – mówić zakneblowanym. W kraju, w którym tylko poeci czytają poetów knebel jest wszędzie. Język Dziwak natomiast ma szansę przeniknąć do świata gimnazjalnej komunikacji, pobudzić wyobraźnię masturbującej się w przerwach między polskim a historią powszechną młodzieży. Taki świat także istnieje, proszę uwierzyć. A co do Gałązki (zwyciężczyni Krzyckiego 2010) – trochę w posłowiu pudruje Krzysztof Kuczkowski, jak zwykle zdystansowany i zachowawczy (w odróżnieniu od mocnego i deklaratywnego posłowia Krzysztofa Szymoniaka u Dziwak. Swoją drogą w „Lampie” Paweł Kozioł szukając „kozła ofiarnego” niedociągnięć debiutu Dziwak zbyt mocno chyba uwierzył w rolę wieszczka lub dobrej wróżki. Nie widzę nic złego w jasnym i czytelnym komunikacie: „Uwaga talent!”). Ale wróćmy na moment do Gałązki zanim omówię Glińską - tytuł „lubię być w twoich ustach” skojarzył mi się jednoznacznie, w zasadzie krewcy krytycy w tym miejscu odkładają książkę na kilka minut, aby jej nie poplamić. Taki świat także istnieje, proszę uwierzyć. Tutaj przydałby się osobny esej o nobliwych krytykach sprzed rewolucji doktorantów marcowych, którzy czytają tylko to, co ma powyżej piętnastu punktów w czcionce. Chociaż, jak mówi Waldemar Jocher w rozmowie z Dawidem Jungiem – czy kogoś to jeszcze w ogóle interesuje? Nie wiem dlaczego zatem dwuznacznie napisał posłowie Kuczkowski, chociaż rozumiem, że z debiutantami to zawsze ryzyko. Debiut może być sukcesem a następna książka porażką, więc zawsze można wstać i uspokoić tłum: a mówiłem, dobra, ale nie do końca, no nie wyszło, aaale, moja książka na ten przykład... A wystarczyło tylko wspomnieć, że Gałązka to nieprzeciętny talent literacki i podobnie jak Lebda czy Dziwak mówi o rzeczach ważnych, że dysponuje własną, wyróżniającą się perspektywą, że nie kopiuje dziesiątek starczych poetyk, że nie uprawia martyrologii (na której niejedno nazwisko już w Polsce wypłynęło) i unika kulturowej gastryki. Faktycznie, wiersze Gałązki oswajają płciowość, są ciekawym żalem nad brakiem męskich narządów. Taki świat także istnieje, proszę uwierzyć.
Natomiast debiut Glińskiej – są tu wczorajsze masturbacje, krocza, farmakologia, plucie krwią, słowem - niezbędne gadżety małego masochisty. Ale jest także tutaj coś jeszcze, coś, co pomimo nadmiernie egzaltowanej momentami „kobiecości” przydaje temu debiutowi powagi: motyw śmierci. Gdy spotykasz w tych tekstach sparaliżowanego, który udławił się własnym językiem, który w dodatku jest kimś najbliższym, matką, możesz wybaczyć autorce naprawdę wiele wcześniejszych eksperymentów w ćwiczeniu czytelniczej podzielności uwagi. Przynajmniej w tym wierszu „Matka zostawiła mi śmierć i stare pianino” język odgrywa podwójną rolę i wchodzi w dyskurs z kulturą, z dwuznacznością i symbolem.
Zastanawiam się już teraz nad kolejnymi książkami debiutantek „Zeszytów Poetyckich”. W mojej ocenie serie wydawnicze pod redakcją Marcina Orlińskiego i Dawida Junga zaczynają mieć coraz większe znaczenie, oddziaływać, tworzyć może (przepraszam jeśli górnolotnie) jakiś kanon, wystarczy wspomnieć o wyborach polskich poetów na angielski dokonany przez tych redaktorów i wydanych w Londynie przez OFF_PRESS, wystarczy wspomnieć także o tegorocznych nominacjach i kwalifikacjach do drugiego etapu SILESIUSA – książkach Joanny Dziwak, Jakuba Sajkowskiego czy Marcina Makowskiego.
Jeszcze można spać spokojnie póki poeci czytają poetów.
Paweł Stelmak
/źródło: Zeszyty Poetyckie/
Małgorzata Lebda
fot. Kacper Tekieli
fot. Kacper Tekieli
Tropy (Gniezno, 2009)
Obraz na okładce: Rafał Borcz
"Granica lasu"
Wydawnictwo WBPiCAK w Poznaniu 2013
Zdjęcie na okładce Rafał Borcz
Laureaci Ogólnopolskiego Konkursu Video Poezja
Jury w składzie: Joanna Polak, reżyser filmu animowanego, Rafał Hanzl, reżyser, wykładowca Łódzkiej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej oraz Jarosław Jakubowski, dramaturg i poeta za najlepszą pracę uznało film Piotra Włodarczyka z Krakowa pt. 'NREMsen'...
I nagroda - Piotr Włodarczyk z Krakowa za pracę 'NREMsen' inspirowaną wierszem Małgorzaty Lebdy. Jury jednogłośnie uznało ten utwór za najciekawszą pracę konkursu, wkraczającą w intymną sferę twórczości poetyckiej.
/www.topos.com.pl/
Jury w składzie: Joanna Polak, reżyser filmu animowanego, Rafał Hanzl, reżyser, wykładowca Łódzkiej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej oraz Jarosław Jakubowski, dramaturg i poeta za najlepszą pracę uznało film Piotra Włodarczyka z Krakowa pt. 'NREMsen'...
I nagroda - Piotr Włodarczyk z Krakowa za pracę 'NREMsen' inspirowaną wierszem Małgorzaty Lebdy. Jury jednogłośnie uznało ten utwór za najciekawszą pracę konkursu, wkraczającą w intymną sferę twórczości poetyckiej.
/www.topos.com.pl/