Marta Eloy Cichocka
Ray Loriga, "Najgorsze ze wszystkiego", Cyklady 2006
Kiedy skończyłem szesnaście lat, matka powiedziała: „Biegnij do pokoju i zobacz, co ci przyniosłam”.
W pokoju była papuga. Nigdy nie powiedziałem matce, że chciałbym mieć papugę, ale ona kupiła mi ją i schowała w pokoju jako wielką niespodziankę. Nie pozostawało mi więc nic innego, jak tylko bardzo się ucieszyć i z całej siły przytulić papugę.
Papuga była kolorowa, gruba i niema. Na początku prawie się nie ruszała i gdy widziała, że nadchodzę, patrzyła w drugą stronę. Potem zaczęła mieć ciągoty samobójcze. Wyrywała sobie pióra, jedno po drugim, z taką wytrwałością, o jaką nigdy nie posądzałbym papugi.
Wezwaliśmy weterynarza i weterynarz orzekł, że chodzi o traumę spowodowaną brakiem miłości. Ponieważ uznałem, że nie jestem w stanie bardziej pokochać mojej papugi, postanowiłem ją wypuścić, żeby poleciała na poszukiwanie czegoś lepszego. Ale jedyne, co znalazła, to psa sąsiada. Przypuszczam, że trudno się lata z jednym piórem na grzbiecie.
Człowiek może bardzo kochać swoją papugę, ale potem przychodzi pies i ją zjada. Z drugiej strony, człowiek może wcale nie kochać swojej papugi, ale potem przychodzi pies i ją zjada. Czyli to nie ma znaczenia, jak bardzo człowiek kocha swoją papugę, bo i tak jej to nie pomoże, jeśli w okolicy kręci się pies. [...]

José Luis Santalla powiedział, że za pięćdziesiąt peset zabierze mnie do fantastycznej babki, która pokazuje tyłek. Ja nigdy nie widziałem niczyjego tyłka, więc się zgodziłem. Kiedy Santalla zgromadził odpowiednio dużą grupę i pozbierał pieniądze, wziął nas na oglądanie tyłka. Zatrzymaliśmy się przed jakimś ogrodem otoczonym drutem kolczastym i cyprysami. Zaglądając pomiędzy cyprysami, można było dostrzec grubaskę gołą od pasa w dół, można było zobaczyć tylko to i nic więcej, bo tyłek zasłaniał wszystko inne, nawet słońce. To był ogromny, biały i obrzydliwy tyłek, największy tyłek świata. Powiedziałem Santalli, że gdyby kosił kasę za metr kwadratowy tyłka, byłby bogaczem. Tego dnia odkryłem, że tyłek nie jest prawdziwym tyłkiem, jeśli nie jest prawdziwym tyłkiem. To znaczy, że jeśli tyłek przypomina bardziej cysternę niż tyłek, to w końcu nie jest to ani tyłek, ani nic poza tym. Mój ojciec mówił, że gdyby miał koła ze szprychami, kierownicę i dzwonek, to nie byłby moim ojcem tylko rowerem. Z tego samego powodu tyłek, który jest w stanie spowodować zaćmienie słońca, to nie tyłek. [...]

Mój ojciec uwielbia porty, nie cierpi plaż, ale uwielbia porty. W Calpe był maleńki port pełen kutrów rybackich z sieciami i skrzyniami na ryby, i wielką okrągłą lampą do nocnych połowów. Każdego popołudnia schodziliśmy tam z ojcem i trochę się bawiliśmy. Pewnego dnia zobaczyliśmy pana jedzącego puszkę sardynek. Ten pan nie był rybakiem, miał biały garnitur, siedział i spokojnie zajadał sardynki z puszki. Najlepsze w tej historii jest to, że jak już skończył z sardynkami, to wylał sobie olej z puszki na dłonie, roztarł go trochę, a potem nałożył sobie jak odżywkę na włosy. Chcę powiedzieć, że wylał sobie cały ten ohydny olej po sardynkach na głowę, na swoje własne włosy. Potem wyjął grzebień, zaczesał włosy do tyłu z przedziałkiem pośrodku i poszedł na spacer po miasteczku. Bardzo zadowolony. [...]


Dostałem pracę w barze z hamburgerami. To duży bar, który należy do jeszcze większej sieci, która ma oddziały po całym kraju. Jest cały urządzony na czerwono, żółto i pomarańczowo. Są tam zdjęcia hamburgerów, żeby ludzie je widzieli i wybierali. Hamburgery, które podajemy, są dużo mniejsze niż te widoczne na zdjęciach. Mamy dwanaście rodzajów hamburgerów: z serem, z bekonem, z sałatą, z cebulą, z sosem barbecue, z pomidorem i z musztardą lub bez sera, bez bekonu, bez sałaty, bez cebuli, bez sosu barbecue, bez pomidora i bez musztardy. Możesz zjeść hamburgera z samą bułką, ale kosztuje cię tyle samo co z pomidorem i musztardą, więc nie wiem, czy to się opłaca. Przychodzę do pracy o dziewiątej rano, ale wstaję o ósmej, żeby się nie spóźnić. Pierwsze co robię, to przecieram szmatką stoły, mokrą szmatką, a jeśli jakiś jest bardzo brudny, to daję na szmatkę kroplę detergentu, ale przeważnie nie trzeba. Potem idę do kuchni i zajmuję się frytkami i talarkami cebuli. Mój ojciec sądził, że mam predyspozycje do tego, żeby być dyplomatą, ale pewne jest tylko to, że połowa frytek wypada mi poza frytkownicę. Tutaj nie podajemy tylko hamburgerów, mamy też kilka dań złożonych o angielskich nazwach, ale ja osobiście uważam, że nie powinno się jeść niczego, czego nazwy nie da się bez problemu wymówić. [...]
Co z oczu, to i z serca (elo, tu eloy)
fot. Michał Łuczak


"Wejście ewakuacyjne", Dęby Literackie, Kraków, 2003
"Lego dla ego", Bonobo, Warszawa, 2005
Roberto Juarroz, "Poezje pionowe. Okruchy pionowe", Wydawnictwo AP, Kraków 2006 (z hiszp.)
Didier van Cauwelaert, "Objawienie", Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2006 (z franc.)
"Entre la nouvelle histoire et le nouveau roman historique", Paris, L'Harmattan, 2007, 241 str.






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie