Joanna Wajs
Susanna Tamaro, "Va` dove ti porta il cuore" (fragment przekładu)
...Może nigdy ci o tym nie wspominałam, ale pierwsze pięć lat szkoły spędziłam u zakonnic, w Instytucie Świętego Serca. Wierz mi, było to z niemałą stratą dla mojego umysłu, już i tak rozedrganego. Przy wejściu do kolegium siostry trzymały przez cały rok dużą szopkę betlejemską. Był tam Jezus w stajence razem z matką, wołkiem i osiołkiem, a wokół urwiska i wzgórza z masy papierowej, na których stało stado owieczek. Każda owieczka wyobrażała uczennicę i w zależności od zachowania dziewczynki przez cały dzień przybliżała się do stajenki Jezusa bądź oddalała. Co rano przed wejściem do klasy przechodziłyśmy obok szopki i musiałyśmy przyjrzeć się naszej sytuacji. Na drugim skraju znajdowała się głęboka przepaść i nad nią właśnie stały te najbardziej niegrzeczne, z dwoma kopytkami zwisającymi już nad urwiskiem. Od szóstego do dziesiątego roku życia byłam pod przemożnym wrażeniem tego, gdzie znajdowało się moje jagniątko. I chyba nie muszę ci mówić, że zwykle nie oddalało się od skraju przepaści.
W głębi serca całą siłą woli starałam się przestrzegać przykazań, które zostały mi wpojone. Czyniłam to, powodowana naturalnym u dzieci konformizmem, ale nie tylko: naprawdę byłam przekonana, że trzeba grzecznie się zachowywać, że nie wolno kłamać ani się chwalić. A jednak nieustannie zmierzałam ku przepaści. Dlaczego? Przez błahostki. Gdy zalana łzami szłam do matki przełożonej, by spytać, czemu moja owieczka znów została przestawiona, odpowiadała: „Ponieważ wczoraj miałaś we włosach zbyt dużą kokardę... Ponieważ wychodząc ze szkoły twoja koleżanka słyszała, jak nucisz... Ponieważ nie umyłaś rąk, zanim usiadłaś do stołu”. Rozumiesz? Pewnego dnia, kiedy dotarłam już do punktu krytycznego, nad samą przepaścią, zaczęłam szlochać, powtarzając: „Ale ja kocham Jezusa”. I wiesz, co wtedy powiedziała zakonnica stojąca obok? „Ach, nie dość, że jesteś bałaganiarą, to jeszcze kłamczuchą. Gdybyś naprawdę kochała Jezusa, staranniej prowadziłabyś zeszyty”. I pyk, popychając palcem moją owieczkę, strąciła ją w przepaść.
Joanna Wajs
fot. Konrad Piskała
fot. Konrad Piskała
sprzedawcy kieszonkowych lusterek,
Zielona Sowa 2004
W lipcowym numerze miesięcznika "Alfred Hitchcock poleca" przekład opowiadania Dino Buzzatiego "Coś się wydarzyło".
W najnowszej "Lampie" (czerwiec 2006) przekład "Myszy" Dino Buzzatiego. Zapraszam.
W kwietniowej "Twórczości" dwa opowiadania. "Dziadek Enzo" i "Sezon zamknięty".
W najnowszej Nowej Okolicy Poetów "Rozbiórka" - esej o "Peryferiach Raju" Darka Pado i o "Raju/Jarze", podwójnym tomiku Darka Pado i Radka Wiśniewskiego.
Krótka nota o pewnym miasteczku w cyklu "Miejsca przegrane" na blogu Radka Wiśniewskiego: www.radek-kirschbaum.blog.pl. Zapraszam.
W najnowszej "Kursywie", nr 6 (13) m.in. moje opowiadanie "Wojny kwietne". Polecam cały "numer prozaiczny".
Już wkrótce w nowym numerze "Studium" kolejna odsłona felietonu, tym razem pod tytułem "Historyjki ze ślepego toru".
W styczniowej "Nowej Fantastyce" "Pies, który widział Boga" Dino Buzzatiego w moim przekładzie.
W najnowszej "Lampie" (czerwiec 2006) przekład "Myszy" Dino Buzzatiego. Zapraszam.
W kwietniowej "Twórczości" dwa opowiadania. "Dziadek Enzo" i "Sezon zamknięty".
W najnowszej Nowej Okolicy Poetów "Rozbiórka" - esej o "Peryferiach Raju" Darka Pado i o "Raju/Jarze", podwójnym tomiku Darka Pado i Radka Wiśniewskiego.
Krótka nota o pewnym miasteczku w cyklu "Miejsca przegrane" na blogu Radka Wiśniewskiego: www.radek-kirschbaum.blog.pl. Zapraszam.
W najnowszej "Kursywie", nr 6 (13) m.in. moje opowiadanie "Wojny kwietne". Polecam cały "numer prozaiczny".
Już wkrótce w nowym numerze "Studium" kolejna odsłona felietonu, tym razem pod tytułem "Historyjki ze ślepego toru".
W styczniowej "Nowej Fantastyce" "Pies, który widział Boga" Dino Buzzatiego w moim przekładzie.