Nazar Honczar
Aneta Kamińska, Lubelskie początki i ostatki Nazara Honczara
Ostatni raz widziałam Nazara Honczara w Lublinie.
Po całym dniu wspólnych występów pożegnaliśmy się przy Rynku: ja – wiecznie śpiesząca się i zdyszana, popędziłam łapać ostatni bus do Warszawy, Nazar – wiecznie powolny i spokojny, został z Grzegorzem Józefczukiem w „Akwareli”. Tuż przed rozstaniem ustaliliśmy wstępny plan na najbliższy czas: następny wspólny występ miał być 6 czerwca podczas lubelskiej Nocy Kultury, potem w długi czerwcowy weekend Nazar jechał na festiwal do Radziejowic, pomiędzy jeszcze praca nad nowymi przekładami i mój występ we lwowskim „Kabinecie”. Szczegóły były jeszcze do ustalenia, ale z grubsza wszystko zaplanowaliśmy, wiza na pół roku, załatwiona w trybie przyśpieszonym i odebrana poprzedniego dnia, też była. Jakoś wszystko zapowiadało się dobrze: Nazar zaczął więcej mówić, czegoś (czegokolwiek!) wreszcie można się było od niego dowiedzieć, dostałam też obszerne materiały na temat grupy ŁuHoSad, dzięki którym wiele rzeczy zaczęło się zazębiać i wyjaśniać, po przerwie wróciliśmy też do przekładów – i tego słonecznego, spokojnego dnia miałam wrażenie, że coś się otwiera, że będę coraz bardziej poznawać Nazara i jego wiersze, że będę coraz lepiej rozumieć, że to początek jakiejś nowej epoki, jakiś przełom w tej translatorskiej historii. Śpiesząc się na dworzec i w myślach niecierpliwiąc się już, kiedy będę mogła zasiąść do tłumaczenia właśnie co odkrytej Poetyckiej arche-meta-etymologii, pożegnałam się i ten widok: Nazar w czarnej koszulce z wydrukowanym na biało wierszem wizualnym copydown / copyright – copyleft / copyup, w szarej koszuli, z plecakiem, stojący przy ogródku „Akwareli” na lubelskim Rynku – nawet przez moment nie przyszło mi do głowy, że ten widok, 23 kwietnia 2009 roku, może być widokiem ostatnim.
(Gdybym wiedziała? Nie uwierzyłabym. Tak samo, jak nie wierzyłam niespełna miesiąc później, tak samo, jak nie wierzę i teraz. Ale gdybym, gdybym wiedziała. Zahamowałabym i zostałabym wtedy na tym rogu w Lublinie, zatrzymałabym jakoś to ujęcie, ten moment – na wieki, pilnowałabym, żeby Nazar nie zniknął, nie rozpłynął się tak absurdalnie, żeby został tu, na lubelskim Rynku, żeby tak stał przy tym ogródku, nigdzie nie wyjeżdżał, bo tylko w tym miejscu, w tej chwili jest bezpieczny).
(Dlaczego tego nie zrobiłam? Dlaczego pomknęłam wypełnioną jeszcze wiosennym słońcem Grodzką, w dół i coraz bardziej w dół, ku – jak się zawsze w takich sytuacjach wydaje – ważniejszym sprawom, które – jak się zawsze w takich sytuacjach okazuje – nie mają później najmniejszego znaczenia? Dlaczego zostawiłam bezbronnego Nazara, wystawionego na niebezpieczeństwo innych miast, innych występów, innych barów, innych znajomych?)
[...]
Całość wraz z kilkoma przetłumaczonymi wierszami do przeczytania w najnowszym numerze "Akcentu".
Po całym dniu wspólnych występów pożegnaliśmy się przy Rynku: ja – wiecznie śpiesząca się i zdyszana, popędziłam łapać ostatni bus do Warszawy, Nazar – wiecznie powolny i spokojny, został z Grzegorzem Józefczukiem w „Akwareli”. Tuż przed rozstaniem ustaliliśmy wstępny plan na najbliższy czas: następny wspólny występ miał być 6 czerwca podczas lubelskiej Nocy Kultury, potem w długi czerwcowy weekend Nazar jechał na festiwal do Radziejowic, pomiędzy jeszcze praca nad nowymi przekładami i mój występ we lwowskim „Kabinecie”. Szczegóły były jeszcze do ustalenia, ale z grubsza wszystko zaplanowaliśmy, wiza na pół roku, załatwiona w trybie przyśpieszonym i odebrana poprzedniego dnia, też była. Jakoś wszystko zapowiadało się dobrze: Nazar zaczął więcej mówić, czegoś (czegokolwiek!) wreszcie można się było od niego dowiedzieć, dostałam też obszerne materiały na temat grupy ŁuHoSad, dzięki którym wiele rzeczy zaczęło się zazębiać i wyjaśniać, po przerwie wróciliśmy też do przekładów – i tego słonecznego, spokojnego dnia miałam wrażenie, że coś się otwiera, że będę coraz bardziej poznawać Nazara i jego wiersze, że będę coraz lepiej rozumieć, że to początek jakiejś nowej epoki, jakiś przełom w tej translatorskiej historii. Śpiesząc się na dworzec i w myślach niecierpliwiąc się już, kiedy będę mogła zasiąść do tłumaczenia właśnie co odkrytej Poetyckiej arche-meta-etymologii, pożegnałam się i ten widok: Nazar w czarnej koszulce z wydrukowanym na biało wierszem wizualnym copydown / copyright – copyleft / copyup, w szarej koszuli, z plecakiem, stojący przy ogródku „Akwareli” na lubelskim Rynku – nawet przez moment nie przyszło mi do głowy, że ten widok, 23 kwietnia 2009 roku, może być widokiem ostatnim.
(Gdybym wiedziała? Nie uwierzyłabym. Tak samo, jak nie wierzyłam niespełna miesiąc później, tak samo, jak nie wierzę i teraz. Ale gdybym, gdybym wiedziała. Zahamowałabym i zostałabym wtedy na tym rogu w Lublinie, zatrzymałabym jakoś to ujęcie, ten moment – na wieki, pilnowałabym, żeby Nazar nie zniknął, nie rozpłynął się tak absurdalnie, żeby został tu, na lubelskim Rynku, żeby tak stał przy tym ogródku, nigdzie nie wyjeżdżał, bo tylko w tym miejscu, w tej chwili jest bezpieczny).
(Dlaczego tego nie zrobiłam? Dlaczego pomknęłam wypełnioną jeszcze wiosennym słońcem Grodzką, w dół i coraz bardziej w dół, ku – jak się zawsze w takich sytuacjach wydaje – ważniejszym sprawom, które – jak się zawsze w takich sytuacjach okazuje – nie mają później najmniejszego znaczenia? Dlaczego zostawiłam bezbronnego Nazara, wystawionego na niebezpieczeństwo innych miast, innych występów, innych barów, innych znajomych?)
[...]
Całość wraz z kilkoma przetłumaczonymi wierszami do przeczytania w najnowszym numerze "Akcentu".
Nazar Honczar
fot. Gil Gilling
fot. Gil Gilling
"gdybym" (Warszawa 2007)
W "Cycu Gada" kilka wierszy oraz rozmowa redaktorów z Nazarem (http://cycgada.art.pl/?m=200912).
ho! ho! i czar: performatywny wieczór poświęcony niedawno zmarłemu ukraińskiemu poecie, Nazarowi Honczarowi.
Janusz Bałdyga: performance;
Aneta Kamińska: autoportret szczątkowy. ostatnie wiersze nazara honczara napisane przez anetę kamińską;
Nazar Honczar: duch i głos.
(Manifestacje Poetyckie, sobota 5.09., godz. 22.00)
Dwa spotkania w Lublinie:
"Migotanie kultur w przekładzie"
Spotkanie z Anetą Kamińską - tłumaczką najnowszej poezji ukraińskiej i Nazarem Honczarem - poetą, performerem i aktorem ze Lwowa (z udziałem Marcina Czyża)
23 kwietnia (czwartek) o godz. 11.00
Miejska Biblioteka Publiczna, filia 22
ul. Kruczkowskiego 14, Lublin
2.
"Cząstki pomarańczy. Intymnie o antologii nowej poezji ukraińskiej"
Uczestnicy: Aneta Kamińska, Nazar Honczar, Marcin Czyż
miejsce: Lublin, UMCS, Nowy Humanik, Filologie Słowiańskie
termin: 23 kwietnia (czwartek), godz. 16.00
ho! ho! i czar: performatywny wieczór poświęcony niedawno zmarłemu ukraińskiemu poecie, Nazarowi Honczarowi.
Janusz Bałdyga: performance;
Aneta Kamińska: autoportret szczątkowy. ostatnie wiersze nazara honczara napisane przez anetę kamińską;
Nazar Honczar: duch i głos.
(Manifestacje Poetyckie, sobota 5.09., godz. 22.00)
Dwa spotkania w Lublinie:
"Migotanie kultur w przekładzie"
Spotkanie z Anetą Kamińską - tłumaczką najnowszej poezji ukraińskiej i Nazarem Honczarem - poetą, performerem i aktorem ze Lwowa (z udziałem Marcina Czyża)
23 kwietnia (czwartek) o godz. 11.00
Miejska Biblioteka Publiczna, filia 22
ul. Kruczkowskiego 14, Lublin
2.
"Cząstki pomarańczy. Intymnie o antologii nowej poezji ukraińskiej"
Uczestnicy: Aneta Kamińska, Nazar Honczar, Marcin Czyż
miejsce: Lublin, UMCS, Nowy Humanik, Filologie Słowiańskie
termin: 23 kwietnia (czwartek), godz. 16.00