Krzysztof Śliwka
 1  2   3  >>
DROGA SAMOTNEGO WOJOWNIKA (z Krzysztofem Śliwką rozmawia Mariusz Golak)
Kilka lat temu podczas Fortu Legnica któryś z uczestników tej imprezy powiedział: „Zrobiłbym wszystko, żeby trafić na afisze”. Jesteś jednym z najbardziej interesujących współczesnych poetów. Czy czujesz jednocześnie potrzebę bycia gwiazdą literacką?

Uwielbiam stać w cieniu, na marginesie, na uboczu. To mnie sytuuje poza zasięgiem rażenia kultury popularnej i najzwyczajniej w świecie umacnia, przygotowuje do ewentualnych manewrów na inne, mniej zagęszczone pozycje. Nad wyraz wyśmienicie czuję się w sytuacjach, kiedy nie jestem oblężony przez ludzi szukających jedynie tanich, towarzyskich sensacji. Zdecydowanie bardziej wolę takich, z którymi nadaję na jednej fali, bez zbędnych świecidełek, blichtru i pomady. Chłonę wtedy wszystko dookoła z gwałtownością żywiołu, jak wygłodzony kajman. Wierzę, że to, co ważne i cenne, odbywa się poza ramami pierdolonego „afisza”. Nie interesuje mnie stanie w blasku jupiterów, tani poklask, ani ta strona życia, która sprawia, że stajemy się częścią popkulturowej papki. Czy to się komuś podoba, czy nie.

Nie sądzisz, że z powodu swojego outsideryzmu dużo tracisz, bo przecież w dzisiejszych czasach duży wpływ na ocenę każdej książki ma literacki marketing, promocja własnej osoby, obecność w mediach itp.

Bardzo cieszę się z tego outsideryzmu. W pełni zdaję sobie sprawę z konsekwencji, jakie niesie za sobą taki rodzaj szarpaniny ze światem. Można żyć poza wszelkimi układami, nie dając dupy, nie będąc trendy i cool. (śmiech) Poezja to droga samotnego wojownika. Jestem wolny, bo decyduję o tym, co mnie dotyczy. Gdybym stał się częścią tego, czym gardzę, czułbym się jak jakieś ostatnie szmacisko, a tak wykonuję swobodne pląsy w dowolnym kierunku, bez żadnego kagańca i ogranicznika. Poza tym nie chcę działać jak wyrobnik, albo ktoś, dla kogo najważniejszy jest marketing literacki, czy też promocja własnej gęby w mediach, tudzież innych nośnikach. Interesuje mnie uczciwie podejście do czytelnika, do samego siebie. Nic więcej. Czy to się komuś podoba, czy nie.

W twoim wierszu pt. „Klocek renifera” z tomu „Sztuka koncentracji” można przeczytać: „Tylu cwaniaczków / kręci się przy poezji, na dodatek ludzi, / którzy się na niej nie znają”. Skąd taka surowa ocena?

To słowa Kennetha Kocha z poematu „Świeże powietrze”. Podpisuję się pod tym cytatem każdą kończyną. Od jakiegoś czasu zaobserwować można nasilające się parcie poetów na parnas. Te ich żenujące i śliskie wybiegi napawają mnie cholernym obrzydzeniem. Są narzędziem indoktrynacji w służbie „nowej kultury” (śmiech). Kompletnie nie czuję wspólnoty z takim sposobem komunikacji. Nie interesują mnie towarzyskie plotki, cały ten literacki półświatek, getto nieudaczników, te układy i układziki, z których i tak niewiele wynika. Czy to się komuś podoba, czy nie.

W recenzji z „Gambitu” Radosław Kobierski napisał, że należałoby Cię zaliczyć do poetów, którzy „przez cały czas piszą ten sam wiersz, rzecz jasna w różnych wariantach”. Czy rzeczywiście taka jest twoja poezja?

Wielu twórców zadekowało się w jakiejś literackiej niszy i jest im tam dobrze. Grzebią się wciąż w tym samym błotku. Mnie natomiast pociąga nieustanny ruch, niemożność sklasyfikowania tego, co robię. Z każdą kolejną książką chcę być inny. Zmieniają się moje wiersze, zmieniam się i ja sam. „Gambit” był inny niż „Rajska rzeźnia” czy „Niepogoda dla kangura”. Zupełnie w innej przestrzeni zakorzeniona jest „Sztuka koncentracji”. Zgadzam się więc po części z oceną Radka. Przeobrażeniom ulega mój język, styl, lecz wciąż, z uporem maniaka, powracam do tych samych treści. Najbardziej jednak istotna w poezji jest szczerość, że przytoczę wiersz Podsiadły: Mogę okłamać cię we śnie./ W liście, w rozmowie, w milczeniu./ Mogę okłamać cię w kinie,/ mogę okłamać cię w lesie,/ na ulicy, w muzeum, w kościele./ Nie mogę okłamać cię w wierszu. W taki właśnie sposób podchodzę do literatury. Słowa przelane na papier (lub monitor komputera) urastają do rangi świętych. Można zmieniać formę, lecz czy będą to poematy na 50 stron czy błyskotliwe haiku, to wciąż będę pisał o tych kilku najważniejszych dla mnie sprawach. Czy to się komuś podoba, czy nie.

Michał Witkowski, pisząc w „Ha! arcie” o współczesnej literaturze, zaliczył ciebie do nurtu, który nazwał „ pop-frakcją”, znajdując wspólny mianownik w fascynacji kiczem i kulturą masową. Skąd fascynacja tymi tematami?

Często wykorzystuję w swoich tekstach ikony kultury masowej tylko po to, żeby je ośmieszyć, wynaturzyć czy też pokazać w innym świetle. To nie jest fascynacja pseudo kulturowym badziewiem, ale swoista przykrywka, pod którą uważny wciągacz liter powinien znaleźć coś znacznie ważniejszego. Czy to się komuś podoba, czy nie.

Film jest składnikiem pop kultury, a ty sam piszesz scenariusze
 1  2   3  >>
Krzysztof Śliwka
fot. Karol Krukowski


Niepogoda dla kangura - 1996
Gambit - 1998
Sztuka koncentracji - 2002
Dżajfa & Gibana 2008
Budda Show, 2013






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie