Już mówiłem, jestem zmęczony: tylko dzisiaj wyciągnąłem zebrę z płonących zarośli i zapakowałem do ciężarówki jedenaście zatrutych pingwinów. Nie żądam zapłaty, nie potrzebuję reklamy, chcę tylko odrobiny ciszy i spokoju.

Mimo to chłód i beznadzieja zakradły się tymczasem do mojego domu, gdzie nikt nie pojmował tych zamorskich transakcji i czekały mnie bolesne wyjaśnienia.

Tylko sobie wyobraź: jacyś naprawdę kochani i mili ludzie siedzieli kilka dni bez wody, elektryczności i seksu, i nikt nie był im w stanie wytłumaczyć istoty sprawy.

Więc sam musiałem wypić piwo, którego sam nawarzyłem. Po prostu chciałem ci powiedzieć, żebyś wiedział czego się po mnie spodziewać.

Ale poza tym jestem dobry, gotów do pomocy, gotów do uratowania świata przed złymi pająkami; uczę się nie istnieć wtedy, kiedy nie jest to konieczne. Lecę ponad ciemnymi ulicami miasta nawet kiedy jest zimno i deszczowo, a moja czerwona pelerynka jest cała brudna i mokra.

Tłum. Jacek Dehnel