Anna Piwkowska
Za oknem
Mówisz spadł śnieg. Za oknem ani grama śniegu.
Ja mówię martwe liście, Ty kwiaty z ogrodu.
Mówisz lód na jeziorze. Ani grama chłodu.
Zresztą jak ten chłód zmierzyć, tak jak puls po biegu?
Ty mówisz bądź mi piękna, mądra, rozebrana.
Nie jak wróbel, lub gorzej, jak wróbel płaczący.
Miej dla mnie suche oczy i śmiech wibrujący.
Ach, płacząca kobieta zawsze jest skazana.
Ja mówię co się stanie, co się ze mną stanie,
gdy moja piękna głowa pochyli się nisko?
gdy mi będzie za ciemno, za zimno, za ślisko?
czy zawsze, czy na pewno, czy ze mną zostaniesz?
Na pewno? Nic na pewno poza deszczem, chmurą.
Cóż, niepewność jest naszym ulubionym prawem.
Ale czym się wykupię, albo co zastawię,
gdy stanę naga, bosa, przed matką naturą?
Lecz znów czerwień z zielenią zaplotły się mocno
i jest ciepło, tak ciepło, gorąco i blisko.
A może nie nadejdziesz moja poro nocna?
może nigdy nie będzie za zimno, za ślisko?
Może zaraz wybiegnę i nigdzie nie zdążę.
Latarnia się rozpryśnie, wskazówka zatrzyma.
Może serce mi stanie lub szalik zawiążę
zbyt mocno. W szarej nocy szara pantomima.
Ty mówisz śnieg. Za oknem ani grama śniegu.
Tak kochany, jest chłodno, jest śnieżnie, jest biało.
Zawiało, zasypało, wręcz zawibrowało
śmiechem. Moim i Twoim. Ale wciąż do brzegu
daleko. I ślad łyżwy wiedzie tam gdzie kruchy
lód podchodzi już wodą. Mówisz lód jest suchy.
Paryż, sierpień, 2002r.
♦ PO!
♦ H2O7
♦ POCIĄG