Agnieszka Mirahina
breslau
światło mnie rozprasza. mogę pracować w półmroku
mogę przyciszyć głos, ale obraz pozostanie ten sam – plugawy
głos w końcu wezwie mnie do stołu, na głodzie, do pisania
nie zostanie mi podany żaden obiad, żadną ręką, za żadną cenę
zgadzam się być oświetlona tylko jedną lampką –
z wykręconą żarówką, jedyną kończyną –
to elektryczność, która mnie opuściła – która mnie jeszcze oślepi
powinno istnieć prawo zabraniające architektom wyjmować oczy
niestety – żyjemy w głębokim średniowieczu, którego przedpole
przyprawia o śmiech. jestem już stara i niewiele pamiętam, byle
demon we włosach roił się jak wesz i coś na ząb, wszystko
mogę przyciszyć głos, ale obraz pozostanie ten sam – plugawy
głos w końcu wezwie mnie do stołu, na głodzie, do pisania
nie zostanie mi podany żaden obiad, żadną ręką, za żadną cenę
zgadzam się być oświetlona tylko jedną lampką –
z wykręconą żarówką, jedyną kończyną –
to elektryczność, która mnie opuściła – która mnie jeszcze oślepi
powinno istnieć prawo zabraniające architektom wyjmować oczy
niestety – żyjemy w głębokim średniowieczu, którego przedpole
przyprawia o śmiech. jestem już stara i niewiele pamiętam, byle
demon we włosach roił się jak wesz i coś na ząb, wszystko
♦ dada
♦ sampo
♦ meteo
♦ bramki