Agnieszka Mirahina
***
wesele na helu
to kołysanka
ani kołysząca ani kołysana
ani klasyczna ani romantyczna
i mogę się stoczyć jak walka uliczna
w izby wytrzeźwień i pokoje widzeń
do białego ranka idąc godzinami
żaden to przyśpiew i żadna poświata
marynarze i kurwy umarli dla świata
rzucając fajerwerki w ciemno i na straty
wieńce weselne wieńce pogrzebowe
na dworce w ruinach i dworce w budowie
urodzeni mordercy umarli poeci
dalecy krewni i bliscy dalecy
wszystko co będzie inaczej być nie może
co nie idzie po myśli niech idzie na noże
i wszystkie pokoje z widokiem na morze
fotel coraz głębszy i noc coraz dłuższa
w hararze weimarze los ślepy zaułek
weimar i harar to jasny przytułek
i niepewny przesmyk na wysokiej fali
gdy wóz drabiniasty będzie jakubowy
z diabelskim kołem jako zapasowym
karuzela z madonnami i zaklęty krąg
w procesji pochodzie po słońca zachodzie
zaczynając od ulic i kończąc w rynsztoku
znaleźć ciepło w szmatach i modlitwie spokój
nocny pociąg do rana i według rozkładu
z bólu do białości wyłamując palce
z cynku i ołowiu żeby związać końce
wieńce weselne wieńce pogrzebowe
dworce w ruinach i dworce w budowie
szpitale bez lekarzy lekarze bez granic
z szybkością światła jak wół ociężale
i ostatnie słowa grają pierwsze skrzypce
orkiestra bezdomnych i dziecięcy chór
wyprawują dzianety korbety i susy
misterne flety dudlą menuety
mały konik polny dudli w swój organek
no i co z tą poezją no i co z tą polską
no i co robi poezja asiu ssie
fontanny pnijcie się
pnącza trujące
walki kogutów i potoki rwące
spienionego języka kwieciste wiązanki
płynna mowa ciekły hel szumi las huczy las
diabeł kłania się nam w pas
trąbka bęben bęben trąbka
wiersze łzawe wiersze krwawe
piórem wiecznym wiecznym piórem
które się rozkręca i skręca któremu się przeczy
żeby potem sfiksować w ostatnim z narzeczy
na gazowej płytce wywołując duchy
na gazowej płytce tańczą karaluchy
co nie idzie po myśli niech idzie na noże
i wszystkie pokoje z widokiem na morze
do białego ranka idąc godzinami
po kolana w wodzie a duch nad wodami
gdy czarny scenariusz pisze się latami
wciskając po kolei klawisze pianina
na węgiel sczernieje na kość wybieleje
parą się rozwieje w końcu i na helu
w tańcu i na balu
o głodzie bez tlenu
wesele na helu
ani kołysząca ani kołysana
ani klasyczna ani romantyczna
i mogę się stoczyć jak walka uliczna
w izby wytrzeźwień i pokoje widzeń
do białego ranka idąc godzinami
żaden to przyśpiew i żadna poświata
marynarze i kurwy umarli dla świata
rzucając fajerwerki w ciemno i na straty
wieńce weselne wieńce pogrzebowe
na dworce w ruinach i dworce w budowie
urodzeni mordercy umarli poeci
dalecy krewni i bliscy dalecy
wszystko co będzie inaczej być nie może
co nie idzie po myśli niech idzie na noże
i wszystkie pokoje z widokiem na morze
fotel coraz głębszy i noc coraz dłuższa
w hararze weimarze los ślepy zaułek
weimar i harar to jasny przytułek
i niepewny przesmyk na wysokiej fali
gdy wóz drabiniasty będzie jakubowy
z diabelskim kołem jako zapasowym
karuzela z madonnami i zaklęty krąg
w procesji pochodzie po słońca zachodzie
zaczynając od ulic i kończąc w rynsztoku
znaleźć ciepło w szmatach i modlitwie spokój
nocny pociąg do rana i według rozkładu
z bólu do białości wyłamując palce
z cynku i ołowiu żeby związać końce
wieńce weselne wieńce pogrzebowe
dworce w ruinach i dworce w budowie
szpitale bez lekarzy lekarze bez granic
z szybkością światła jak wół ociężale
i ostatnie słowa grają pierwsze skrzypce
orkiestra bezdomnych i dziecięcy chór
wyprawują dzianety korbety i susy
misterne flety dudlą menuety
mały konik polny dudli w swój organek
no i co z tą poezją no i co z tą polską
no i co robi poezja asiu ssie
fontanny pnijcie się
pnącza trujące
walki kogutów i potoki rwące
spienionego języka kwieciste wiązanki
płynna mowa ciekły hel szumi las huczy las
diabeł kłania się nam w pas
trąbka bęben bęben trąbka
wiersze łzawe wiersze krwawe
piórem wiecznym wiecznym piórem
które się rozkręca i skręca któremu się przeczy
żeby potem sfiksować w ostatnim z narzeczy
na gazowej płytce wywołując duchy
na gazowej płytce tańczą karaluchy
co nie idzie po myśli niech idzie na noże
i wszystkie pokoje z widokiem na morze
do białego ranka idąc godzinami
po kolana w wodzie a duch nad wodami
gdy czarny scenariusz pisze się latami
wciskając po kolei klawisze pianina
na węgiel sczernieje na kość wybieleje
parą się rozwieje w końcu i na helu
w tańcu i na balu
o głodzie bez tlenu
wesele na helu