Piotr Kuśmirek
Zimno, zimno, ciepło
Zabawki są zimne, bo pozostawione, odepchnięte, już niedotykane. Takie rozumienie przynosi obraz porzuconego dzieciństwa: „podwórko nie zamienia się już w stadion Wembley,/ tropikalną dżunglę ani zielone skrzydło smoka”, „dawna podstawówka więdnie w ażurowych chwastach”. Wiersze Piotra Kuśmirka w zawoalowany sposób odtwarzają duchowy stan przejścia, przemieszczenia się do świata dorosłych. Obraz wychodzącego z wody pokolenia staje się metaforą wiodącą, od tego zaczyna się opowieść o przygodach w dorosłym życiu.

Jeżeli jednak zabawki zawsze są zimne, nawet wtedy gdy przytulamy je w dzieciństwie, to stwarza się inna jeszcze perspektywa czytania archetypicznych i surrealnych obrazów z tych wierszy. Jeżeli wszystko, co nas otacza, co w ogóle jest, od zabawek po narzędzia, od myśli po czyny, jest zimne, to opis procesu życia, czyli procesu zamierania, powinien unikać egzaltacji, powinien cechować się powściągliwością. Od razu narzuca się pytanie, czy powściągliwość stwarza ów wyzierający z każdej strofy chłód, czy też odwrotnie: przedustawny chłód, wciskający się nawet w zabawki, wyzwala dystans i powściągliwość? To pytanie zadał jeden z uczestników wieczoru autorskiego laureata w Tychach, bodaj Ryszard Będkowski, poeta. Nie usłyszałem zdecydowanej odpowiedzi na to pytanie. Bo też trudno tu o wyraziste dystynkcje. Ten chłód może być podwójny. Może być zawsze i wszędzie. Może paraliżować od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Jak w prozie Thomasa Bernharda.

Chłód, proza, dystans... I to ma być liryka? Tak. Taka jest liryka naszych czasów. Powściągliwe zapiski, ich oschły rytm, relacje z planety opuszczonej przez najwyższe instancje. Zbieranie śladów sensu, radość z dojrzenia we mgle, w ciemności stopy odbitej w kałuży dotkniętej przymrozkiem.

A więc być może ważne w tym nieludzkim pejzażu są jakiekolwiek ślady ciepła. O czym się mówi ciepło, jeśli się w ogóle tak mówi? Tutaj nawet cień uśmiechu na kamiennej twarzy bohatera jest wielkim wydarzeniem. Tak samo jak szukanie partnera do rozmowy. Nieraz odnoszę wrażenie, że jest nim dziewczyna lub kobieta, pulsujące w niektórych wierszach jakieś „ty”, kojarzące mi się z wprost wypowiadaną „niespokojną chropawą potrzebą ciepła”. Błąkający się w tych zimnych wierszach ogień (ślady dawnych ognisk) zdaje się symbolizować świat żywych uczuć, wygasające emocje, jakieś dawne uniesienia, o których mówi się wręcz z zażenowaniem. Mówi się cicho, nieśmiało, bez pewności, że będzie się zrozumianym i będzie się tam po drugiej stronie, w drugim człowieku odbitym, zaakceptowanym, będzie się przyjętym. „Będę czekał na ciebie/ po lepkiej stronie powietrza” brzmi jak deklaracja odnalezienia się w „drugim”, kimkolwiek by nie był.

Zwróćmy uwagę, że „zimne zabawki” pojawiają się tu w jeszcze innym znaczeniu i można je rozumieć jako „pamiątki”. A pamiątki przechowują pamięć po czymś. Nas też interesuje to, co było wcześniej, te wszystkie gwałtowne przejścia i towarzyszące im uczucia: „jestem, więc odejdź. będę, nie przyjeżdżaj”. Jeżeli tak postawimy sprawę, to uzasadnione będzie czytanie pewnych fragmentów jak miłosnych trenów czy elegii, „pamiątek” dawnego ognia, czasu pełni i szczęścia; teraz odbywa się lakoniczna, zimna, ironiczna wyprzedaż tego, wszystkiego, co było, terapia à rebours.

W wierszu pod tytułem „À rebours” wyraźnie waloryzuje się czas, wskazując na trop „dawniej-dziś”. Mówi się tak, jakby czas się zatrzymał, jakby wszystko zastygło, zamarzło na chwilę. I bohater czeka na odtajanie, na „jakiś ciąg dalszy”, nie bardzo w niego wierząc. Za to w tej chwili ma spokój, otacza go ład i porządek. Najbardziej przerażające wydaje się tu przekonanie, że „to nic zaczyna porządkować”. Na waloryzację czasową nakłada się więc gradacja aksjologiczna: kiedyś jednak coś było, coś się działo, zaś obecnie zamarło, wisi w powietrzu lub tkwi głęboko pod lodem, porządkowane przez nicość.

Być może w ogóle różnie rozumiany „porządek” jako wyraz ideologii dystansu i powściągliwości jest tu bardzo ważny i wyraża się na wielu planach. Porządek języka. Przywołanie uczuć do porządku. Porządek wyobraźni krążącej obsesyjnie wokół kilku podstawowych obrazów. Porządek wierszy: niezwykła ścisłość, wręcz matematyczna, ich układu, kolejności. Jak głos po głosie następują kolejne utwory, cierpliwie uzupełniając wydźwięk harmonijnej całości ujętej w klamry dwóch elegii. Pierwsza mówi coś o wejściu, zaś druga o wyjściu. Być może ma rację Jarosław Klejnocki, twierdząc na okładce tomiku, że kreśli się tu jakieś figury poznania, podsuwa się światu pseudonimy, a więc rytuał wchodzenia do wody, zamierania w niej i ponownego wychodzenia-odrodzenia porządkuje pewien rodzaj doświadczenia, wyobrażając cykl przemian, które nas doświadczają i wznoszą.

Mnie jednak najbardziej obeszła nadzieja. W ostatnim wierszu delikatnie sugeruje się jej obecność. Zima odejdzie. Wyciągnięte z zimnej wody zabawki obeschną. Nabiorą ciepła. A my, w cyklu przemian, chociaż na krótko znowu znajdziemy się po tej jasnej, słonecznej stronie. Jakakolwiek ona, jakikolwiek on „na pewno nam uwierzą już teraz”.


Karol Maliszewski

Piotr Kuśmirek, „Zimne zabawki”, Biblioteka Tyskiej Zimy Poetyckiej, Teatr Mały, Tychy 2007
Piotr Kuśmirek
fot. Natalia Kuśmirek


Trio, Łódź 2005
Zimne zabawki, Tychy 2007




zabawki do kupienia:
http://sklep.poezj...


Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie