sprężyny, które mnie zdradziły.
Cielsko fabryki się rozgrzewa,
bruzdami płyną fale włosów,
celofanowych siatek, kroków -
to wszystko za oknem dojrzewa.
W brzuchu jedna mała kropelka,
podobno wielkości szpilki, nie
mogę oderwać wzroku od pępka.
Fabryka dnia rusza pełną parą, pełne
twarze i usta, wrastają w arkady
poranka, a twoja twarz staje się
freskiem.
Palcówki 1.0
Ścieram parę wodną z okien. Dym z komina fabryki jakiejś tkaniny (której na oczy nie widziałem) na niebie rozciąga się niczym tiulowy szal. Pierwsze kroki po wyjściu z klatki są najgorsze. Podobnie jak pierwszy oddech. Mroźne powietrze wypełnia płuca. Przechodzę przez tunel. Jestem coraz bliżej przystanku. Spomiędzy bloków atakują mnie zapachy z fabryki płatków śniadaniowych, zmieszane z lekkim i przyjemnym aromatem pierników. Łączą się z zapachami osób oczekujących na przystanku. Zawsze przychodzę, gdy jest pusto. Zwykle jestem pierwszy. Pozostali powoli dochodzą. Zerkają na zegarki, przestępują z nogi na nogę, szukają biletów, wyrzucają puste opakowania po batonach, w końcu poprawiają włosy i wpatrują się bezmyślnie w wieżowiec i dykty między oknami. Mają kilka minut, aby postudiować rozkład jazdy albo układ niedopałków za przystankiem, a potem pochodzić wkoło niego, czytając po raz setny napis na... więcej >>
fot. Joanna Giedrys