Marcin Zegadło
TECHNICOLOR (CUDA, CUDA)
(…) modli się, powtarza, losuje intencje – słowem:
wierny pies. Ukrócić mu jedno z drugim, postawić do pionu,
zrobić przegląd śluzówek i naskórka, krwi posmakować,
rozsunąć powieki. Święty z medalika uwiesił mu się na szyi
i buja rozkosznie bosymi stópkami. Powinien się częściej
uśmiechać, skoro – i pacierz, i wesołe towarzystwo. Ale on
się uparł. Weźmy go na smutno. Taki chory, taki zatroskany.
Że niby zamiast do pracy, na tory, pod rozpędzony osobowy.
Albo inne tego typu gesty, żachnięcia. Wstydziłby się,
ale się nie wstydzi. Ciało ma blade i suche. Ciało trzeszczy
jak zmarznięty śnieg. Taki zmarnowany organizm: alkohol
za coraz większe pieniądze, nikotyna wbrew sprawdzonym
diagnozom i bezdech, który nosi ze sobą jak pusty futerał.
Jest przez chwilę, a później go nie ma. Lecz widzi wyraźnie:
wszystkie nienaprawione sprzęty, odpryski, pajęczyny i kurz.
Zostawił kilka spraw bez opieki i czas w nich się wdzięczy,
kaprysi. Że niby powinien się zająć i wziąć w swoje ręce
własne i cudze życia i wszystko podokręcać zaczarowanym
śrubokrętem. Docisnąć, gdzie trzeba, to może zatrybi,
ruszy z miejsca. Będzie działo się dobrze i będzie w kolorach.
Wyrazista postać odtwarzająca rolę żony będzie o nim do innych
same cudowności. Że jak on coś powie, coś zrobi, to już lepiej
się nie da, no nie można (kurwa) po prostu. Jasna postać
odtwarzająca rolę syna będzie o nim do kolegów: że to i to zrobił,
tam i tam go zabrał, tamto pokazał, o tym opowiedział. Taki
tatuś roku z retuszem jak z okładki poczytnej gazety,
która opowiada podobne historie o tatusiach na schwał
(postawny pan z brzuszkiem, na szyi z łańcuszkiem, bez zmarszczek
i w markowych butach – sto dziesięć historii o podobnych
fiutach). Ogólnie niezły teatr z tymi przemowami po nocach.
Tą wrażliwością, uczuleniem. Na koniec kilka mocnych przebitek:
jego drżąca dłoń, w której dopala się papieros. Fotografie, które
przegląda – na jednej z nich mężczyzna wyjaśnia coś chłopcu,
chłopiec słucha. Na fotografii opis: Mikołaj – pierwszy dzień
w szkole i data – wrzesień 2016. Z półmroku wyłania się
postać chłopca, który mówi: Idziesz spać czy będziesz tak siedział
do rana. Rana się zabliźnia (…)
(z tomu: Cały w słońcu)
wierny pies. Ukrócić mu jedno z drugim, postawić do pionu,
zrobić przegląd śluzówek i naskórka, krwi posmakować,
rozsunąć powieki. Święty z medalika uwiesił mu się na szyi
i buja rozkosznie bosymi stópkami. Powinien się częściej
uśmiechać, skoro – i pacierz, i wesołe towarzystwo. Ale on
się uparł. Weźmy go na smutno. Taki chory, taki zatroskany.
Że niby zamiast do pracy, na tory, pod rozpędzony osobowy.
Albo inne tego typu gesty, żachnięcia. Wstydziłby się,
ale się nie wstydzi. Ciało ma blade i suche. Ciało trzeszczy
jak zmarznięty śnieg. Taki zmarnowany organizm: alkohol
za coraz większe pieniądze, nikotyna wbrew sprawdzonym
diagnozom i bezdech, który nosi ze sobą jak pusty futerał.
Jest przez chwilę, a później go nie ma. Lecz widzi wyraźnie:
wszystkie nienaprawione sprzęty, odpryski, pajęczyny i kurz.
Zostawił kilka spraw bez opieki i czas w nich się wdzięczy,
kaprysi. Że niby powinien się zająć i wziąć w swoje ręce
własne i cudze życia i wszystko podokręcać zaczarowanym
śrubokrętem. Docisnąć, gdzie trzeba, to może zatrybi,
ruszy z miejsca. Będzie działo się dobrze i będzie w kolorach.
Wyrazista postać odtwarzająca rolę żony będzie o nim do innych
same cudowności. Że jak on coś powie, coś zrobi, to już lepiej
się nie da, no nie można (kurwa) po prostu. Jasna postać
odtwarzająca rolę syna będzie o nim do kolegów: że to i to zrobił,
tam i tam go zabrał, tamto pokazał, o tym opowiedział. Taki
tatuś roku z retuszem jak z okładki poczytnej gazety,
która opowiada podobne historie o tatusiach na schwał
(postawny pan z brzuszkiem, na szyi z łańcuszkiem, bez zmarszczek
i w markowych butach – sto dziesięć historii o podobnych
fiutach). Ogólnie niezły teatr z tymi przemowami po nocach.
Tą wrażliwością, uczuleniem. Na koniec kilka mocnych przebitek:
jego drżąca dłoń, w której dopala się papieros. Fotografie, które
przegląda – na jednej z nich mężczyzna wyjaśnia coś chłopcu,
chłopiec słucha. Na fotografii opis: Mikołaj – pierwszy dzień
w szkole i data – wrzesień 2016. Z półmroku wyłania się
postać chłopca, który mówi: Idziesz spać czy będziesz tak siedział
do rana. Rana się zabliźnia (…)
(z tomu: Cały w słońcu)
marcin zegadło
fot. z archiwum autora
fot. z archiwum autora
Monotonne rewolucje,
Stowarzyszenie Literackie
im.K.K. Baczyńskiego, Łódź 2003
nawyki ciał śpiących,
Zielona Sowa, Kraków 2006
Światło powrotne, Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2010
Cały w słońcu, SPP Odział w Łodzi, Biblioteka Arterii, Łódź 2014
Hermann Brunner i jego rzeźnia, Wydawnictwo Forma, Szczecin 2015
moje wiersze:
w HELIKOPTERZE (7-8/2014)'
w Odrze (11/2014)
w listopadzie 2014 nakładem SPP Oddział w Łodzi, Biblioteka Arterii ukazał się mój czwarty zbiór wierszy - "Cały w słońcu"
moja proza:
w CHIMERZE nr 7-8/2014 (17)
w CHIMERZE nr 12/01/2014-2015 (20/21)
w HELIKOPTERZE 2/2105
w AKCENCIE 2/2015 (140)
spotkania autorskie:
Częstochowa -
18 lutego 2015 r.
godz. 18.00
Ośrodek Promocji Kultury
Gaude Mater
ul. Dąbrowskiego 1
Łódź -
26 lutego 2015 r.,
godz. 19.00
Dom Literatury w Łodzi
ul. Roosevelta 17
Warszawa -
8 października 2015 r.
godz.18.00
Muzeum Literatury
Rynek Starego Miasta 20
w HELIKOPTERZE (7-8/2014)'
w Odrze (11/2014)
w listopadzie 2014 nakładem SPP Oddział w Łodzi, Biblioteka Arterii ukazał się mój czwarty zbiór wierszy - "Cały w słońcu"
moja proza:
w CHIMERZE nr 7-8/2014 (17)
w CHIMERZE nr 12/01/2014-2015 (20/21)
w HELIKOPTERZE 2/2105
w AKCENCIE 2/2015 (140)
spotkania autorskie:
Częstochowa -
18 lutego 2015 r.
godz. 18.00
Ośrodek Promocji Kultury
Gaude Mater
ul. Dąbrowskiego 1
Łódź -
26 lutego 2015 r.,
godz. 19.00
Dom Literatury w Łodzi
ul. Roosevelta 17
Warszawa -
8 października 2015 r.
godz.18.00
Muzeum Literatury
Rynek Starego Miasta 20