Magdalena Komoń
szafranowa
chciała uciec. zwlec przyciasną już i pożółkłą pościel. pościerać
piegi i odciski od wiecznego leżenia, od wiecznego sapania.
[największe odciski robią się na gardle. jak bąble z miękkim ciastem
połyka się je i codziennie wracają. jakby świat utknął na dobre]

robiła się coraz grubsza i coraz twardsza w miejscach wielu. na śmietnikach
wypatrywała złoconych tubek, kusiły błyszczącymi noskami a ona odbierała
to jako zaproszenie.

potem chowała się w zielsku, nacierała wargi moczem i pod język wtulała liście szałwi.
kiedy śniło jej się, że umie latać, latała cały dzień po polach i krakała jak wielki ptak
potem padała stertą łachów, a wiatr łagodnie zsuwał z niej zużyte siły.
szafran sypał się prosto pod słońce
 taki
mako i makowiec
fot. Ziemowit Buchalski


pudełko na makaron [SDK, oprawa graficzna piotr młodożeniec]






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie