Magdalena Komoń
Obierki spadały trzepocząc
Nigdy nie wąchałem cudzych domów
tym razem pachniało ptakami
piórami pooklejanych ścian
coś kłębiło się w środku i to coś
wołało i to coś trzeba było wąchać
nie dało się obojętnieć nie dało się
Matka miała grube nogi poowijane bandażem
siedziała okrakiem na stołku i pomiędzy
te nogi spuszczała serpentyny ziemniaków
spadały lekko trzepocząc
miękko i nudno
się robiło
Wuj przyjechał ze wsi z nową dostawą
zaczynało świtać w głowie rodził się
zamęt siwe włosy sklejały się coraz
bardziej przypominając krzyże w polu
strachy
przed śmiercią
mówił o ptakach splątanych w pary
i zapachu klatek pokrytych rdzą
Mówił, że nigdy nie wąchał cudzych domów
tym razem pachniało ptakami
piórami pooklejanych ścian
coś kłębiło się w środku i to coś
wołało i to coś trzeba było wąchać
nie dało się obojętnieć nie dało się
Matka miała grube nogi poowijane bandażem
siedziała okrakiem na stołku i pomiędzy
te nogi spuszczała serpentyny ziemniaków
spadały lekko trzepocząc
miękko i nudno
się robiło
Wuj przyjechał ze wsi z nową dostawą
zaczynało świtać w głowie rodził się
zamęt siwe włosy sklejały się coraz
bardziej przypominając krzyże w polu
strachy
przed śmiercią
mówił o ptakach splątanych w pary
i zapachu klatek pokrytych rdzą
Mówił, że nigdy nie wąchał cudzych domów
♦ taki
mako i makowiec
fot. Ziemowit Buchalski
fot. Ziemowit Buchalski
pudełko na makaron
[SDK, oprawa graficzna piotr młodożeniec]