Magdalena Komoń
Obierki spadały trzepocząc
Nigdy nie wąchałem cudzych domów
tym razem pachniało ptakami
piórami pooklejanych ścian
coś kłębiło się w środku i to coś
wołało i to coś trzeba było wąchać
nie dało się obojętnieć nie dało się



Matka miała grube nogi poowijane bandażem
siedziała okrakiem na stołku i pomiędzy
te nogi spuszczała serpentyny ziemniaków
spadały lekko trzepocząc
miękko i nudno
się robiło

Wuj przyjechał ze wsi z nową dostawą
zaczynało świtać w głowie rodził się
zamęt siwe włosy sklejały się coraz
bardziej przypominając krzyże w polu
strachy

przed śmiercią
mówił o ptakach splątanych w pary
i zapachu klatek pokrytych rdzą
Mówił, że nigdy nie wąchał cudzych domów
 taki
mako i makowiec
fot. Ziemowit Buchalski


pudełko na makaron [SDK, oprawa graficzna piotr młodożeniec]






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie