Arkadiusz Kremza
polska Afryka
Jest luty a ja w Afryce. Na powiece okna dynda
sopel dnia w krysztale którego roztańczyły się
wydzieranki z ludzi. Rytualne tańce i modlitwy.
Łuski bruku. Grzbiety kanałów. Stelaże miasta.
Pękają zęby a ciało pokrywa kwaśna gęś. Jakbym
gryzł żywą wełnę albo rylcem wyżynał na szybie
nowe rozkłady pląsów. Mam dziś głodową ciążę
więc wódz zwolnił mnie z tuptania wokół ognia.
A chciałbym jak kiedyś im wszystkim przewodzić
chciałbym kłaść stopy jeszcze bliżej ziemi.
♦ Zarzut
♦ O S D
♦ helios