Łukasz Mańczyk
Michalina
Melisa naturalny sorbet. Buraczki ćwikłowe zestaw sałatek.
Podłoga w kuchni reflektowała jej wesoły cień. Nad piekarnikiem kręciła się w rytmie bipop.
Warzywa prosiła do tańca. Nikt nie odmawiał. Potrafiła wysączyć nawet z dykteryjek o wojnie smak mięty.
Stała jak byk w annałach komitetów kolejkowych. Dla niej najlepsze pomadki z NRD.

Melisa ciasteczka herbata w porcelanie. Jakby nie wiedziała.

Tak się miała, maszynką do mięsa wkręcona w żywioł miasta.
Cukierków było mało, ale zawsze na największe święta.
Woda tylko z artezyjskiej studni, wieziona przez pół miasta zatłoczonym tramwajem.

Święconej tyle co trzeba, zwłaszcza gdy remontowano kino. Jakby nie wiedziała.

Zaludniała lodówkę królikami
zamrażała największe truskawki i dywizje amerykańskich jagód.
Na dzień babci miała orzechy ze wszystkich części świata.

Potem przestała jeść, zwinęła się w kłębuszek.
Zajęła małżeńskie łoże choć wystarczyłaby kołyska.
Stała się córką swojej córki odkarmionej na bebiko z peweksu
która żarłocznym śmiechem wiecznie głodnym ciałem objęła w posiadanie dom.








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie