Michał Kędzierski
Kot na zwiadach
W którejś z audycji radiowych Jacek Dehnel wyraził się o poetach: wąska grupka szajbusów, rozmieszczonych nieregularnie na terenie RP.
Ubawiła mnie ta wypowiedź, nic bowiem bardziej przewrotnego od naklejania setnej etykiety na tą samą szufladkę. Autor debiutanckiego tomiku „Kot w hipermarkecie” - Michał Kędzierski, przynależy już do owej grupki. Ważniejsze jednak, czy jego tekstom można dokleić jakąś etykietkę? Nie bez powodu przywołałem osobę Jacka Dehnela - jest on autorem omówienia do książki Michała. Tak to się dzieje z debiutami, autorzy recenzji poszukują odnośników, by kolejnego szajbusa wpasować mniej lub bardziej udanie w znane koleiny, z których potem, nawiasem mówiąc, nieraz ciężko już się wydostać. A wiec Merrill, Auden, Brodski - owi wielcy, których pojętnym uczniem jest Michał. Podczas lektury książki nasunął mi się jeszcze jeden trop - dygresje, jakby notatki na marginesach „dziania się” w tekście - które znaleźć można choćby u Andrzeja Sosnowskiego.
Cóż w takim razie odróżnia pojętnego ucznia wielkich (jak pisze Dehnel) w jego debiucie? Z tekstu na tekst czytelnik konstatuje, iż ma do czynienia z „wykształciuchem”. Niestety? Otóż ...stety. Co do kunsztownej formy , którą odnajduje tu Dehnel - zgoda, czy jednak jest to cel sam w sobie? Łatwo byłoby Michałowi Kędzierskiemu (doktorantowi historii), wypełnić formę wiersza wielością odnośników kulturowych, których zbyt duże nagromadzenie okazuje się ślepą uliczką, w którą łatwo zabrnąć. Tak się jednak nie dzieje. Autor traktuje kulturę, wraz z mnogością jej pojęć, jak narzędzie, dość już wprawnie opanowane. I używa go w tekstach, na marginesach, bardziej jako wtręt, a nie temat. Służą objaśnianiu świata, nie przysłaniając go. Pomimo drobnych potknięć, na przykład zbyt potocznych językowo zabiegów z lustrami w wierszu Rachunek czy Miejskiej loterii adresów (nie ma Michał szczęścia do tego jakże poetycko niebezpiecznego przedmiotu) - potrafi w sposób prosty, klarowny, uwodzić czytelnika, choćby w wierszu Z Leska.
Od początku lektury „Kota…” ujął mnie sposób, w jaki autor odnosi się do przedmiotów. Czytelnik bardzo często natyka się tu na nie. Pamiętam jak Charles Simic w swoich wierszach po mistrzowsku ożywiał świat, wydawałoby się martwych rzeczy codziennego użytku, kreując je jako osobne istnienia, posiadające swoje tajemnice. U Michała jest ciut inaczej, owszem -
Po kilkuletniej katatonii futerału
(Zenit 12XP)
- przedmioty po ludzku umierają - czy jest to jednak do końca ich śmierć? Czy raczej cichnący pogłos dawnego właściciela, owa właśnie …zwłoka w wywołaniu (Zenit 12XP). Michał Kędzierski bada otaczający go świat, nieraz po skutkach stara się tropić przyczyny -
Wywołany boleśnie końcem igły – dzwonkiem
Wybuchnie skargą, a jej iskra zapali się w tobie
(Rozłączenie)
Jeśli jednak uznamy autora, za pewnego siebie logika, popełnimy błąd. Motywem często bowiem powracającym w wierszach jest niepewność, owa jak ją nazywa miejska loteria (Układanka). Autor porusza się we współczesnej rzeczywistości, ma też świadomość bycia jej częścią - Topniejącą we wstecznym lusterku (Rozbiórka). Krzykliwe, pełne wzajemnie wykluczających się informacji otoczenie, nie może stanowić punktu zaczepienia, pewnika, brak tu bowiem konsekwencji. Informacje, ta powierzchowna papka, dobrze opisana w tekście
Coffee Haven jako -
Szachownica zastawy, pośród której jesteś
Pionkiem…
są jak parafrazowana przez autora panta za oknem. Jak więc oddzielić rzeczy ważne od wszechobecnego zgiełku, napierającej zewsząd mnogości fałszywych danych? Autor stosuje kryterium selekcji negatywnej. Skupienia się nad rzeczami istotnymi w jego ocenie. I jest to swego rodzaju próba stworzenia możliwej dla czytelnika (współczesnego „kota w hipermarkecie”) opcji postrzegania świata - pokazuje bowiem jak duża jest skala trudności tego przedsięwzięcia. Nie daje może wprost odpowiedzi, przez piętrzenie jednak problemów zaznacza ich obecność. Czym bowiem jest puenta wiersza Fikcje - jeśli nie próbą skupienia się na rzeczach ważnych? Ale czy Michał ze swoim pisaniem, to tylko potomek Pana Cogito - ów klasyk z tekstu Aleja Róż - skoro w puencie wiersza czytamy o:
zagubionej wśród metropolii
Ślepej uliczce
Jest to swego rodzaju próba opowiedzenia się, wskazanie na przynależność, kulturę z której wyrasta. Jednak autor, ów obserwator Z miasta Ł. jest też przepełniony emocją. Doznaje strachu, gdy rzeczy wydawałoby się utrwalone i pewne, bliskie (Dwa wiersze, Układanka, Mojemu Ojcu, Sen o czyimś niemożliwym powrocie) poddają się nagłej zmianie, śmierci, przemijaniu. Michał stara się odpowiedzieć sobie na to pytanie, wytłumaczyć i pochylając się nad tymi doznaniami - oswoić je:
Ależ odstanie się
Odstanie wszystko, co się stało.
(Wszystko)
Czy można jednak znaleźć odpowiedź, ukojenie, w założeniu, że wszystko powtórzenie? Pozornie nie. Trudno zawierzyć w tej sprawie materii - szum telefonu, płyty gramofonowej, klisza zdjęcia, te powtarzające się często w wierszach didaskalia, które autor dobrze, niemal biologicznie opisał - to tylko niedostępny numer z tekstu Rozłączenie - coś, co nie przyniesie nic prócz płaskiej klatki niemego filmu z tekstu Ze zdjęcia…
Nadzieja złączona niestety nierozerwalnie ze strachem - to wydaje się być odpowiedzią autora w tekście Linia życia, pomimo bowiem niepewności, zostaje ona jedyną możliwą drogą ucieczki dla kota z hipermarketu. Wyczulonego zwierzęcia, które jeśli dalej będzie podążać swoimi ścieżkami, może w przyszłości wskazać bezpieczne tropy. Czego życzę autorowi. I sobie.
Szymon Kantorski, Poznań, czerwiec 2009
Ubawiła mnie ta wypowiedź, nic bowiem bardziej przewrotnego od naklejania setnej etykiety na tą samą szufladkę. Autor debiutanckiego tomiku „Kot w hipermarkecie” - Michał Kędzierski, przynależy już do owej grupki. Ważniejsze jednak, czy jego tekstom można dokleić jakąś etykietkę? Nie bez powodu przywołałem osobę Jacka Dehnela - jest on autorem omówienia do książki Michała. Tak to się dzieje z debiutami, autorzy recenzji poszukują odnośników, by kolejnego szajbusa wpasować mniej lub bardziej udanie w znane koleiny, z których potem, nawiasem mówiąc, nieraz ciężko już się wydostać. A wiec Merrill, Auden, Brodski - owi wielcy, których pojętnym uczniem jest Michał. Podczas lektury książki nasunął mi się jeszcze jeden trop - dygresje, jakby notatki na marginesach „dziania się” w tekście - które znaleźć można choćby u Andrzeja Sosnowskiego.
Cóż w takim razie odróżnia pojętnego ucznia wielkich (jak pisze Dehnel) w jego debiucie? Z tekstu na tekst czytelnik konstatuje, iż ma do czynienia z „wykształciuchem”. Niestety? Otóż ...stety. Co do kunsztownej formy , którą odnajduje tu Dehnel - zgoda, czy jednak jest to cel sam w sobie? Łatwo byłoby Michałowi Kędzierskiemu (doktorantowi historii), wypełnić formę wiersza wielością odnośników kulturowych, których zbyt duże nagromadzenie okazuje się ślepą uliczką, w którą łatwo zabrnąć. Tak się jednak nie dzieje. Autor traktuje kulturę, wraz z mnogością jej pojęć, jak narzędzie, dość już wprawnie opanowane. I używa go w tekstach, na marginesach, bardziej jako wtręt, a nie temat. Służą objaśnianiu świata, nie przysłaniając go. Pomimo drobnych potknięć, na przykład zbyt potocznych językowo zabiegów z lustrami w wierszu Rachunek czy Miejskiej loterii adresów (nie ma Michał szczęścia do tego jakże poetycko niebezpiecznego przedmiotu) - potrafi w sposób prosty, klarowny, uwodzić czytelnika, choćby w wierszu Z Leska.
Od początku lektury „Kota…” ujął mnie sposób, w jaki autor odnosi się do przedmiotów. Czytelnik bardzo często natyka się tu na nie. Pamiętam jak Charles Simic w swoich wierszach po mistrzowsku ożywiał świat, wydawałoby się martwych rzeczy codziennego użytku, kreując je jako osobne istnienia, posiadające swoje tajemnice. U Michała jest ciut inaczej, owszem -
Po kilkuletniej katatonii futerału
(Zenit 12XP)
- przedmioty po ludzku umierają - czy jest to jednak do końca ich śmierć? Czy raczej cichnący pogłos dawnego właściciela, owa właśnie …zwłoka w wywołaniu (Zenit 12XP). Michał Kędzierski bada otaczający go świat, nieraz po skutkach stara się tropić przyczyny -
Wywołany boleśnie końcem igły – dzwonkiem
Wybuchnie skargą, a jej iskra zapali się w tobie
(Rozłączenie)
Jeśli jednak uznamy autora, za pewnego siebie logika, popełnimy błąd. Motywem często bowiem powracającym w wierszach jest niepewność, owa jak ją nazywa miejska loteria (Układanka). Autor porusza się we współczesnej rzeczywistości, ma też świadomość bycia jej częścią - Topniejącą we wstecznym lusterku (Rozbiórka). Krzykliwe, pełne wzajemnie wykluczających się informacji otoczenie, nie może stanowić punktu zaczepienia, pewnika, brak tu bowiem konsekwencji. Informacje, ta powierzchowna papka, dobrze opisana w tekście
Coffee Haven jako -
Szachownica zastawy, pośród której jesteś
Pionkiem…
są jak parafrazowana przez autora panta za oknem. Jak więc oddzielić rzeczy ważne od wszechobecnego zgiełku, napierającej zewsząd mnogości fałszywych danych? Autor stosuje kryterium selekcji negatywnej. Skupienia się nad rzeczami istotnymi w jego ocenie. I jest to swego rodzaju próba stworzenia możliwej dla czytelnika (współczesnego „kota w hipermarkecie”) opcji postrzegania świata - pokazuje bowiem jak duża jest skala trudności tego przedsięwzięcia. Nie daje może wprost odpowiedzi, przez piętrzenie jednak problemów zaznacza ich obecność. Czym bowiem jest puenta wiersza Fikcje - jeśli nie próbą skupienia się na rzeczach ważnych? Ale czy Michał ze swoim pisaniem, to tylko potomek Pana Cogito - ów klasyk z tekstu Aleja Róż - skoro w puencie wiersza czytamy o:
zagubionej wśród metropolii
Ślepej uliczce
Jest to swego rodzaju próba opowiedzenia się, wskazanie na przynależność, kulturę z której wyrasta. Jednak autor, ów obserwator Z miasta Ł. jest też przepełniony emocją. Doznaje strachu, gdy rzeczy wydawałoby się utrwalone i pewne, bliskie (Dwa wiersze, Układanka, Mojemu Ojcu, Sen o czyimś niemożliwym powrocie) poddają się nagłej zmianie, śmierci, przemijaniu. Michał stara się odpowiedzieć sobie na to pytanie, wytłumaczyć i pochylając się nad tymi doznaniami - oswoić je:
Ależ odstanie się
Odstanie wszystko, co się stało.
(Wszystko)
Czy można jednak znaleźć odpowiedź, ukojenie, w założeniu, że wszystko powtórzenie? Pozornie nie. Trudno zawierzyć w tej sprawie materii - szum telefonu, płyty gramofonowej, klisza zdjęcia, te powtarzające się często w wierszach didaskalia, które autor dobrze, niemal biologicznie opisał - to tylko niedostępny numer z tekstu Rozłączenie - coś, co nie przyniesie nic prócz płaskiej klatki niemego filmu z tekstu Ze zdjęcia…
Nadzieja złączona niestety nierozerwalnie ze strachem - to wydaje się być odpowiedzią autora w tekście Linia życia, pomimo bowiem niepewności, zostaje ona jedyną możliwą drogą ucieczki dla kota z hipermarketu. Wyczulonego zwierzęcia, które jeśli dalej będzie podążać swoimi ścieżkami, może w przyszłości wskazać bezpieczne tropy. Czego życzę autorowi. I sobie.
Szymon Kantorski, Poznań, czerwiec 2009
Ze spotkania autorskiego w Zgierzu.
fot.
fot.
Okładka i zdjęcie. Autorem fotografii jest Ewa Brzozowska
Obecnie urlopuję ;)
Kot w hipermarkecie
http://www.sklep.p...
Blog
http://tunder.blox...
Facebook
http://www.faceboo...
Mój wydawca
http://www.ldk.lod...
http://www.sklep.p...
Blog
http://tunder.blox...
http://www.faceboo...
Mój wydawca
http://www.ldk.lod...