Krzysztof Śliwka
Dziennik
Grudzień 2005
2005-12-20 16:30
Sceny oniryczne z obszaru Dolnego Śląska.
Idziemy z Jah-Jah Benito II na włam. Dostajemy cynk, że w sklepie "Germanikos" zalega sterta bezpańskiego szmalu. Powinno wystarczyć na bilety na Jamajkę i inne przyjemności. Jah-Jah wybija szybę w drzwiach. Wchodzimy do środka, a tam zupełne NIC: jakiś złom, zepsuta betoniarka, porozrzucane cegły. Ktoś nas celowo wystawił na pośmiewisko. Alarm wyje. Psy szczekają. Słychać hamujące z piskiem opon radiowozy. Zmywamy się w podskokach na stację kolejową. Dookoła gromadzą się dziesiątki gliniarzy uzbrojonych w tarcze, kaski i armatki wodne. Ich wilczury węszą naszym tropem. Spoglądam na Jah-Jah. On spogląda na mnie. Z naszych czół spływa zimny pot. Wstajemy i równocześnie ruszamy w kierunku najbliższego patrolu. Wiemy, co stanie się za chwilę.
2005-12-17 19:51
Sceny oniryczne z obszaru Dolnego Śląska. Kilka uwag na temat pewnego incydentu.
Wypunktowane szczegóły topografii miasta: zakamarki rynku w błyskach błękitnych hologramów. Całość spięta klamrą kadru. Dopasowana do reszty. Płynna niczym ruch kamer pod osłoną dryfujących tranzytem cumulusów. Zatem, komu przypadną w udziale odpustowe bibeloty i kałuże? Cienie gołębi na chropowatym murze? Zapętlone dźwięki trąbki w zadymionej „Rurze”? Czyż nie wystarczą obszerne retrospekcje, zawodzenia w chórze, głosy charczących megafonów wibrujące ku górze? Ktoś woli wizje w pigułce, uschnięte róże, odłamki noworocznych confetti na czarnym garniturze. Wśród huku fajerwerków nadciągają burze. Kłębią się żyłek błyskawice w ołowianej chmurze. Cielska motocykli grzęzną w niejasnym kalamburze. W konsekwencji rozlega się wrzawa. Komentator łapie się na spławik własnych słów, dławi powietrzem, wzdryga. I tak już zastyga. Jak ostryga.
2005-12-17 01:23
Zawsze marzyłem o nagrobku w kształcie flipera albo klasycznej szafy grającej, której nie powstydziłby się Ion Stan Patras – twórca „wesołego cmentarza” w rumuńskiej wsi Sapanta. Praktyczniejsze to i estetyczniejsze od jakiegoś granitowego badziewia z wazonem na sztuczne kwiaty. Że nie wspomnę o walorach edukacyjnych.
Decydując się w ostateczności na szafę grającą myślałem o prostym w obsłudze urządzeniu, o cudownie kiczowatej maszynerii generującej dźwięki w rytm migających diod, o gablocie wypicowanej niczym krążownik szos, za którą sterczy urna z prochami, a na niej połyskuje grawerka w stylu:
Tu leży Śliwa stary /
już nie puści z gęby pary
albo:
Tu spoczywa Śliwy proch /
którego już nie wciągnie w noch
albo: Odkąd wciągał tłuste kreski / poprawiał na głowie zaczeski albo: Już nie bryknie mu kuśka / jakby chciała mamuśka albo: Mógłby teraz bakać zioło / ale mu wystygło czoło albo: Marnotrawny to był syn / ale nie skurwysyn
czy też: Zamiast budyń kirać z wora /
męczy go piekielna zmora.
Najważniejsza jednak byłaby zawartość pulpitu sterowania. Ozdabiałby go mocno fluoryzujący napis:
Stoczył ze światem krwawe boje /
A to jego złote przeboje..........
1. Chet Baker 2. Bohren and der Club of Gore 3. Vincent Gallo 4. Devendra Banhart 5. Dani Siciliano 6. etc
... dalsze wyliczanie zdaje się być pozbawione sensu, bowiem lista dźwięków, które lasowały moją mózgownicę przez ostatnie dziesięciolecia, byłaby długa jak stąd do Ułan Bator, albo i dalej. Jakże mógłbym pominąć tuzów bebopu, klasyków ska, rocksteady, psychobilly, reggae, że nie wspomnę o kolesiach w wystylizowanych perukach, o ich monumentalnych fugach czy mszach żałobnych? Jak zignorować trip-hopowych smutasów, drum’n’bassowych alchemików, ambientowych leniwców, skoksowanych pogromców płyt winylowych? To ponad moje siły. No więc zawieszając broń idę na daleko posunięty kompromis: na nagrobku w kształcie szafy grającej, na specjalnie podświetlonym panelu, mogłoby pojawić się istotne, jak mniemam ostateczne, info dla potomnych:
Przechodniu, pokłoń się przed Śliwą bez ryzyka /
Cisza wokół jego urny to też muzyka.
Wystarczy?
Krzysztof Śliwka
fot. Karol Krukowski
fot. Karol Krukowski
Niepogoda dla kangura - 1996
Gambit - 1998
Sztuka koncentracji - 2002
Dżajfa & Gibana 2008
Budda Show, 2013