Krzysztof Śliwka
Dziennik
Listopad 2010
2010-11-01 12:00
Waldi (29.09.1970 – 7.07.2008)
2010-11-01 12:00
Jak Waldi coś postanowi, to nie ma bata we wsi. Ostatniej nocy szwendał się po osiedlu, a za nim jak wierny pies, szedł jego kot. Kot jak to kot, łasił się do nóg, wyginał w łuk, albo drapał pazurami po nadgryzionym uchu. Waldiemu to zwisało. Waldi miał misję. Snuł się między blokami zerkając w kwadraty pustych okien. Zerkając, nie zerkając. Idąc, nie idąc. Przystanął dopiero między dwoma tykami, które łączył sznur na bieliznę. Kot zrobił to samo. Stanął na tylnych łapach i wbił się pazurami w nogawkę Waldiego. Waldi syknął. Wyciągnął z kieszeni kuchenny nóż. Odciął kawałek sznura, po czym ruszył w kierunku rzeźby św. Nepomucena na obrzeżach miasta. Przeszedł obok nieczynnej cegielni. Minął stróżówkę. I już po chwili stał twarzą w twarz z męczennikiem Janem. Jak bokserzy przed 12-rundową walką spojrzeli sobie w oczy. A ty, Waldi, co tak się po nocy szlajasz? - zagaił Nepomucen. Chuj ci do tego - warknął Waldi obchodząc rosnącą tuż przy postumencie lipę. Na jednym z konarów umocował sznur. Szarpnięciem ręki sprawdził jego wytrzymałość. Nepomucen bity w ciemię nie był. Niejedno przeżył. Niejedno widział. Niejedno słyszał. Złamie się - wtrącił nieśmiało. Co? - rzucił na odczepne Waldi. Złamie się i szkity sobie pogruchasz. Waldi zignorował porady Nepomucena. Robił swoje. Zwisający koniec liny obwiązał dookoła szyi. Przez moment zawahał się, jaki użyć węzeł: krawatowy, półwindsorski czy windsorski. Zdecydował się na drugi. Oto jego szczegółowy opis: Dłuższy koniec przekładamy nad krótkim wierzchem do góry. Następnie obwijamy nim krótszy koniec. Dłuższy koniec jest teraz obrócony spodem na zewnątrz. Zawijamy go wkładając pod szyję. Jeszcze raz wyciągamy na tą samą stronę. Następnie tworzymy poprzeczkę. Koniec wyciągamy pod szyją, wkładamy pod poprzeczkę i zaciągamy węzeł. Nepomucen podrapał się po brodzie, przełknął ślinę i wypalił po chwili namysłu: Jutro na trasie rowerowej do Srebrnej Góry stanie się cud. Waldi udawał, że nie słyszy. Jutro na trasie rowerowej do Srebrnej Góry stanie się cud - powtórzył powoli Nepomucen, jakby cedził słowa przez zaciśnięte zęby. Jaki, kurwa, cud? - burknął Waldi. Odwrócił się w stronę Nepomucena. Ściągnął z szyi sznur, aby poprawić węzeł. Na skraju polnej drogi zobaczysz Najświętszą Panienkę, całą w płatkach róży. Będzie ci groziła palcem. Wskazującym. „Zwolnij, Waldi, zwolnij” powie aksamitnym głosem. „Nie tędy droga na ekran”. A ty pomyślisz, że to kobieta z Budzowa macha do ciebie ręką. I jej odmachasz. I stracisz równowagę. I wpadniesz w poślizg. I poleje się krew. Z kolan i łokci. Z bidonu wyleje się woda. Z przedniego koła zrobi się ósemka. Słońce zaś zajdzie za ciemne chmury i na moment zapanują egipskie ciemności.
2010-11-01 11:59
Jebał to pies - przerwał stanowczo Waldi.
2010-11-01 11:58
Najświętsza Panienka pochyli się nad tobą, a za jej plecami rozbłyśnie ognisty krzyż. Pergaminową dłonią przygładzi twoje włosy, a ty ułożysz głowę na jej kolanach, zmrużysz oczy i uśmiechniesz się do niej półgębkiem, jakbyś był na haju... - i tu Nepomucen się zaciął. Odchrząknął. Splunął na bok, po czym uniósł ręce ku niebu i dalej mantrował swoje, tym razem o pół tonu głośniej. Zasklepią się rany i na powrót słońce rozświetli dolinę. A ty trzymając się rozklekotanego roweru pójdziesz do Górskiej Perły. Siądziesz pod rozłożystym parasolem. Przetrzesz ręką ściekający z czoła pot. Spojrzysz na pasmo gór Bardzkich i szybujących powyżej lotniarzy. Stary, dobry Broś postawi przed tobą kufel zimnego piwa. A ty wypijesz je jednym duszkiem i zamówisz kolejne. I to będzie cud! Cud! Słyszysz?
2010-11-01 11:56
Pierdolę zimne piwo. Wolę zimne nóżki - odparował Waldi. Bez pośpiechu ściągnął sandały. Ustawił je równo przy lipie. Potem zacisnął na szyi pętlę, wdrapał się na konar, do którego przymocowany był drugi koniec sznura i skoczył. Coś zagruchotało w jego szyi. Konar zaskrzypiał. Ptaki wyleciały z zarośli i pofrunęły w stronę Jaworka. Święty Jan Nepomucen pokręcił głową, zszedł z postumentu, nabrał w dłonie wody z pobliskiej rzeczki i obmył nią stopy Waldiego. A ten dyndał sobie i dyndał niczym szyszka na choince przed nadejściem ciężkiej zimy, chociaż to dopiero początek upalnego lipca.
Krzysztof Śliwka
fot. Karol Krukowski


Niepogoda dla kangura - 1996
Gambit - 1998
Sztuka koncentracji - 2002
Dżajfa & Gibana 2008
Budda Show, 2013






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie