Robert Król
Urodzony w 1981, ukończył polonistykę na UJ, mieszka w Krakowie. Laureat konkursu o laur Czerwonej Róży w Gdańsku, konkursu im. Rafała Wojaczka w Mikołowie, konkursu poetyckiego im. Stanisława Czycza w Krakowie, konkursu poetyckiego im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie, konkursu Tyska Zima Poetycka i wielu innych. Publikował m. in. w: Arkadii, Ha!arcie, Kartkach, Kursywie, Lite Racjach, Ricie Baum, Toposie. Autor książek poetyckich: Gatunki śniegu* (kolekcja Ha!art, 2003), Lida (Biblioteka Tyskiej Zimy Poetyckiej, 2004), Habitat (Korporacja Ha!art, 2005), Pamięć podręczna (Korporacja Ha!art 2009), Czternastki (WBPiCAK, 2010), O wchodzeniu w ogień (WBPiCAK, 2014), Polka (Mikrooficyna Ówże, 2018). Strona autorska: www.robertkrol.art.pl
Z uśmiechem
Nie ma tego w książkach i prawdopodobnie nigdy nie będzie.
Umarli potrzebni są nam tylko do tego, żeby kiedyś spotykać
mogli się żywi. A żaden dzień nie jest podobny do nocy.
A żadna noc nie chce być spokojna, jak kiedyś. Każda jedna
jest nieprzespana. Najbliżsi powtarzają, że nocą w lesie
można spotkać więcej zwierząt niż za dnia. A ja wciąż zadaję
pytania. Dlaczego nikogo przy mnie nie ma. Dlaczego w drodze
po zakupy wiatr szarpie mi grzywkę. I komu o tym wszystkim
mam opowiedzieć. Z kim dech tracić. Z kim spór prowadzić.
Kiedy postawić znak zapytania, żeby raz oddał, co musi.
Nikomu, nigdy więcej, nie. Poruszamy się po niewidzialnych
obręczach. Z miasta do miasta. Z pokoju do kuchni. Z uśmiechem,
który nic nie znaczy, z grymasem, który nic nowego nie wnosi,
ponieważ mijamy sobie podobnych. Nadal mamy listopad.
Listopad, to miesiąc, który przyjmie wszystko. Tylko nie mnie.
Umarli potrzebni są nam tylko do tego, żeby kiedyś spotykać
mogli się żywi. A żaden dzień nie jest podobny do nocy.
A żadna noc nie chce być spokojna, jak kiedyś. Każda jedna
jest nieprzespana. Najbliżsi powtarzają, że nocą w lesie
można spotkać więcej zwierząt niż za dnia. A ja wciąż zadaję
pytania. Dlaczego nikogo przy mnie nie ma. Dlaczego w drodze
po zakupy wiatr szarpie mi grzywkę. I komu o tym wszystkim
mam opowiedzieć. Z kim dech tracić. Z kim spór prowadzić.
Kiedy postawić znak zapytania, żeby raz oddał, co musi.
Nikomu, nigdy więcej, nie. Poruszamy się po niewidzialnych
obręczach. Z miasta do miasta. Z pokoju do kuchni. Z uśmiechem,
który nic nie znaczy, z grymasem, który nic nowego nie wnosi,
ponieważ mijamy sobie podobnych. Nadal mamy listopad.
Listopad, to miesiąc, który przyjmie wszystko. Tylko nie mnie.
fot. Wiktoria Dalach
Polka, Kraków 2018
O wchodzeniu w ogień, Poznań 2014
Czternastki, Poznań 2010
Lida, Tychy 2004
robertkrol.art.pl
robertkrol.art.pl/polka
robertkrol.art.pl/polka