Marzanna B. Kielar
Ur. 8 lutego 1963 r. w Gołdapi, gdzie mieszkała do czasu studiów. Poetka, absolwentka filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Doktor nauk humanistycznych oraz doktor habilitowany nauk społecznych. Otrzymała nagrody literackie, m.in.:
Nagroda Fundacji im. Kościelskich, Genewa (1993)
Nagroda im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1993),
Nagroda "Czasu Kultury" (1993),
Kryształ Vilenicy, Słowenia (1995),
Paszport Polityki (2000),
Hubert Burda European Poetry Award, Niemcy (2000),
Nominacja do Nagrody Literackiej Nike za tom Materia prima (2000),
Nagroda Warszawskiej Premiery Literackiej za wrzesień, za tom Nawigacje (2018),
Nagroda Poetycka im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego ORFEUSZ MAZURSKI za tom Nawigacje (2019),
Nominacja do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej za tom Nawigacje (2019),
Nominacja do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej za tom Wilki (2024),
Nagroda Poetycka im. Kazimierza Hoffmana "Kos" za tom Wilki (2024),
Nominacja do Nagrody Literackiej Nike za tom Wilki (2024),
Nagroda Poetycka im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego - ORFEUSZ GRAND PRIX za tom Wilki (2024),
Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius za całokształt twórczości (2024).
Stypendystka: Akademie Schloss Solitude (Niemcy 1999 - kwalifikował: J.M. Coetzee), Baltic Centre for Writers and Translators (Szwecja 1997; 2000), MKiDN (1998/1999; 2005; 2015/2016), International Writing Program: University of Iowa (USA 2002) oraz International Writers Workshop: Hong Kong Baptist University (Hong Kong 2007). Uczestniczka festiwali poezji, m.in. w USA, Niemczech, Szwecji, Izraelu, Francji, Włoszech, Turcji, Malezji, Czechach, Słowacji, Słowenii, Norwegii, Tajwanie, Wielkiej Brytanii.Jej wiersze tłumaczono na 23 jezyki, m.in. angielski, niemiecki, szwedzki, francuski, hiszpański, rosyjski, włoski, hebrajski, turecki, chiński, czeski, słowacki, węgierski, niderlandzki, słoweński, łotewski, litewski, serbski, macedoński, bułgarski, ukraiński, malajski) i publikowane w ponad pięćdziesięciu antologiach, a także w pismach literackich, m. in.: Czasie Kultury, Zeszytach Literackich, Tygodniku Powszechnym, Kwartalniku Artystycznym, Borussii, Kresach, Krasnogrudzie, World Literature Today, Poetry Review, Chicago Review, The Spoon River Poetry Review, Ireland Poetry. Mieszka w Warszawie.
*** (Pamięć, która podobno jest narodzinami...)
1.
Pamięć, która podobno jest narodzinami, zawsze (jej skalne iglice
i wydmy-echa...); myślę o nas na promie, dopływając do wyspy.
O tym, jak odgarniając mi włosy za ucho
szepnąłeś: „Pójdę do synagogi, podziękuję Mu, że dał mi ciebie” -
chwila, gdy miłość swoją śmiertelną część
dodaje do nieśmiertelnej.
Nocne niebo uskokiem
opada na wschód. I tam gdzie bazalt mroku jest cieńszy,
pocięty smugami erozji, świt przerasta czerwienią
krwi. Nie ma łagodnego przejścia między światłem i mrokiem.
Jest ogień i surowe czarne niebo. Pustynny pancerz morza. Szczelina,
wzdłuż której pęka ciało snu, odkrywając lodowy rdzeń.
2.
Las w głębi wyspy, karłowaty, bezlistny,
na klęczkach - gdy świt przekrwioną płetwą bije o horyzont.
I wylizywane źrebię - dzień - próbuje się podnieść w niewysokich krzewach,
a każdy ruch rodzi błyski słońca.
Patrzę jak na mgnienie przystaje na wprost morza -
i nie ma niczego, co by przeminęło.
Na skałach wiatr z piany wyjmuje skrzydła, niebo odsłania się, rozświetla
jak ciało po miłości, wyrzucone przez przypływ
na piach.
[z tomu "Umbra" 2002]
Pamięć, która podobno jest narodzinami, zawsze (jej skalne iglice
i wydmy-echa...); myślę o nas na promie, dopływając do wyspy.
O tym, jak odgarniając mi włosy za ucho
szepnąłeś: „Pójdę do synagogi, podziękuję Mu, że dał mi ciebie” -
chwila, gdy miłość swoją śmiertelną część
dodaje do nieśmiertelnej.
Nocne niebo uskokiem
opada na wschód. I tam gdzie bazalt mroku jest cieńszy,
pocięty smugami erozji, świt przerasta czerwienią
krwi. Nie ma łagodnego przejścia między światłem i mrokiem.
Jest ogień i surowe czarne niebo. Pustynny pancerz morza. Szczelina,
wzdłuż której pęka ciało snu, odkrywając lodowy rdzeń.
2.
Las w głębi wyspy, karłowaty, bezlistny,
na klęczkach - gdy świt przekrwioną płetwą bije o horyzont.
I wylizywane źrebię - dzień - próbuje się podnieść w niewysokich krzewach,
a każdy ruch rodzi błyski słońca.
Patrzę jak na mgnienie przystaje na wprost morza -
i nie ma niczego, co by przeminęło.
Na skałach wiatr z piany wyjmuje skrzydła, niebo odsłania się, rozświetla
jak ciało po miłości, wyrzucone przez przypływ
na piach.
[z tomu "Umbra" 2002]