Błażej Dzikowski
...
1 2
>>
Wybór z "Wabienia Rekinów", rubryki Błażeja Dzikowskiego w Studium.
Przeżycie pokoleniowe
Był ranek, zimny grudzień, rok 1981.
Miałem 5 lat i 11 miesięcy. Chodziłem po ogrodzie przed naszym anińskim domem, pogrążony w cichej zabawie, rozmawiając z nieistniejącymi i wyobrażając sobie przygody. Wyszedłem na okrągłą polankę obok czarnych jabłoni wyrastających z grubej warstwy śniegu. Nagle usłyszałem radosny okrzyk Bartka, mojego starszego o cztery lata brata. Pędził ku mnie, ubrany w zimowy kombinezon i zieloną, wełnianą kominiarkę.
- Błażej! – zawołał. – Ogłoszono stan wojenny!
- Co to znaczy? – spytałem.
- Że niedługo będzie wojna!
Czterej pancerni i pies. Kapitan Kloss. Przygoda. Patrzyliśmy na siebie, niepewni, jak zareagować, jak dać wyraz temu podnieceniu, radosnej nadziei na ziszczony świat z ekranu telewizora. Wreszcie coś w nas pękło.
- Wojna! Wojna! – krzyczeliśmy z radością, fikając koziołki w głębokim śniegu.
To była ekstaza. Było równie fajnie, jak kiedy nocą obserwowaliśmy przez okna burzę stulecia, i widzieliśmy pioruny kuliste, spadające na dach znienawidzonej szkoły podstawowej. Było równie fajnie, jak kiedy Bartek zbudował prawdziwe igloo.
Sen matki Dominiki
- Ale miałam dziś cudowny sen!
- A co ci się śniło?
- No, że jestem w sklepie obuwniczym.
- No i co? Co się działo?
- A nic. Chodziłam sobie, kupowałam.
- To dlaczego cudowny?
- A tak się jakoś bardzo dobrze w nim czułam.
Zawodowcy
Ojciec koleżanki Niki był agentem ubezpieczeniowym. Wszedł do pokoju, kiedy koleżanka właśnie oglądała amerykański film katastroficzny i na ekranie widniały ruiny miasta Denver, zniszczonego trzęsieniem ziemi.
- W wyniku czego powstały te szkody? – spytał z ciekawością.
Z kolei przyjaciel domu był ginekologiem. Wbiegł nieco spóźniony w środek odbywającego się w domu moich teściów piątkowego przyjęcia.
- No – powiedział z głębokim zadowoleniem. – Nareszcie jakieś twarze po tych wszystkich dupach.
To mówią mury
Na ścianie podziemnego dworca kolejki WKD widnieje takie oto wojownicze zdanie: „PRECZ Z TYMI, CO SPRZEDALI POLSKĘ!”. Autor nie był jednak do końca zadowolony. Najwyraźniej uznał, że to za mało i może się zdarzyć, że wynikną jakieś różnice zdań co do tożsamości osób, które piętnuje napis. Wyjaśnił więc poniżej mniejszymi literami: „to żydzi.”
Przypomniało mi to inny napis, tym razem wykonany flamastrem na ścianie przystanku autobusowego. Wśród wielości swastyk i antysemickich haseł pysznił się wielki, imponujący napis, wykonany przypominającym gotyk pismem: „ALFRED HITLER!”
Pomyślcie o poziomie wykształcenia polskiej młodzieży.
Koniec słów
Pan Juliusz opowiedział nam ciekawą historię o małżeństwie.
Czterdziestoparoletni mąż zaczął później niż zwykle wracać z pracy. Spóźniał się o jakieś dwie godziny. Tłumaczył żonie, że miał ważne spotkania, że coś dłużej trzeba było załatwiać.
Żona nabrała podejrzeń i wynajęła prywatnego detektywa.
Prywatny detektyw śledził męża i po jakimś czasie zdał żonie taki raport:
Mąż wychodzi z pracy, wsiada do samochodu i jedzie nad pobliski kanałek.
Siada na ławce i patrzy w wodę.
Po około dwóch godzinach wstaje z ławki i wraca do domu.
Paweł
- W przedszkolu wszyscy chłopcy chcieli zostać pilotami – powiedział. – Ja chciałem być samolotem.
I to nagle wszystko wyjaśniło.
Gwiazdy o świetle stałym
- To sweter matki – powiedziała Dominika. – Widziałam go odkąd pamiętam, matka miała go jeszcze przed moim urodzeniem. Kiedy ten sweter zniknie, świat się skończy.
Nie bić Nadludzi
Ciekawe, jak to wszyscy filozofowie i artyści, którzy nawołują do żelaznej siły, obudzenia w sobie okrutnej bestii – byli strasznymi ofermami, nieudacznikami gnębionymi przez los albo bliźnich. Bliźnich, którzy z kolei egoizmu i woli mocy nie pochwalali, uważali się za porządnych chrześcijan (jaka z chrześcijaństwa religia niewolników, skoro pod znakiem krzyża wyrzynano niezliczone rzesze tubylców i zdobywano kontynenty?) - ale umieli komuś konkretnie dowalić. Dlatego cała idea woli mocy przypomina mi pewną intymną instytucję, zwaną w kulturze anglosaskiej „notes to oneself”; po naszemu najbliżej będą „noworoczne postanowienia”.
Takiego markiza de Sade, drwiącego z cnoty wizjonera okrucieństwa, wykończyła na przykład teściowa.
Fryderyk Nietzsche z kolei (cierpiący na straszliwe migreny) powiedział, że co go nie zabija, czyni go mocniejszym. Umarł z nerwów krótko po tym, kiedy jakiś pan bił konia na ulicy, a potem brzydko nawrzucał Fryderykowi.
Ortega y Gaset, piewca arystokracji i wróg rozmemłanej demokracji, napisał „Bunt Mas”, bo nie umiał sobie wywalczyć wolnego miejsca na zatłoczonej plaży.
Wniosek taki, że z Nadludźmi też trzeba delikatnie.
wtorek, 4 kwietnia 2006
Mój szef jest starszy ode mnie i dużo przeżył. Nie skąpi mi porad na temat życia w dziwnym świecie korporacji. Zdarza się
1 2
>>
Był ranek, zimny grudzień, rok 1981.
Miałem 5 lat i 11 miesięcy. Chodziłem po ogrodzie przed naszym anińskim domem, pogrążony w cichej zabawie, rozmawiając z nieistniejącymi i wyobrażając sobie przygody. Wyszedłem na okrągłą polankę obok czarnych jabłoni wyrastających z grubej warstwy śniegu. Nagle usłyszałem radosny okrzyk Bartka, mojego starszego o cztery lata brata. Pędził ku mnie, ubrany w zimowy kombinezon i zieloną, wełnianą kominiarkę.
- Błażej! – zawołał. – Ogłoszono stan wojenny!
- Co to znaczy? – spytałem.
- Że niedługo będzie wojna!
Czterej pancerni i pies. Kapitan Kloss. Przygoda. Patrzyliśmy na siebie, niepewni, jak zareagować, jak dać wyraz temu podnieceniu, radosnej nadziei na ziszczony świat z ekranu telewizora. Wreszcie coś w nas pękło.
- Wojna! Wojna! – krzyczeliśmy z radością, fikając koziołki w głębokim śniegu.
To była ekstaza. Było równie fajnie, jak kiedy nocą obserwowaliśmy przez okna burzę stulecia, i widzieliśmy pioruny kuliste, spadające na dach znienawidzonej szkoły podstawowej. Było równie fajnie, jak kiedy Bartek zbudował prawdziwe igloo.
Sen matki Dominiki
- Ale miałam dziś cudowny sen!
- A co ci się śniło?
- No, że jestem w sklepie obuwniczym.
- No i co? Co się działo?
- A nic. Chodziłam sobie, kupowałam.
- To dlaczego cudowny?
- A tak się jakoś bardzo dobrze w nim czułam.
Zawodowcy
Ojciec koleżanki Niki był agentem ubezpieczeniowym. Wszedł do pokoju, kiedy koleżanka właśnie oglądała amerykański film katastroficzny i na ekranie widniały ruiny miasta Denver, zniszczonego trzęsieniem ziemi.
- W wyniku czego powstały te szkody? – spytał z ciekawością.
Z kolei przyjaciel domu był ginekologiem. Wbiegł nieco spóźniony w środek odbywającego się w domu moich teściów piątkowego przyjęcia.
- No – powiedział z głębokim zadowoleniem. – Nareszcie jakieś twarze po tych wszystkich dupach.
To mówią mury
Na ścianie podziemnego dworca kolejki WKD widnieje takie oto wojownicze zdanie: „PRECZ Z TYMI, CO SPRZEDALI POLSKĘ!”. Autor nie był jednak do końca zadowolony. Najwyraźniej uznał, że to za mało i może się zdarzyć, że wynikną jakieś różnice zdań co do tożsamości osób, które piętnuje napis. Wyjaśnił więc poniżej mniejszymi literami: „to żydzi.”
Przypomniało mi to inny napis, tym razem wykonany flamastrem na ścianie przystanku autobusowego. Wśród wielości swastyk i antysemickich haseł pysznił się wielki, imponujący napis, wykonany przypominającym gotyk pismem: „ALFRED HITLER!”
Pomyślcie o poziomie wykształcenia polskiej młodzieży.
Koniec słów
Pan Juliusz opowiedział nam ciekawą historię o małżeństwie.
Czterdziestoparoletni mąż zaczął później niż zwykle wracać z pracy. Spóźniał się o jakieś dwie godziny. Tłumaczył żonie, że miał ważne spotkania, że coś dłużej trzeba było załatwiać.
Żona nabrała podejrzeń i wynajęła prywatnego detektywa.
Prywatny detektyw śledził męża i po jakimś czasie zdał żonie taki raport:
Mąż wychodzi z pracy, wsiada do samochodu i jedzie nad pobliski kanałek.
Siada na ławce i patrzy w wodę.
Po około dwóch godzinach wstaje z ławki i wraca do domu.
Paweł
- W przedszkolu wszyscy chłopcy chcieli zostać pilotami – powiedział. – Ja chciałem być samolotem.
I to nagle wszystko wyjaśniło.
Gwiazdy o świetle stałym
- To sweter matki – powiedziała Dominika. – Widziałam go odkąd pamiętam, matka miała go jeszcze przed moim urodzeniem. Kiedy ten sweter zniknie, świat się skończy.
Nie bić Nadludzi
Ciekawe, jak to wszyscy filozofowie i artyści, którzy nawołują do żelaznej siły, obudzenia w sobie okrutnej bestii – byli strasznymi ofermami, nieudacznikami gnębionymi przez los albo bliźnich. Bliźnich, którzy z kolei egoizmu i woli mocy nie pochwalali, uważali się za porządnych chrześcijan (jaka z chrześcijaństwa religia niewolników, skoro pod znakiem krzyża wyrzynano niezliczone rzesze tubylców i zdobywano kontynenty?) - ale umieli komuś konkretnie dowalić. Dlatego cała idea woli mocy przypomina mi pewną intymną instytucję, zwaną w kulturze anglosaskiej „notes to oneself”; po naszemu najbliżej będą „noworoczne postanowienia”.
Takiego markiza de Sade, drwiącego z cnoty wizjonera okrucieństwa, wykończyła na przykład teściowa.
Fryderyk Nietzsche z kolei (cierpiący na straszliwe migreny) powiedział, że co go nie zabija, czyni go mocniejszym. Umarł z nerwów krótko po tym, kiedy jakiś pan bił konia na ulicy, a potem brzydko nawrzucał Fryderykowi.
Ortega y Gaset, piewca arystokracji i wróg rozmemłanej demokracji, napisał „Bunt Mas”, bo nie umiał sobie wywalczyć wolnego miejsca na zatłoczonej plaży.
Wniosek taki, że z Nadludźmi też trzeba delikatnie.
wtorek, 4 kwietnia 2006
Mój szef jest starszy ode mnie i dużo przeżył. Nie skąpi mi porad na temat życia w dziwnym świecie korporacji. Zdarza się
Dziennik
23-12-05 16:59
... więcej >>
Błażej Dzikowski udał się na balkon
fot. Dominika Dzikowska
fot. Dominika Dzikowska
"Pies", Zielona Sowa 2002
Brokat w oku (PWRSA, 2007)
Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady (Zielona Sowa, 2007)
Krakowskie Targi Książki:
'Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady' będę podpisywał w sobotę, 27 października, od 16:00 do 17:00. Stoisko Wydawnictwa Zielona Sowa (A5)
'Brokat w oku' będę podpisywał w niedzielę, 28 października, od 13:00 do 15:00. Stoisko Przedsiębiorstwa Wydawniczego Rzeczpospolita SA (C14)
Wszystkie te niezwykłe wydarzenia będą miały miejsce na ulicy Centralnej 41a, w Krakowie oczywiście.
'Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady' będę podpisywał w sobotę, 27 października, od 16:00 do 17:00. Stoisko Wydawnictwa Zielona Sowa (A5)
'Brokat w oku' będę podpisywał w niedzielę, 28 października, od 13:00 do 15:00. Stoisko Przedsiębiorstwa Wydawniczego Rzeczpospolita SA (C14)
Wszystkie te niezwykłe wydarzenia będą miały miejsce na ulicy Centralnej 41a, w Krakowie oczywiście.