Barbara Klicka
 1  2  >>
Kołysanka dla małych kryminalistów, Heather O'Neill

Czytając „Kołysankę dla małych kryminalistów” przypomniałam sobie czytelniczy szał, który ogarnął prawie wszystkie dziewczynki z klasy pod koniec podstawówki, kiedy ukazało się polskie wydanie „My, dzieci z dworca zoo”. Moje koleżanki, nawet te, które wcześniej skrupulatnie omijały większe skupiska liter, wyrywały sobie tę książkę z rąk, czytywały na głos fragmenty, przeżywały i zanosiły się płaczem. Żeby być uczciwą, powinnam napisać: przeżywałyśmy i zanosiłyśmy się, więc piszę. Nie pamiętam, czy szał ogarnął również męską część klasowej populacji, ale nie wydaje mi się to świadczyć o czymkolwiek, bo jeśli opierać się na mojej pamięci, całkiem prawdopodobne wydaje się, że chłopców w moim wieku wcale nie było jeszcze wtedy na świecie. Zresztą, nie od dziś wiadomo, że to kobiety, statystycznie rzecz biorąc, czytają więcej oraz że, z równie statystycznego punktu widzenia, są lepszymi adresatkami opowieści o cudzym nieszczęściu. Swoją drogą, być może pierwsze wynika po troszę właśnie z tego z drugiego. W każdym razie przypuszczam, że książka O’Neill w swojej warstwie fabularnej dysponuje podobną siłą łapania za tak zwane serca, oraz ściskania za tak zwane gardła, co opowieść o dzieciach z berlińskiego dworca.


Rzecz dzieje się w podłej dzielnicy Montrealu. Dwunastoletnia Baby (jej młodociani rodzice nadali jej takie imię pod wpływem wysłuchania dużej ilości przebojów radiowych) rozpaczliwie próbuje odnaleźć się w świecie zamieszkiwanym głównie przez złodziei, narkomanów, prostytutki i wszelkiej maści meneli. Matka Baby od lat nie żyje, a jej dwudziestosiedmioletni ojciec, Jules, jest permanentnie zanurzony w heroinowych fantazjach i z rzeczywistością kontaktuje się z rzadka, zazwyczaj w sprawach dotyczących zakupu działki. Pozbawiona jakiegokolwiek oparcia dziewczynka dryfuje między kolejnymi podłymi mieszkaniami, zmienia szkoły, przyjaciół. Kiedy jej ojciec trafia do szpitala, Baby kilka miesięcy spędza w rodzinie zastępczej, kiedy idzie na odwyk, dziewczynka ląduje na dłuższy czas pod opieką sąsiadki. Gdy Jules chwilowo zrywa z nałogiem, staje się tak skupiony na sobie i na czyhających co krok potencjalnych niebezpieczeństwach, że, paradoksalnie, całkowicie traci kontakt z córką. Rozpaczliwie spragniona uczuć Baby trafia „pod opiekę” alfonsa, o wdzięcznym imieniu Alphonse, który z łatwością nią manipuluje w celach zawodowych. Dalej jest, oczywiście, jeszcze drastyczniej – heroina, poprawczak, wielbiciele nieletnich prostytutek i trup. W finale mamy co prawda coś w rodzaju szczęśliwego zakończenia, ale, na szczęście na szczęście, autorka nie próbuje nam wmawiać, że tego typu przygody mogą pozostać bez wpływu na dalszą biografię bohaterki.


Historia, jak widać, nie jest zbyt oryginalna. Tę fabułę znamy i z „My, dzieci z dworca zoo” i z wielu innych realizacji książkowych i filmowych, choćby z „Requiem dla snu” Aronofsky’ego. Zmieniły się tylko dekoracje – zamiast Davida Bowie, który był idolem dzieciaków z dworca zoo, Baby słucha Niny Hagen, zamiast berlińskich blokowisk, mamy malownicze, menelskie dzielnice Montrealu. Ale czy można od nieszczęścia na poważnie wymagać, żeby było oryginalne? O’Neill zdaje się twierdzić, że „mali kryminaliści” na całym świecie mają jedną wspólną historię, historię odrzucenia i głodu uczuć. I tak jak można by zaśpiewać o nich wszystkich jedną, uliczną balladę, tak można utulić ich do snu jedną kołysanką. Nieco, ale tylko nieco, upraszczając, autorka tej „Kołysanki...” wydaje się być zdania, że wystarczyłoby gdyby rodzice troszczyli się o swoje dzieci i mocno je kochali, żeby raz na zawsze rozprawić się z problemem patologii wśród nieletnich. Cóż, trudno nie zgodzić się z tym, że rodzice powinni być dobrzy, nie jest to jakiś szczególnie nowy pomysł, ale moim zdaniem ten postulat raczej nie wyczerpuje zagadnienia.


Mimo to książka O’Neill sprawiła mi sporo czytelniczej frajdy. Po pierwsze dlatego, że świat w niej przedstawiony jest jednocześnie bliski i odległy. Dzielnice w rodzaju tych, które zamieszkuje Beby wiodą życie ukryte – nie sposób go zobaczyć i poczuć nie stając się ich częścią. O’Neill uwodzi czytelnika poczuciem wtajemniczenia, obietnicą nocnego spaceru po najniebezpieczniejszej okolicy w mieście.
Po drugie, i przede wszystkim dlatego, że „Kołysanka dla małych kryminalistów” z całą pewnością jest książką, która powinna stać w księgarni na półce z napisem „literatura piękna”. O’Neill nie stara się udawać reportażystki, nie pisze szorstkiej, przejrzystej prozy społecznej. Jej książka składa się z ładnych, a czasem wręcz pięknych zdań. Jej narratorką jest mała, wrażliwa dziewczynka i to jej oczami patrzymy na ten potworny a jednocześnie przecież niezwykle barwny świat. Baby zachwyca się heroinowymi wizjami swojego ojca,

 1  2  >>
Barbara Klicka
fot. Dominika Dzikowska


projekt: Agnieszka Sitko
projekt: Piotr Zdanowicz






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie