Adam Wiedemann
Dziennik
Marzec 2009
2009-03-16 15:43
(Ella w niebie?) – Szymborska pisze o Bogu! – oburza się Józio przez telefon. – Lepiej by baba do kościoła poszła, pomodlić się. Co ona tobie albo mnie o Bogu ma do powiedzenia? – Istotnie (czytam jej wiersze w lutowym numerze Twórczości), ten jej Bóg jakiś taki bajkowy, jak z katechizmu dla dzieci, od razu widać, że przez całe dotychczasowe życie niewiele o Nim myślała. A swoją drogą, to myślenie obecne też trochę jakby nieświadome swoich świetnych możliwości. Chociaż... może właśnie świadome, tyle że tak podane, by zaspokoić gusta panów Illga i Rusinka, sprawujących pieczę nad Poetką? Przejdźmy do rzeczy: „Ella w niebie” to jedyny bodaj wiersz z książki „Tutaj”, który zyskał jakie takie uznanie ze strony krytyków (wypadałoby skądinąd dodać: jacy krytycy, takie wiersze!) – i rzeczywiście, wiersz ten robi dobre wrażenie, kończy się śliczną puentą, wzrusza. Mnie jednak, kiedy czytam słowa: Panie Boże, spójrz ile ja ważę / i odejmij mi z tego przynajmniej połowę (Ella istotnie była gruba, moja mama, zapytana o wrażenia z jej koncertu, na którym była w Poznaniu, stwierdziła: Gruba Murzynka, strasznie spocona, cały czas się wycierała taką wielką chustką), no więc kiedy to czytam, przypomina mi się dowcip, opowiedziany przez Marcina Świetlickiego, jeszcze w redakcji Tygodnika. Leciało to mniej więcej tak: Jeden z gitarzystów Maryli Rodowicz był jakiś małomówny. Więc przychodzi do niego Maryla i żeby jakoś tak po ludzku zagadać, mówi, że zrzuciłaby ze 20 kilo, tylko nie wie jak. A na to gitarzysta: Utnij sobie nogę. Ten właśnie głupi dowcip przypomina mi się, kiedy czytam wiersz Szymborskiej o Elli Fitzgerald, która prosi swojego bajkowego, murzyńskiego Boga o zrzucenie paru kilo, przypomina mi się, bo wiem, że Bóg (z wrodzoną sobie złośliwą przekorą) tej akurat prośby wysłuchał. Każdy, kto zna choćby pobieżnie biografię śpiewaczki, wie, że pod koniec życia ciężko chora na cukrzycę Ella przeżyła amputację obu nóg, w związku z czym nie da się ukryć, że parę kilo jej „odjęło”. W tym kontekście wiersz pani Wisławy (która bodajże nigdy nie miała problemu z nadwagą) nabiera sensów wręcz przeraźliwych, o jakich nie śniło się ani panu Illgowi, ani tym bardziej panu Rusinkowi. O rasistowskiej wymowie pierwszego czterowiersza nawet nie wspomnę, bo polityczna poprawność nigdy mi nie leżała na sercu i sam się często wypowiadam o Murzynach bez specjalnej czołobitności, co potem w swoich przeglądach prasy wypomina mi pan Dunin Wąsowicz (który też do osób najszczuplejszych nie należy).
Adam Wiedemann
fot. Zbigniew Bielawka








Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie