Jacek Dehnel
Author's log
November 2007
2007-11-01 23:05
Jak blisko można się zaprzyjaźnić z nowym miejscem, jeśli jest piękne! Mieszkamy tu raptem od miesiąca, a czujemy się bardziej u siebie niż na Lipowej, gdzie P. spędził dwa lata, a ja - pięć. Jest coś niebywale czułego w wysokich, dogrzanych pokojach, i nie mam tu na myśli żadnych skojarzeń macicznych, raczej coś związanego z wielkimi, dziewiętnastowiecznymi sklepami, które ciągną się wzdłuż głównych ulic starego Turynu: wszystko ma słuszne rozmiary, kolor mahoniu, głębokiej czerni i starego złota, ściany są grube a obrazy wiszą na rzetelnych, ręcznie wykutych hakach (no, u nas raczej na wkrętach i kołkach rozporowych, ale to już nie prowizoryczne gwoździki, wbijane byle jak, ale wymierzone co do milimetra, porządnie wkręcone punkty oparcia, stała konstelacja). Jak opisać tę przestrzeń, jak opisać to, że u dołu świecą się rozmaite małe lampki i lichtarze, i świeczki, i małe kaganki-ikejki, a górą zalegają olbrzymie masy cienia, który nie jest złowrogi czy nieprzyjemny, ale ciepły, coś jak nakrapiane złotem wnętrza lakowych szkatułek; prawie nie zapalamy górnych lamp - szczególnie tej w większym pokoju, bo póki co po prostu jej nie ma, jest tylko kłębek drutów u sufitu, przycupnięty owad. Jak opisać to, że wszędzie są drzwi, i z pokojów na korytarz (bo teraz, zasiedziały przy biurku, patrzę w tym kierunku; kiedy wchodzę, prowadzą z korytarza na pokoje, i prowadzą wyraźnie), i pomiędzy pokojami, przez co wszystko zdaje się jednym namiotem? A to, że drzwi otwierają się na wysokie lustro, jasny korytarz, ciemną, ale przecież oświetloną odbitym blaskiem kuchnię, śmieszną, trójkątną kuchnię, w której stoi jeszcze resztka nierozpakowanych kartonów i nieposkładanych regałów Billy, średni brąz? I ten niosący się przez wysokie pokoje urywek Bacha, kiedy Chrystus pyta basem "Wen suchet ihr?", a za płotem Ogrójca tłum opraców ze sznurami, pochodniami, mieczami i włóczniami (nieśmiertelny obraz Haberschracka z książek mojego dzieciństwa), tłum ponurych, głodnych krwi gburów, brzmi nagle jasno i czysto, jak pasterskie piszczałeczki, jak dzwonki polne: "Jesum, Jesum, Jesum von Nazareth, Jesum von Nazareth, Jesum von Nazareth"? Nie ma nic ponad radość tego coraz mniej pustego, ale przecież wciąż pustawego wnętrza i śpiewu: Da fragte er sie abermal: "Wen suchet ihr?" Sie aber sprachen: "Jesum, Jesum, Jesum von Nazareth, Jesum von Nazareth, Jesum von Nazareth."
Jacek Dehnel
fot. Emilian Snarski


Lala, Wydawnictwo W. A. B., 2006
Ph. Larkin - Zebrane, Biuro Literackie 2008
Ekran kontrolny. Biuro Literackie 2009
Saturn,Wydawnictwo W.A.B., 2011
Rubryki strat i zysków, Biuro Literackie 2011


Się pisze.


Blog o międzywojennych zbrodniach:
http://www.tajnyde...


Felietony w Wirtualnej Polsce:

http://ksiazki.wp....

"Uratować babcię" - Marty Mizuro recenzja z "Lali" w portalu Onet
http://czytelnia.o...

"„Lala” i cacka(nie) kulturalne" (A. Kropkiewicz, recenzja "Lali")
http://www.regalow...

"Bez płaczów, dąsów i rzucania mięchem" - wywiad (K. Mikurda, Biuro Literackie)
http://www.biuroli...

"Na dwoje Gombrowicz wróżył" - wywiad (A. Nowaczewski, Undergrunt)
http://undergrunt....


www.nieszuflada.pl

www.martagornicka....


(inne linki w bibliografii)


Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie