Adam Wiedemann
Ur. 24 grudnia 1967 w Krotoszynie.
Poeta, prozaik, krytyk literacki i muzyczny, tłumacz z języka ukraińskiego (Andrij Bondar "Jogging", Nowa Ruda 2005), słoweńskiego (m. in. Primož Čučnik "Zapach herbaty", Kraków 2002; Peter Semolič "Wiersze wybrane", Legnica 2003; Miklavž Komelj "Rosa", Legnica 2003) oraz angielskiego (przekłady utworów Harry'ego Mathewsa i Gertrudy Stein w Literaturze na Świecie), malarz i rysownik (wystawy indywidualne w Warszawie, Legnicy, Gdańsku i Krakowie, ilustracje do książek Tomasza Majerana i Vivienne Plumb); odbył też kurs złocenia architektury pod kierunkiem prof. Eugeniusza Geta-Stankiewicza. W latach 1998-2001 redaktor pisma literacko-artystycznego Studium.
Poszczególne utwory tłumaczone na języki: angielski, bułgarski, chorwacki, czeski, francuski, hiszpański, niderlandzki, niemiecki, norweski, serbski, słowacki i słoweński - drukowane w czasopismach i antologiach.
Artykuły literaturoznawcze publikował m. in. w Pamiętniku Literackim, Tekstach Drugich oraz księgach zbiorowych: "Stulecie Młodej Polski", "Góry - Literatura - Kultura" i "Lekcja żywego języka. O poezji Andrzeja Sosnowskiego".
Jego twórczości poświęcona została książka "Widoki są niejadalne" (Warszawa 2007, red. Dawid Skrabek).
Nagrody:
Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (1998),
Fundacji Kościelskich (1999),
Gdynia (2008).
Nominowany do Paszportu Polityki, Nagrody Poetyckiej Silesius (2008), Nagrody Mediów Publicznych COGITO (2008) i trzykrotnie do Nagrody Literackiej NIKE (1998, 1999, 2005).
Stypendia:
Hermann-Kesten-Stipendium (Norymberga 2000),
Künstlerdorf Schöppingen (2000),
International Writing Program (Iowa City 2004),
Stypendium Ministra Kultury (2002, 2004, 2010).
Mieszka w Warszawie.
Wrzaski
Sam zamysł ciasta powstał dopiero w fazie pieca. Zmieszano
ciebie ze mną, a nas z nimi, powstał gnój. Gnój mówi
za nas, gnój się wczuwa, jego srogi wrzask
przykuwa naszą uwagę, nie od dzisiaj wiemy, że nie wstyd
śmierdzieć, pewne fazy istnienia są, owszem,
trudne, ale jakiż biszkopt nie poddałby się
pokrojeniu, by stać się w końcu tortem? Wspaniałości
czekające nas tuż po zdmuchnięciu świeczek
są tak przewidywalne, że aż słodkie, po pocałunku
spodziewamy się uśnięć, usunięć, a są tylko wrzaski.
Warszawa, 30.5.12
ciebie ze mną, a nas z nimi, powstał gnój. Gnój mówi
za nas, gnój się wczuwa, jego srogi wrzask
przykuwa naszą uwagę, nie od dzisiaj wiemy, że nie wstyd
śmierdzieć, pewne fazy istnienia są, owszem,
trudne, ale jakiż biszkopt nie poddałby się
pokrojeniu, by stać się w końcu tortem? Wspaniałości
czekające nas tuż po zdmuchnięciu świeczek
są tak przewidywalne, że aż słodkie, po pocałunku
spodziewamy się uśnięć, usunięć, a są tylko wrzaski.
Warszawa, 30.5.12
Dziennik
26-12-09 03:18
[Impresje papieskie] Szczególnie denerwujący jest ten moment przed wieczerzą wigilijną, kiedy niby wszystko już gotowe, ale jeszcze trzy garnki stoją na gazie i coś tam się w nich bombli, a mama w każdej chwili grozi eksplozją. Wczoraj jakoś nie mogłem sobie znaleźć miejsca, a to właziłem po schodach na górę, gdzie leciała nudna audycja o psach, albo schodziłem do dużego pokoju, gdzie z kolei grasował tato z aparatem. W pewnym momencie podszedłem do szafki z książkami, ale uwagę moją przykuły nie książki, ale wiszący obok obrazek z papieżem Janem Pawłem i jego odręcznym błogosławieństwem dla naszej rodziny, nie przyglądałem mu się chyba nigdy, ale tym razem wydało mi się dziwne, że w stosunku do swoich ramek jest on wyraźnie przekrzywiony, jak gdyby odkleił się od podłoża i częściowo opadł.
Koło północy, kiedy leżałem już w łóżku, przyszła jak zwykle mama pogadać, rozległy się właśnie dzwony na pasterkę, więc zaczęliśmy od tego, że nigdy w życiu nie byłem na pasterce, co mamę początkowo zdziwiło, po czym stwierdziła, że to pewnie przez jej osobistą awersję do tego nabożeństwa, bo tam z Kaniewa to trzeba było pięć kilometrów brnąć przez śnieg do kościoła, w ciepłym kościele głowa opadała, a za zaśnięcie dostawało się od babci szturchańca, no więc jak mieszkaliśmy w Książenicach, to nie byłem na pasterkę puszczany, no i tak już zostało. Stopniowo przeszliśmy do kwestii aktualnego pojedynku dwóch papieży o świętość, Pius był dla mamy bodajże papieżem dzieciństwa (jak dla mnie Paweł), ale nie zachowała wobec niego żadnych żywszych emocji, natomiast „ten nasz – stwierdziła – początkowo podobał mi się, ta jego umiejętność oddziaływania na tłumy, ale stopniowo jak się zaczęłam wsłuchiwać w to, co on mówił tak naprawdę, to nie było to wcale nic takiego, nawet na samym początku, bo jak potem... więcej >>
Adam Wiedemann
fot. Zbigniew Bielawka
fot. Zbigniew Bielawka